Rozdział 11

367 26 24
                                    

W dzień zapowiadały się korzystne warunki pogodowe. Nawet na jesienną porę, Nowy Jork miał być zachwycany dużą dawką słońca. Promienie słoneczne delikatnie ocieplały atmosferę w sali, a wiatr wprawiał w ruch kartki na biurku Yoongiego. Spoglądał na nie, obserwując, jak każdy z pozostawionych dokumentów unosił się lekko, pozwalając mu zachwycać się naturą w cichym skupieniu.

W sali zapanowała cisza, ponieważ wszystkie grupy pracowały nad swoimi projektami. Między przerwami, kiedy wiatr ustawał, a jedynym hałasem były uderzające palce o klawiaturę laptopów, słyszał jak Harry i Jeremy wzdychali ciężko. Ostanie dni były dla nich ciężkie, a nieobecność Jimina wcale im nie pomagała. Znaleźli się w pułapce, gdzie każdy ich krok obserwowany był przez Yoongiego, bez skrupułów wytykając im wady.

Jeremy wodził długopisem po pustej kartce, z opartą głową na dłoni. Nie ukrywał znudzenia. Stukał i pukał, długopis upadał na blat i dalej to powtarzał. Harry natomiast wzdychał i starał się wyczytać coś w monitorze laptopa.

– Koszmar – burknął pod nosem Yoongi i podniósł się.

Złapał za oparcie krzesła i przysunął je do stolika Harry'ego i Jeremy'ego, pobudzając ich do działania. Jeden poprawił się na krześle, a drugi w końcu przestał zagłuszać ciszę.

– Co w momencie, kiedy nie ma jednego członka grupy? – spytał niespodziewanie Harry.

Yoongi dał sobie chwilę na oddech. Usiadł wygodnie, zakładając jedną nogę na drugą.

– Ma pan na myśli pana Parka, tak?

Harry przytaknął.

– Macie możliwość spotkania się z nim? Rozmowa telefoniczna lub spotkanie w mieszkaniu?

– W zasadzie to tak, ale... – urwał w połowie zdania i spojrzał na Jeremy'ego. – W zasadzie to nie.

Tego samego dnia Jimin zadzwonił do Harry'ego i częściowo wyjaśnił mu całą sytuację. Wiedzieli, że mogą sobie zaufać znacznie bardziej niż Jeremy'emu, który miał reputację wykorzystywania cudzych sekretów przeciwko nim.

Harry zrozumiał tyle, ile Jimin się odważył mu powiedzieć – że zerwał z partnerką. Skoro sami weszli w ten bałagan, Jimin postanowił, że nie będzie ich wyprowadzać z błędu. Dzięki rozmowie z Harry'm mógł się wyżalić i znaleźć, choć odrobinę ulgi.

– Proszę to załatwić do końca przyszłego tygodnia. W tym czasie na pewno znajdziecie dla siebie chwilę.

– Rzecz w tym, że Jimin po prostu jest niedostępny.

– Co ma pan na myśli? – zaśmiał się nerwowo Yoongi. Czuł, że musi podrapać się po kostce. Ciągle uczucie swędzenia nie ustawało, przeszło więc na kark, głowę, ucho, a nawet nerwowo drapał się po nosie.

Jeremy siedział obok, przyglądając się Yoongiemu i nie wypowiadając ani jednego słowa. Wciąż w głowie słyszał jego słowa: "Min Yoongi, słucham". Powtarzało się, jak zdarta płyta, w koło powtarzała to samo.

– Coś się stało, panie Scott? – spytał Yoongi.

– Nie – obruszył się.

Oderwał wzrok od wykładowcy i wbił go z powrotem w blat biurka. Yoongi westchnął ciężko i spojrzał na Harry'ego, wracając do swojej myśli.

– Nie zrobię dla was wyjątku – odparł w końcu. – Każdy z tych studentów ma swoje prywatne życie i problemy. Nie wyróżniacie się niczym szczególnym, a nie odpowiadam za nieobecność jednego z was.

Harry przytaknął zrozumiale.

– Możemy liczyć na kilka wskazówek?

– Oczywiście. – Uśmiechnął się łagodnie i wskazał dłonią, aby Harry podał mu dokumenty.

Teach me | yoonmin | +18 ✔️ [DRUK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz