11. Jesteś zazdrosna

120 8 0
                                    

Kylie's POV

Siedziałam właśnie w te poniedziałkowe popołudnie, nudziłam się, pijąc sok pomarańczowy i obserwując jak każdy zajada się stołówkowym obiadem. Ja przez swoją chorobę nie mogłam jeść szkolnych dań. Według lekarza były za ciężkie i mogłaby mi zaszkodzić. 

A co do Zacka to praktycznie cały weekend żadne z nas się do siebie nie odezwało. To były jedne z naszych cichych dni. Parę razy chciałam coś napisać, ale wtedy dopadały mnie myśli, że to on ma jakąś huśtawkę nastrojów i to jego wina. Ale mimo to, nie lubiłam tych momentów kiedy się kłóciliśmy. Chyba nikt nie lubił się sprzeczać ze swoim najlepszym przyjacielem.

Podczas kiedy tak rozmyślałam, nagle ktoś postawił przede mną tacę z jedzeniem. Ale nie tym co wszyscy. Te wyglądało jakoś lepiej. A tym kimś był nie kto inny jak sam Zack Villin.

- Co to? - zapytałam, patrząc na niego niezrozumiale, kiedy usiadł naprzeciwko mnie.

- Jedzenie. Smacznego. - uniósł kąciki ust.

- Widzę, że jedzenie. Ale skąd je wziąłeś? Tutaj nie ma takiego ładnego jedzenia... - zdziwiłam się, oglądając równo pokrojone łódeczki z ziemniaków i idealnie przysmażoną pierś z kurczaka.

- Teraz już tak. - skwitował. - I lizak. Cytrynowy, taki jaki lubisz. Nie na przeprosiny, ale na udobruchanie Cię. - popatrzył na mnie ciepłym wzrokiem.

- Czuje sie przekupiona. - ożywiłam sie nagle, widząc mojego ulubionego lizaka. - Nie chcesz mnie otruć, prawda? - spytałam podejrzliwie. Jedzenie wyglądało naprawdę smacznie i naprawdę miałam na nie wyjątkową ochotę.

- Oczywiście że tak, w mięsie jest środek na przeczyszczenie, uważaj. - pokiwał twierdząco głową.

Uśmiechnęłam się na to i zaczęłam powoli zajadać się swoim daniem. Dziś był ten dzień, gdzie byłam potwornie głodna i mogłam zjeść wszystko. Dosłownie. 

Jednak mój lunch jakby stracił smak, kiedy do naszego stolika podeszła Harper.

Ale gdyby ona tylko podeszła to okej, jestem w stanie to wytrzymać. Chociaż nie, wtedy nadal bym jej nie lubiłam. Ale wracając, ona podeszła i pocałowała każdego z chłopaków na powitanie w policzek.

Każdego.

Po kolei.

Nawet Dylana.

Kończąc na moim Zacku.

Tak moim. Skoro on nie będzie się dzielił mną, cokolwiek to znaczy, to ja nim też nie.

Ominęła tylko Willa. No i Matta. Nawet mi się go żal zrobiło.

Zatrzymałam widelec w połowie drogi i z otwarta buzią patrzyłam jak te wysokie, blond kudły całują w policzek mojego przyjaciela, a ten na to pozwala. POZWALA I NIC NIE ROBI. Myślałam, że szmatę wzrokiem zabije. 

- Cześć chłopcy. - przywitała się słodkim, dziewczęcym głosem. 

Udław się powietrzem proszę. 

Moją cały czas otwartą buzię, zamknął Zack, podnosząc się nieco i dwoma palcami chwytając moją żuchwę.

- Cześć chłopcy. - powtórzyła Zoe, naśladując ją ruchem dłoni i piskliwym głosem. - Czego nie zrozumiałaś u Maddy w słowach "Z A J Ę T Y"? - zapytała wściekle, literując ostatnie słowo. - Cyrk jest dwie ulice stąd, jakbyś się zgubiła. - warknęła. 

- Boże nie złość się tak, bo ci będą włosy wypadać. - odpowiedziała, wielce zszokowana. 

- Żeby tobie zaraz, ten spalony blond, nie wypadł. - warknęła zirytowana.

Sunshine In My Head | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz