ROZDZIAŁ 26

418 25 6
                                    

Sofia pov:

Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana. Podobnie on we mnie.

Dzieliło nas prawie dziesięć metrów, pełno ludzi i okropnie głośna muzyka, ale mimo wszystko czułam to napięcie między nami.

Moja głowa zrobiła małe zwarcie, bo nie miałam pojęcia co zrobić. Czy iść dalej, czy zawrócić i się schować. Bardziej przemawiała do mnie druga opcja, ale w tym momencie zobaczyłam, jak Dylan zaczął niepewnie iść w moją stronę.

Moje serce właśnie się zatrzymało, a ja stałam tak na bezdechu, do momentu, aż nie usłyszałam jego głosu.

- Cześć. – powiedział dosyć niepewnie, jakby bał się mojej reakcji.

I słusznie.

- Hej – ledwie wykrztusiłam.

- Wróciłaś.

- Na chwilę.

- Przykro mi z powodu twoich rodziców... – moje serce znów się zatrzymało, a ja siłą powstrzymywałam łzy, które cisnęły mi się do oczu. - możemy pogadać?

- Właśnie gadamy.

- Racja, ale chodzi mi o taką poważną rozmowę. Możemy gdzieś iść. - słyszałam okropnie głośny głos w mojej głowie, który krzyczał żebym odmówiła i uciekła do domu, ale coś równie mocno kazało mi się zgodzić.

I to zrobiłam.

Pokiwałam niepewnie głową, a chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń, którą ja ominęłam i poszłam w stronę wyjścia.

Dylan dogonił mnie i poszliśmy w miejsce, gdzie zawsze chodziliśmy na spacery i to w tamtym miejscu zapytał mnie czy zostanę jego dziewczyną. Wtedy jeszcze nie wiedziałam w co się wpakowałam.

Całą drogę chłopak próbował zacząć w jakiś sposób rozmowę, przy czym dosyć się nagłowił, co ogromnie mnie śmieszyło, ale nie pokazywałam tego.

Nie pokazywałam też jak bardzo przyjemna, a zarazem bolesna jest jego obecność. Z jednej strony chciałam z nim rozmawiać, opowiedzieć o wszystkim co go ominęło, a z drugiej pamiętałam co mi zrobił i jak bardzo cierpiałam przez niego.

Gdy dotarliśmy na miejsce usiedliśmy, a ja rozejrzałam się dookoła sprawdzając czy dużo się zmieniło odkąd wyjechałam.

- Przepraszam. – Usłyszałam pewny i zdeterminowany głos Dylana. Ale gdzieś pomiędzy tą determinacją i pewnością usłyszałam strach i niepewność, które chłopak starał się ukryć.

- Za co? – Spojrzałam na niego pytająco bojąc się odpowiedzi.

- Za wszystko. Wiem, że już pisałem i dzwoniłem i to co mówiłem nadal się nie zmienia. Nie proszę Cię o wybaczenie, bo wiem, że to niemożliwe, ale nie mogę przestać o tym myśleć. O tym co ci zrobiłem. To nigdy nie był mój plan. Nie miałem na myśli Cię skrzywdzić Sofia...

- Nie? Bo wydawało mi się, że założyłeś się z kolegami o to, że mnie w sobie rozkochasz, a później rzucisz przy wszystkich mieszając mnie przy tym z błotem.

- To nie tak! – próbował to sprostować.

- Jasne rozumiem. Taki żart. Nie rozumiem tylko dwóch rzeczy. Dlaczego ja? Dlaczego tak długo to trwało?

- Pozwól mi to wszystko wyjaśnić. Od początku. – wypowiedział, a ja usłyszałam dzwonek telefonu.
Spojrzałam na ekran, gdzie wyświetliło się imię mojej przyjaciółki. Odebrałam natychmiast, martwiąc się o nią po ostatnich wydarzeniach w LA.

- Halo? Wszystko w porządku?

- To ja powinnam zapytać. Dlaczego usłyszałam, że wyszłaś z imprezy w towarzystwie tego śmiecia?

-  Akurat wychodziłam.

- Mało mówisz. Jest obok?

- Tak.

- Okej podaj kod. Czerwony, niebieski, zielony czy czarny? – to nasz tajny kod z dzieciństwa, który ustaliliśmy, kiedy Cami miała pierwszego chłopaka. Każdy kod oznacza coś innego.

Czerwony – np. Jest nudno i chcemy uciec, więc potrzebujemy wymówki.
Niebieski – jest miło, spokojnie i wszystko przebiega w porządku, więc nie ma się czym martwić.
Zielony – Jest smutno i nieprzyjemnie i potrzebujemy wsparcia przyjaciółki.
Czarny – Najpoważniejszy. Stan krytyczny, czyli potrzebna natychmiastowa pomoc przyjaciółki.

- Zielony i niebieski. A teraz muszę kończyć.

- Wyślij mi lokalizację na wszelki wypadek. – wypowiedziała szybko, na co wywróciłam oczami.

Ale zrobiłam to.

Wróciłam wzrokiem do Dylana, który naprawdę wyglądał na przerażonego.

- Masz 10 minut, później idę do domu.

- To wszystko zaczęło się prawie dwa lata temu na jakiejś imprezie. Może pamiętasz, jak Victor próbował cię poderwać? – Pamiętałam to tylko przez mgłę. Pamiętam, że był bardzo natarczywy. Ale to było tylko jednorazowe. – Był strasznie nawalony i wkurzył się, że dałaś mu kosza. Z chłopakami zaczęliśmy się z niego śmiać, że nie ma u ciebie szans, bo jesteś z wyższej ligi. Nie spodobało mu się to, więc zaproponował mi zakład, że Cię nie poderwę. Byłem wstawiony i się zgodziłem. Tydzień później spotkaliśmy się na imprezie i coś zaiskrzyło. Początkowo to miał być tylko tydzień i tyle. Miałem się pokazać z tobą kilka razy w szkole i później mieliśmy się rozstać. Ale naprawdę coś poczułem. To – wskazał palcem na siebie, a później na mnie. – było tak idealne. Poznałem Cię bliżej i z każdym dniem przyzwyczajałem się do ciebie zapominając dawno o tym pieprzonym zakładzie. Tydzień przed rocznicą Victor przypomniał o nim wszystkim i wszystko zaczęło się walić. Najpierw zupełnie go zignorowałem, bo zwyczajnie nie interesował mnie ten zakład. Ale Victor powiedział coś o zakochaniu, a do mnie dopiero wtedy dotarło, że cię kocham. – Dwa słowa, które utknęły w mojej głowie i powtarzały się w kółko, jak zacięta płyta. – To mnie przerosło. Byliśmy ze sobą rok, a do mnie doszła powagą tych słów. Powaga związku. Prawdziwego. Wystraszyłem się tego. Dlatego postanowiłem skończyć to zanim zacznie się zbyt poważnie. Nie byłem na to gotowy. Miałem powiedzieć Ci to po rocznicy na spokojnie, ale później była ta impreza i alkohol z poczuciem winy wszystko zjebały. Przepraszam. Nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić. Nigdy. – Patrzyłam na niego pusto. Tylko to czułam. Pustkę.

W jego oczach dosłownie paliło się przerażenie, a ja patrzyłam na niego, jak na pustą ścianę. Tylko tyle.

I najgorsze z tego wszystkiego było to, że przez cały ten czas od zerwania nie potrafiłam być na niego zła. Tak bardzo go kochałam, że nawet fakt, jak bardzo mnie zranił nie sprawił, żebym była na niego zła.

A powinnam być.

Powinnam krzyczeć na niego ze złości. Nie powinnam na niego w ogóle patrzeć. Powinnam się nim brzydzić.

A nie potrafię.

- Powiedziałeś, że to niemożliwe, żebym Ci wybaczyła. To nieprawda. Wybaczyłam Ci. Dawno. – w jego oczach nagle pojawiło się zaskoczenie i nadzieja, a na usta wpełzł niepewny uśmiech. – Ale to nic nie zmienia. Nigdy nie będę potrafiła o tym zapomnieć.

- Patrzę na ciebie. Powinnam czuć złość, smutek i zawód na raz. Ale nie czuję. Jest gorzej. Nie czuję nic. Patrzę na ciebie i nie widzę nic. Nie widzę człowieka, którego pokochałam. Wybaczam Ci. Ale to koniec. Nie chce Cię znać Dylan. – Wstałam i poszłam szybko do domu chcąc zapomnieć o tym co usłyszałam. Chciałam po prostu zniknąć.

--------------------------------------------

MISIAKI!!!!

WRACAM!!!

PRZEPRASZAM. Przepraszam za tak długą nieobecność, wiem, że we wtorek miał być już rozdział, ale zaległości w szkole mnie pokonały.

Ale już wracam i spróbuję być systematyczna.

Rozdziały co drugi dzień, a w weekend MOŻE wpadnie coś więcej. Ale nic nie obiecuję, bo idę do pracy.

A tu o proszę miejsce na przemyślenia, rozmyślenia, teorie i pomysły, może któreś wykorzystam w następnych rozdziałach ;)

BUZIAKI<3

livia9081

Naprawmy swoje sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz