15. Podobam Ci się?

121 7 0
                                    

Kylie's POV

- Luca! - zawołałam zrezygnowana. Zdecydowanie potrzebowałam większej walizki, tej nawet kolanem, upchać nie mogłam. - Lucas!!! - wydarłam się ile sił w płucach, kiedy chłopak nie odpowiadał.

- Boże, co się drzesz? - skrzywił się, pojawiając się w moim pokoju.

- Walizki nie mogę zamknąć, usiądź na niej. - rozkazałam, klęcząc przed bagażem.

- Masz walizkę dwa razy większa ode mnie i nie dałaś rady się zmieścić? - zdziwił się, na co spiorunowałam go wzrokiem. - Po co ci tyle ubrań, to na tydzień, a nie miesiąc. - skrzywił się, unosząc jedna połówkę walizki do góry.

- Pomagasz czy nie? - strzeliłam go po łapach, nim zaczął grzebać w środku. Naprawdę starałam się spakować minimum moich najpotrzebniejszych rzeczy, nie moja wina że mam ich dużo.

Szatyn westchnął, charcząc przy tym jak świnia, a kiedy już przewrócił oczami, usiadł na walizkę, a ja powoli zasuwałam suwak. - Tampony wzięłaś? - zapytał nagle.

- Spadaj baranie. Ty pamiętaj, żeby zupek chińskich nie zapomnieć. I kabanosów. - odbiłam piłeczkę.

- Kabanosy to sama będziesz chciała. - prychnął.

- Możecie się tak nie wydzierać, wszyscy śpią, jest piąta rano. - upomniała nas moja mama, wchodząc do pokoju, rozjuszona. - O której mam was zawieźć? - dodała po chwili.

- O szóstej. - odpowiedziałam.

- Może spakuje wam tego obiadu ze wczoraj? Zjecie sobie po drodze. - zastanowiła się.

- Ciociu, proszę cię, to luksusowy hotelu, a nie obóz w dziczy. - skrzywił się Blake, wstając z mojej walizki.

- No, ale dobre jest, przecież.. - ciągnęła.

- Mamooo.. - jęknęłam.

- Dobra jak chcecie. Pospieszcie się. - poprawiła swój żółty szlafrok i wyszła z pokoju.

- A ty masz wszystko? Ładowarkę, szczoteczkę, przynajmniej trzy pary bokserek, skarpetki? - wymieniałam. Znając jego to najchętniej spakował by się w reklamówkę, dwie pary majtek, które starczą mu na ponad tydzień, ze trzy koszulki, jedne spodnie i tyle.

- Boże, gaci nie mam. - zerwał się nagle i pobiegł do siebie. Przewróciłam oczami  z lekkim uśmiechem i wróciłam do poprzedniego zajęcia. Podniosłam się i sprawdziłam każdą najmniejsza szufladę w moim pokoju, czy aby na pewno wszystko mam. Moja uwagę zwrócił, leżący na biurku srebrny sygnet mojego przyjaciela. Nadal go miałam i zazwyczaj nosiłam go na palcu prawej dłoni, którą była zabandażowana. Wzięłam go do ręki i obracałam w palcach, a przed oczami miałam moment kiedy mi go dał. Tego samego dnia, słyszałam dużo nieprzyjemnych słów od cheerleaderek z przeciwnej drużyny, w trakcie przerwy, rozbiłam lustro, rozcięłam sobie dłoń, a chłopcy wygrali mecz. 

- Kylie.. sama zrobiłaś sobie krzywdę? - dopytywał, jakby niedowierzał. - Dlaczego to zrobiłaś? - chwilowo zerknął na moją twarz, a potem wrócił do dłoni i delikatnym ruchem zdjął zabrudzony papier. 

- Ja.. - zaczęłam, ale nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mogłam mu powiedzieć co zrobiłam, ale też nie chciałam go okłamywać. - To niechcący. - wyznałam. Nie do końca była to prawdą, ale też nie skłamałam. Nie zrobiłam tego celowo. - Osunęła mi się ręka, jak siedziałam na ławce w szatni, jakieś ostre, niebezpieczne je mają. - tym razem nie powiedziałam prawdy i czułam się z tym okropnie. 

Nie mówił nic, a jedynie przyglądał się mojej ranie. Twarz miał kamienną i nie potrafiłam wyłapać z niej żadnych emocji. - Powinien obejrzeć to lekarz. Albo chociaż szkolna pielęgniarka. - odezwał się w końcu.

Sunshine In My Head | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz