Rozdział 25

227 21 25
                                    

Poranek Jimina różnił się od poprzednich, które spędzał u boku Yoongiego. Pił kawę samotnie w salonie, patrząc za okno i sam nie do końca wiedział, czego tam szukał. W rzeczywistości nie był sam, a po mieszkaniu biegali jego rodzice, starając się namówić go do wyjazdu do Paryża.

– Kochanie, dobrze ci zrobi wyjazd do innego państwa – powiedziała matka. – Zaczęło cię to wszystko przytłaczać.

A on stał i słuchał tego, co i jak mówiła do niego matka, mając nadzieję, że zbuntuje się przed nią, któregoś dnia. Był gotowy, aby tego dokonać. Nie zależało mu na jej opinii, tylko na Yoongiego. Stojąc w oknie i obserwując przechodniów, zrozumiał, że świat nic dla niego nie znaczył bez obecności ukochanego. Byli nie tylko kochankami, ale również najlepszymi przyjaciółmi, brutalnie rozłączonymi.

Poczuł kruchy dotyk na swoim ramieniu. Ojciec był wyrozumiały i wiele wnosił do życia Jimina, mimo wszystko nic nie mógł zrobić w obecnej sytuacji. Obydwaj stali, z bólem w klatce piersiowej, wsłuchiwali się w dźwięki ulicy.

– Kochasz go, synu? – zapytał nagle.

– Jakie to ma znaczenie?

Ojciec westchnął głośno.

– To zaczęło się wiele lat temu, prawda?

Jimin spojrzał na ojca. Mężczyzna uśmiechnął się, wypuszczając ciężko powietrze.

– Może powinieneś zostać w Nowym Jorku? – pomyślał nagłos. – A może moglibyśmy zapewnić Yoongiemu pracę w Paryżu?

– Zrobiłbyś to?

– Nie ekscytuj się tak – rzucił od razu i zbliżył się do syna. – Twoja matka urwie mi głowę, jeśli tobie pomogę. Mogę jednak popytać, gdzieniegdzie.

Entuzjazm Jimina opadł. Odstawił kubek na parapecie. Nie chciał dłużej ciągnąć tematu, który był jedynie sennym marzeniem.

Ostatni dzień na uczelni był dla obydwu bardzo ciężkim przeżyciem. Wpierw starali się wzajemnie unikać, udając, że akurat nie było możliwości, żeby się ze sobą spotkać. W końcu budynek uczelni był ogromny, a oni zajmowali się zupełnie odrębnymi kierunkami.

Niedługo po lunchu, przypadkiem wpadli na siebie w auli, na której wykładał Yoongi. Wychodzili studenci, których Jimin nigdy nie widział, a godzina zapewniała go, że Yoongiego już nie ma na terenie uczelni, jednak jak się okazało, doszło do kilku zmian w jego planie.

Nim jednak bezmyślnie wszedł do sali, w porę się zorientował i schował się za drzwiami, obserwując jego ruchy, które niczego nie zdradzały. Po pożegnaniu się ze studentami, jak to miał w zwyczaju, otwierał okna, a następnie siadał za biurkiem, żeby dokończyć papierkową robotę albo po prostu zaczynał się pakować. Schował wpierw zeszyt, później laptopa. Znowu jedną dłonią zgarnął książki z biurka i wrzucił do torby. Wtedy westchnął i opadł na fotel.

Dłońmi zakrył twarz i nie upewniając się, czy nikogo nie ma w korytarzu, Jimin usłyszał cichy szloch. Tak naprawdę nie było go słychać, a tylko Jimin był w stanie to poczuć. Trząsł się nienaturalnie, ale po przesunięciu dłoni na włosy i schwytaniu ich garściami, nie było widać ani jednej łzy. Pochylał się ledwo nad biurkiem, cierpiąc.

Czuł ból, który wywiercał mu żołądek, a zarazem zupełną pustkę, której nie potrafił niczym zapełnić. Każda sekunda, którą spędził przy drzwiach, sprawiała, że pragnął wszystko naprawić. Rozrywało mu klatkę piersiową, a ból był na tyle silny, że nie potrafił ustać na nogach. Zakrył usta dłonią, a między palcami zaczęły spływać słone łzy.

Obydwaj byli rozdarci, lecz żaden nie potrafił zrobić kroku w przód. Powodu nie znali. Pragnienie, czy strach? Wszystko znów wydawało im się tak obce i niebezpieczne, ilekroć otwierali oczy.

Teach me | yoonmin | +18 ✔️ [DRUK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz