Rozdział 7

474 27 33
                                    

Yoongi był człowiekiem, któremu niełatwo było zaimponować. Z łatwością przychodził mu jednak szacunek, którym darzył on swoich studentów i ludzi, którzy go otaczali. Oczekiwał tego samego, gdy spędzał przerwy w kompletnej ciszy. Podczas pobytu na terenie uczelni, starał się być dostępny dla wszystkich swoich uczniów, dlatego zazwyczaj znaleźć można go było w sali wykładowej. Należała ona do jednych z mniejszych pomieszczeń na uniwersytecie, więc bez skrępowania mógł zajmować salę przez większość swojego czasu. Poza tym na samej uczelni spędzał zaledwie kilka godzin dziennie, od trzech do sześciu. Natomiast, gdy nie zastano go tam i jego rzeczy zniknęły spod biurka, prawdopodobnie odpoczywał na dziedzińcu, słuchając dźwięków studenckiej orkiestry. Każdy ze studentów wiedział, że jeśli spotka kiedykolwiek Yoongiego w takich okolicznościach, to powinien poczekać, aż instrumenty ucichną. Przyzwoitość nie pozwalała mu, aby ganiać tych, co mu przeszkadzali, ale potrafił ich skutecznie ignorować.

Poza aksamitnym dźwiękiem fortepianu, jego ulubionym instrumentem były skrzypce, a później instrumenty dęte. W taki sposób też poznał Josh'a i jego przyjaciół, nasłuchując ich pewnego dnia na przerwie. Jego sala wykładowa była zajęta, a on sam nigdy nie spędzał wolnych chwil wśród innych profesorów i doktorów.

Zatrzymał się na korytarzu i wsłuchiwał się w wirujące w powietrzu instrumenty. Potrafił wyłapać tak wiele dźwięków podczas jednego pociągnięcia batutą. Przypadkiem ujrzał go wtedy Josh, który akurat spóźnił się na zajęcia. Na pierwszy rzut oka wydał się Yoongiemu bardzo arogancki i zarzucał jedynie amerykańskim slangiem, którego Koreańczyk będący zaledwie od trzech tygodni w kraju, nie potrafił zrozumieć.

– Czegoś szukasz? – zapytał Josh, opierając trąbkę w futerale o ścianę. Miał ściągnięte brwi do środka, co chwile drapiąc się pod wargą.

– Tylko się wsłuchuje.

– Domyślam się. – Zmierzył Yoongiego wzrokiem i pozwolił sobie na lekki uśmiech. – Jesteś nowy.

Yoongi zacisnął wargi. Przytaknął lekko i spojrzał na dużo wyższego Josh'a. Mężczyzna wyciągnął przed siebie dłoń i gdy Yoongi objął ją, poklepał go po ramieniu.

– Słyszałem, że jesteś żyleta – zaśmiał się Josh. – Nie wyglądasz na kogoś, kto pyskuje.

– Co robi? – zmarszczył czoło i wtedy przybrał to swoje spojrzenie, którego obawiali się studenci.

Josh niemal od razu zareagował i znów poklepał Yoongiego po plecach. Wskazał na niego palcem, czując się w obecności Yoongiego bardzo swobodnie.

– Teraz już to widzę – odparł spokojnie. – Jestem Josh.

– Min Yoongi.

– Często wsłuchujesz się, jak gra orkiestra.

Przytaknął lekko.

– Wpadaj częściej. – Posłał Yoongiemu uśmiech, tak szeroki i szczery.

Tego dnia siedział na dziedzińcu. Wsłuchiwał się w muzykę, która wydostawała się przez uchylone okna, nie reagując na zaczepiających go studentów. Z zamkniętymi oczami, wyczulonym słuchem, oddychał spokojnie pod dźwięki instrumentów.

– Zawsze się zastanawiałem, dlaczego tutaj siedzisz – odezwał się Jimin, zajmując wolne miejsce na ławce. – Musisz uwielbiać to miejsce. Kochasz muzykę.

– Brakuje mi jej, dlatego słucham tej – odparł Yoongi, wciąż trzymając oczy zamknięte.

– Przepraszam, że wyszedłem.

– Nie dziwię ci się.

– Naprawdę? – podniósł lekko ton, spoglądając ze zdziwieniem na Yoongiego.

Teach me | yoonmin | +18 ✔️ [DRUK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz