Rozdział 21

218 20 15
                                    

Zimowe poranki wczesnej zimy skrywały w sobie magiczny blask promieni słonecznych, które, mimo że czekały do południa, sprawiały, że powietrze było nasycone chłodem. O tej porze dnia ulice jawiły się niemal opustoszałe. Mroźna aura sprawiała, że świat mienił się spokojem, a zwykłe sceny miejskiego życia zamierały w oczekiwaniu na ciepło słońca. Zima jest inną i niezwykłą ciszą, której tylko o tej godzinie można przyuważyć. Ani ludzie, ani ptaki, ani żadne pojazdy nie wychylają się z domów. Wszystko przypominało piękny sen.

Yoongi przeniósł ciężar swojego ciała na prawą stronę, wypuszczając cichutkie westchnienie zmęczenia. Sen coraz bardziej mu uciekał, a próby złapania go były coraz mniej skuteczne. Mimo to, wytrwale starał się zatopić w otchłani marzeń. Obok niego w tej samej pozycji spoczywał Jimin, nie zakłócając swojego spokoju drobnymi ruchami. Zdecydował się na delikatny gest, przesuwając dłoń wzdłuż jego policzka, bezustannie kontemplując jego naturalną skórę, wolną od znamion upływającego czasu.

– Kocham cię i chciałbym, żebyś został – szepnął Yoongi. – Zmieniłbym dla ciebie całe swoje życie, gdybyś tylko mnie zapewnił, że nie będziesz żałował swojej decyzji.

Miał nadzieję, że Jimin wciąż spał. Żywił go skomplikowaną miłością, niekoniecznie zdrową. Kochał go i bał się o niego, i przestał czuć się jak jego starszy brat, a zwykły obrońca. Wiedział doskonale, że Jimin poradziłby sobie bez niego, bo przecież robił to przez tyle lat, a mimo wszystko miał wrażenie, jakby nie potrafił bez niego wrócić do zdrowia. Niezależnie od przeszłości, od tych słabych dwóch miesięcy, mogli na siebie liczyć.

Po policzku spłynęła mu łza, łaskocząc go po nosie. Znów pozwolił sobie, aby dotknąć – tym razem – ust Jimina, kiedy te poruszyły się delikatnie. Za chwilę zatrzepotał rzęsami i otworzył oczy.

– Która godzina? – spytał zachrypniętym głosem.

– Po ósmej.

– Aha.

Obrócił się plecami do Yoongiego, dalej oddając się sferze snów i nie przejmując się porą dnia. Za to Yoongi nie planował go budzić, po prostu przysunął się i objął go, czując całe ciepło rozgrzanego ciała.

– Twoi rodzice jutro przyjeżdżają – rzekł Yoongi. – Wypadałoby zrobić zakupy i posprzątać ten ostatni raz.

– Ciągle sprzątamy.

Yoongi zaśmiał się cicho. Gdyby mógł zbliżyć się bardziej, zapewne by to zrobił, a i już tak napierał całym swoim ciałem na Jimina.

– Kochasz mnie? – spytał Yoongi.

– Kocham.

– Zrobisz mi śniadanie?

Usłyszał, jak Jimin trawi pytanie, mrucząc coś pod nosem. W którymś momencie, w końcu się obrócił, przymykając jedno oko, odnalazł dłoń Yoongiego i pocałował ją. Od dawno nie mieli ze sobą tak spokojnej chwili, która koiłaby wszystkie rany, które sami sobie zadali.

Od razu wstał i poszedł do kuchni, aby zaraz i tak zawołać Yoongiego, bo nie miał pojęcia gdzie znajduje się cały sprzęt i nie wiedział, od czego powinien zacząć. Już pomijając fakt, że poruszał się mozolnie, patrząc ledwo na oczy.

Yoongi usiadł w fotelu, okrył się kocem i zaczął wymachiwać palcem, na co Jimin reagował niemal od razu. Gotowali w ten sposób prawie godzinę. Jimin zdążył zrobić po filiżance kawy, dlatego Yoongi obserwował wszystko w nienaturalnym spokoju.

– Cholera! – wrzasnął Jimin, odrywając dłoń od garnka.

Yoongi poderwał się z siedzenia.

– Zostaw – rzucił Jimin. – Zapomniałem, że dopiero go wyłączyłem.

Teach me | yoonmin | +18 ✔️ [DRUK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz