ROZDZIAŁ 24

379 22 4
                                    


Sofia pov:

Skończyłam lekcje i umówiłam się z Liam'em, że zaczeka na mnie przed szkołą i pojedziemy razem do domu. Wyszłam na parking i szukałam wzrokiem jego auta, ale nigdzie go nie widziałam. Zobaczyłam za to samochód Nick'a, który stał właśnie obok niego opierając się o maskę i patrząc na mnie.

Uśmiechnęłam się na jego widok, bo bałam się, że nie zdążę się z nim pożegnać. Podeszłam do niego nadal szukając wzrokiem Liam'a.

- Jak myślałaś, że pojedziesz sobie bez pożegnania to po pierwsze się myliłaś, a po drugie powinienem się obrazić.

- Kurczę, a myślałam, że się uda. No cóż może następnym razem. – chłopak zaśmiał się głupio i spojrzał mi w oczy z tym cudownym błyskiem – widziałeś gdzieś Liam'a?

- Liam, Liam, Liam. Kim jest Liam? – zaśmiałam się widząc jego cwany uśmieszek i od razu wiedziałam, że coś kombinował.

- Masz z tym coś wspólnego?

- Nie mam pojęcia o czym mówisz.

- Rozumiem, kurczę jak ja się teraz dostanę do domu? – zapytałam teatralnie wiedząc, co wykombinował Nick.

- Ciężka sprawa.

- A może ty byłbyś tak miły i byś mnie podwiózł?

- Hmm. Pomyślmy. A co będę z tego miał?

- Dodatkowe 15 minut przed moim wyjazdem?

- Kusząca propozycja, ale to za mało.

- To co jeszcze jaśnie Pan by sobie życzył?

- Może całusa w policzek? – wskazał palcem na swój policzek, na co zaczęłam się śmiać.

- Chciałbyś – szturchnęłam go lekko w ramię, po czym go wyminęłam i bez czekania wsiadłam na miejsce pasażera, a chłopak zajął miejsce obok.

- Zawsze warto próbować. – rzucił na co znów się zaśmiałam.

Całą drogę rozmawialiśmy, a Nick jechał wyjątkowo wolno, co niesamowicie mnie śmieszyło. Wszyscy na niego trąbili i go wyprzedzali, a on w ogóle się tym nie przejmował i wcale nie przyspieszał.

Koniec końców zamiast jechać 15 minut, droga zajęła nam ponad pół godziny.

Gdy byliśmy już na podjeździe chłopak niechętnie zgasił samochód i obrócił się lekko w moją stronę, spoglądając mi prosto w oczy.

- Chyba nie wytrzymam tych dwóch tygodni. - oznajmił.

- Oj dasz radę ratowniku. Może uratujesz inną śpiącą królewnę i będziesz miał jakieś zajęcie.

- Nie ma drugiej śpiącej królewny. Jesteś tylko ty. – powiedział z wyjątkową powagą.

- Muszę lecieć. Wszyscy już na mnie czekają. – wypowiedziałam, a chłopak pokiwał niechętnie głową.

- Tylko nie mdlej tam, bo nie wiem czy zdążę Cię uratować.

Zaśmiałam się tylko, ale w głębi czułam, że nie chce się z nim wcale żegnać. Co jest naprawdę głupie.

Miałam już wychodzić, ale poczułam, że muszę to zrobić.

- Dziękuję za podwózkę. – wypowiedziałam i zbliżyłam się w jego stronę składając na jego policzku całusa, o którego prosił.

Bez słowa wysiadłam z auta i szłam do domu z uśmiechem na ustach, którego nie potrafiłam się pozbyć.

*

Naprawmy swoje sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz