Rozdział 20

287 18 48
                                    

Jimin siedział w kawiarni na 7 ulicy, równoległej do Broadway'u. Bełkot rozmów wszystkich klientów tworzył swego rodzaju symfonię dźwięków. Do tego w tle, o ironio, leciało „Take My Heart" od australijskich braci The Teskey. Zapach parzonej kawy unosił się po całym lokalu, czasem przemieszany nutą świeżych warzyw z kanapek wystawionych na ladzie. Nie wyróżniała się ta sieciówka od innych; ceny, jak i sezonowe napoje, były identyczne jak w każdej innej kawiarni na rogu i w całym Manhattanie.

– Cześć – odezwał się Harry, unosząc w geście powitania kubek z kawą na wynos.

Dosiadł się na pustym miejscu, spoglądając pytająco na Jimina.

– Cieszę się, że przyszedłeś.

– O czym chciałeś rozmawiać? – spytał Harry, unosząc lekko podbródek.

Dłonie Jimina zaczęły się nieznacznie pocić. Nie było odwrotu przed tym, co zaplanował, ale pragnął uciec przed wszystkim.

– Chciałem wiedzieć, czy wszystko z tobą dobrze. Jak się trzymasz?

– Dobrze, Jimin.

Nerwowo nabrał powietrza.

– Nie skreśliłem cię. Wiesz o tym, prawda? – zapewnił Harry'ego.

Harry pozwolił sobie na uśmieszek, przypominający raczej wylew.

– Ale co to ma do rzeczy? Ja to zrobiłem – odparł, unosząc wzrok. – Odważyłem się otworzyć przed tobą, a ty zwyczajnie plunąłeś mi w twarz.

– To nie tak, Harry.

– A jak? – zakpił, biorąc łyk kawy. Nachylił się nad stolikiem. – Poprosiłeś mnie o spotkanie, bo obawiasz się, że komuś rozpowiem.

– Nie obawiam się tego.

Harry uśmiechnął się, unosząc jedynie jeden koniuszek ust. Jimina przeszły dreszcze, kiedy ten cichy, nerwowy śmiech, przedarł się przez hałas kawiarni.

– A powinieneś – dodał intrygująco.

Podniósł się i chwycił swój kubek. Pochylił się nad stolikiem, trzymając jedną dłoń w kieszeni i szepnął.

– Będziesz prosił na kolanach, żebym ci wybaczył.

Oddech Jimina był szybki i płytki, Harry czuł w nim strach. Dzielił ich zaledwie stół, a mimo to byli wystarczająco blisko.

– Porozmawiaj ze mną, zamiast rzucać takie teksty. – Podniósł się powoli.

Harry zaprzeczył, kiwnięciem głowy.

– Może zawrzyjmy układ – zaproponował Harry.

– Nie bądź śmieszny – zaśmiał się niekontrolowanie.

– Ja będę siedział cicho, ale obydwaj powiemy Jeremy'emu o twoim związku – zrobił przerwę na oddech. – Albo wypuszczam plotkę na uczelni. Wcześniej czy później trafi tam gdzie powinna.

Jimin zacisnął pięści i chciał z impetem uderzyć nimi o stół, ale wtedy rozejrzał się po lokalu. Wszędzie byli ludzie. Wziął wdech, a emocje gwałtownie opadły.

– Zadbasz o to, aby Jeremy siedział cicho?

Harry cmoknął.

– Nie mam wpływu na to, co on zrobi. Znasz Jeremy'ego, lubi plotkować – powiedział, siadając na swoich miejscu. Jego uśmiech przeszywał Jimina zimnym strumieniem.

– Harry, proszę cię. – Opadł na krzesło, wyciągając dłonie w stronę Harry'ego. – Przyjaźnimy się, tak? To, że nie odwzajemniłem twoich uczuć, nie musi prowadzić do końca. Zastanów się. Jestem tym samym człowiekiem, jak przez ostatnie cztery lata.

Teach me | yoonmin | +18 ✔️ [DRUK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz