5. Płuca z betonu

139 8 1
                                    

Kylie's POV

- Hej, co jest? - zapytał męski głos, kiedy drzwi się otworzyły. - Czemu wy..? - urwał.

Spojrzałam w tamtą stronę, ale już wcześniej po głosie wiedziałam że mój najlepszy przyjaciel. Zmarszczył brwi, a w jego oczach pojawiło się zmartwienie. Umilkł, podszedł do mnie i kucnął naprzeciwko.

- Co się dzieje? - zapytał oglądając mnie, jakby szukał jakiś obrażeń na moim ciele. 

- Ja...nie-nie wiem. Nie mogę...oddych-ać. - łapałam powietrze jak ostatnie tchnienie. - Boli... - jęknęłam z bólu, zaciskając oczy, a on nie ustępował.

- Tu? - zapytał, kładąc dłoń na mojej klatce piersiowej. Pokiwałam twierdząco głową. - Oddychaj ze mną. - poprosił, a ja z trudem to zrobiłam.

Wdech
Chwila przerwy
I wydech ustami

Powoli, bez pośpiechu. Jakby czas nie istniał. Tak właśnie robiłam. Naśladowałam chłopaka, zaczynając czuć jego gorąca dłoń na mojej klatce. Powtórzyłam te czynności wielokrotnie, aż oddech nie powrócił do normy. - A teraz wymień mi pięć smerfów. - poprosił.

- Po co? - zapytałam zdezorientowana.

- Po prostu to zrób. Zapomniałem jak się nazywają. - nalegał.

Zamknęłam oczy, aby skupić się na jego prośbie, a nie na kołataniu serca. - Ymm.. Ważniak, Osiłek, Smerfetka, Maruda i Ciamajda. - wymieniłam na palcach, aż doszłam do pięciu. 

- Super, dziękuję. - uśmiechnął się ciepło. - Lepiej? - zapytał. Spuściłam swój wzrok na ręce, dopiero teraz uświadamiając sobie, że chłopak trzymał je w swoich dłoniach. Przestały drżeć, a ciałem nie targały już spazmy dreszczy.

- Mhm.. - mruknęłam. Wciągnęłam sporo powietrza w płuca i odetchnęłam z ulgą. Chłopak uniósł się i zajął miejsce obok mnie. Oboje siedzieliśmy w ciszy. Czułam się dziwnie źle z tym, że widział mnie w takiej sytuacji. To nie było normalne, a właściwie nie wiem nawet co to było, ale byłam wdzięczna, że mi pomógł.

Chłopak dźgnął mnie palcem w żebro, dlatego zrobiłam to samo. Powtórzył te czynność, więc ja też. Przestał na moment, a po chwili tracił mnie łokciem przez co uniosłam kąciki ust i mu oddałam. Te czynność też powtórzył, ale tym razem ja zakończyłam zabawę. 

- E, Marudo. - zaczepił mnie.

- Ciamajda. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Dziękuję. - powiedziałam patrząc na stopy.

- Co?

- Dziękuję. - powtórzyłam głośniej.

- Co takiego? - skrzywił się nastawiając ucho.

- Dzię.. - powiedziałam ponownie i zorientowałam się, że robi sobie żarty. - Głupi jesteś. - tręciłam go pięścią w ramię. - Czemu przyszedłeś? - zadałam pytanie.

- Zauważyłem, że wyszłaś - wzruszył ramionami.

- Co to było Zack? - zapytałam nieco ciszej, odwracając głowę w jego stronę.

- Wydaje mi się, że miałaś atak paniki. - odpowiedział jakby przybity, tak samo cichym głosem co i ja. - Chcesz porozmawiać? - zapytał, a ja poczułam, że patrzy na mnie.

Jednak zanim zdążyłam coś powiedzieć drzwi sie otworzyły, a w nich stanęła Susan. - Nie. - odpowiedziałam od razu i prędko wyszłam z szatni. Nie chciałam, aby Susan, ani ktokolwiek inny wiedział, o tym co tu się stało. Wystarczy, że Zack o tym wie. 

Jemu ufam bardziej niż sobie.

Usłyszałam kroki chłopaka na korytarzu, chwilę po tym ja wyszłam z pomieszczenia. - Hej dzieciaku, czekaj! - krzyknął i zbliżył się do mnie w paru dużych krokach. Pociągnął mnie za rękę, zatrzymując i obrócił w swoją stronę. - Nie uciekaj ode mnie.

Sunshine In My Head | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz