Rozdział 10

415 25 52
                                    

– Zdrowo wyglądasz – odparł pan Choi, obejmując Yoongiego swoim ramieniem. – Ameryka ci służy.

– Dobra dieta.

– Z pewnością – odpowiedział z uśmiechem. – Udało mi się skontaktować z twoimi rodzicami. Wszystko już załatwiłem, tylko została kwestia hotelu. Pomyślałem, że może chciałbyś ich przenocować. Masz małą sypialnię dla gości.

– Proszę kupić nocleg w hotelu i przesłać mi rachunek.

Choi przytaknął.

– Skoro tego chcesz.

Pan Choi najwyraźniej znał całą prawdę o rodzinie Min, ale nauczony ważności hierarchii w koreańskim społeczeństwie, miał nadzieję, że Yoongi im wybaczył. Nie potrafił utożsamić się z uczuciami małego chłopca, który żywił urazę, ale z pewnością potrafił zrozumieć zachowanie dorosłego mężczyzny.

Yoongi lubił spacerować z panem Choi między swoimi zajęciami. Był to jedyny moment, aby znów rozmawiać po koreańsku, a jednocześnie oczyścić umysł. Czuł się trochę, jak u mnichów, którym mógł się zwierzyć z najgorszych sekretów, jak dla chrześcijan spowiedź. Jimin natomiast lubił rozmawiać po angielsku, a Yoongi przyłapał się na tym, że jemu zupełnie to nie przeszkadzało. Poza pracą, starał się korzystać z koreańskiego, dlatego tak bardzo lubił te spacery, ale kiedy Jimin zaczynał mówić, on już nie myślał o sobie. Wiedział doskonale, że Jimin od prawie czterech lat mówił wyłącznie po angielsku. Nie wracał do swoich starych korzeni, poza spotkaniami z rodzicami, ale ci też nie nalegali, aby zmienił zwyczaje.

– Powinni być z początkiem nowego tygodnia. Znajdziesz czas?

– Tak.

– Czy powinienem was odwiedzić?

Yoongi zawahał się z odpowiedzią. Rozejrzał się wokoło, znów nasłuchując się dźwięków miasta.

– Nie trzeba.

– Dobrze znam twojego ojca – westchnął pan Choi. – Nie rozumiem, dlaczego zrobił się taki nierozsądny.

– Od pieniędzy.

– Też to powtarzałem twojej babci, gdy go wychowywała – odparł pan Choi. – Dała mu zbyt dużo, a on nie miał szansy dorosnąć.

Słuchanie o rodzicach zawsze było dla Yoongiego trudnym tematem. Nie musiał zbyt daleko się zagłębiać, aby ich skutki wychowania poczuć na własnej skórze. Niezależnie od przyjaźni, jakie miał w Daegu, nie żałował nigdy przeprowadzki do babci. Ona o niego dbała, zawsze pamiętała o posiłkach i przede wszystkim wspierała. Tego nie mógł oczekiwać od rodziców. Zawsze na stole, podczas gdy oni byli w pracy, leżały drobne pieniądze. Niezależnie, czy Yoongi miał dziesięć lat, czy piętnaście, zawsze sam musiał zadbać o swój posiłek.

Pewnego dnia wyszedł z domu o drugiej w nocy, ponieważ był bardzo głodny. Miał zaledwie jedenaście lat, a nie miał okazji zjeść u rodziny Park. Wyszedł więc do pobliskiego sklepu. Akurat rodzice byli na nocnej zmianie przy rzece Geumh, a ich dom znajdował się po drugiej stronie miasta. W lokalnym sklepie dobrze go znali i wiedzieli, że miał w zwyczaju pokazywać się w nocy. Jedna z kasjerek nawet planowała powiadomić o tym policję. Tego dnia miała już dość.

– Yoongi, nie możesz przychodzić sam o tej godzinie – powiedziała kobieta i sięgnęła po swój telefon. – Muszę niestety powiadomić kogoś dorosłego. Jesteś u nas, co najmniej dwa razy w tygodniu.

Chłopiec nie reagował. Zdjął z półki smakołyki i podszedł z nimi do lady.

– Podasz mi numer do rodziców?

Teach me | yoonmin | +18 ✔️ [DRUK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz