ROZDZIAŁ 3

503 19 1
                                    

Sofia:

Minął już tydzień od dnia, w którym upokorzyłam się przed przyjacielem Liam'a. Tydzień od dnia, kiedy poczułam dziwny dreszcz na plecach, kiedy go zobaczyłam. 7 dni myślenia tylko o tych oczach. Co mnie do cholery opętało?!?! Przecież ja go nawet nie znam. Widziałam go jakieś 2 minuty. Nawet się nie poznaliśmy. Więc jak to jest możliwe, że jedyne o czym myślałam przez tydzień jest on – nieznajomy chłopak. Chyba ma na imię Nicholas, bo tak nazwała go ciocia, kiedy wychodził z domu. Pamiętam dokładnie ten moment, kiedy jak tylko usłyszałam jego głos momentalnie zamarłam i chciałam w jednym momencie magicznie zniknąć. Jednak, że to nie możliwe jedyne co mogłam zrobić to udawać, że zupełnie mnie nie obchodzi i wcale nie chce jeszcze raz spojrzeć w jego ciemnozielone niczym las oczy.

Nie. Nie. Nie. Nie. Nie mogę tak myśleć. Co się ze mną dzieje? To nie jest normalne. Mam inne zmartwienia niż jakieś oczy. Na przykład to, że za niecałe 3 tygodnie – a dokładniej za 18 dni – zaczynam swój pierwszy pierwszy, a także ostatni pierwszy dzień w nowej szkole. Southwest High School – ciocia cały czas mówi, że na pewno mi się spodoba. Bo przecież Liam i Olivia tam chodzą i nie narzekają. Hmm.. pomyślmy? Dlaczego? Może dlatego, że z tego co kojarzę Liam jest w drużynie football'owej, a Olivia jest jedną z najpiękniejszych dziewczyn w tym mieście. Oboje są w szkolnych „elitach". Nie obrażam ich, ani nic podobnego, ale wiem po mojej szkole jak to zazwyczaj wygląda. I wiem też, że nowe osoby nie są najlepiej przyjmowane w liceum. Ale nie boję się, no bo przecież nie mam czego. Będę jak cień może nikt mnie nie zauważy. Nie potrzebuje przyjaciół, ani nawet znajomych. To tylko rok. Dam radę. Bo dam prawda?

Z całego tego transu myślenia nagle wybił mnie dźwięk pukania do drzwi.

- Proszę – zawołałam szybko.

- Siemka kuzynko – do pokoju wszedł rozentuzjazmowany Liam – co porabiasz?

- Właśnie rozmyślałam – chciałam dokończyć, aby móc szybko zmienić temat, jednak chłopak wszedł mi w zdanie.

- A nad czym? – patrzył na mnie wyczekująco. Zastanowiłam się chwilę czy powiedzieć mu o moich zmartwieniach, czy to zostawić.

- Nic ważnego. – machnęłam ręką i szybko kontynuowałam. – Chciałeś o coś zapytać?

- Właściwie to tak.- powiedział dosyć niepewnie jakby bał się mojej reakcji.

- No to słucham?

- No bo, mama i tata wyjeżdżają na dwa dni do dziadków. Pewnie słyszałaś?

- Tak, Karen coś mi wspominała.

- No właśnie, i chciałem zorganizować taką mini imprezę pod nieobecność rodziców. Tylko pytanie czy ty nie będziesz miała nic przeciwko. Wiem, że jest Ci ciężko i zrozumiem, jeżeli powiesz, że nie chcesz. – trochę mnie zamurowało, nie powiem, że nie. Oczywiście, że nie chcę. Nie chcę nikogo poznawać, ani upić się z jakąś bandą nastolatków. Ale przecież to ich dom. Nie mam prawa zabronić mu tej imprezy. Nie chce psuć mu żadnej imprezy. Po drugie mam dość tego, że wszyscy się tu nade mną litują.

- Nie no spoko, możesz zrobić sobie imprezę. Daj mi tylko znać kiedy, o której i do której to usunę się na jakiś czas z domu. – uśmiechnęłam się miło.

- Ale możesz przecież zostać.

- Raczej podziękuję. Pójdę gdzieś na spacer z książką, a później ewentualnie wpełznę niezauważalna do mojego pokoju i schowam się tam na resztę imprezy. – patrzył na mnie niepewnie – Na prawdę, mną się nie martw – upewniłam go i uśmiechnęłam się.

- No okej, ale pamiętaj, że jesteś zaproszona.

- Jasne, będę pamiętać.

- Dziękuję Sofie. Naprawdę uwielbiam cię. Jak coś to wiesz gdzie mnie szukać. – wyszedł i zamknął drzwi.

Naprawmy swoje sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz