32. Digoksyna

84 4 0
                                    

Zack's POV

Jechałem, aby wypełnić kolejne zlecenie. Dostarczanie dragów i koszenie za nie hajsu stało się moją codziennością, tak jak powrót do grupy Valaca i jego koleżków oraz każda z rzeczy, z którymi obiecałem jej skończyć. To wszystko znów zagościło w moim życiu. Byłem wkurwiony, bo nie leżało mi bycie jego chłopcem na posyłki, ale robiłem to, bo musiałem.

Nie pozwoliłbym na powtórkę z rozrywki, a niewiele mi brakowało do wygranej.

Wjechałem na trawnik jakiejś posesji, przy okazji rozjeżdżając kilka ładnych kwiatków. I znowu o niej pomyślałem. Właściwie nie wychodziła z mojej głowy. Nawet głupie badyle mi o niej przypominały i myślałem czy byłyby dla niej wystarczające albo czy mogłyby się jej spodobać. Nie mogłem o niej zapomnieć nawet na moment, bo gdzie nie byłem, tam wszystko dawało mi znać o jej obecności. Jej włosy były wszędzie, w samochodzie, w łazience, na moich ubraniach, na łóżku, w każdym kącie naszego świata.

Nawet, kurwa, w dupie je miałem! 

Pościel coraz mniej pachniała jej zapachem, ale póki był wyczuwalny łatwiej mi było zasnąć. Nie byłem w stanie jej zmienić, tak jakby jakaś siła trzymała mnie i zakazała czegokolwiek z tym robić. Stale dokupywałem jakieś przekąski, które lubiła, a nawet dostałem kartę stałego klienta w jakiejś drogerii, bo przynajmniej dwa razy w tygodniu chodziłem tam i kupywałem dla niej kosmetyki.

Wystarczyło spojrzenie na stół, kanapę czy kabinę prysznicową, a widziałam nas razem, wręcz czułem jej ciepłe ciało pod opuszkami palców. To jak pozwala mi się sobą zająć i pokazać, że jest moją obsesją. 

Jej kuszące, pełne wargi, moje ulubione, brązowe oczy, dla których przepadłem, tego samego koloru włosy, którymi uwielbiałem się bawić, rumiane policzki, piersi, które wielkością idealnie pasowały do moich dłoni, pośladki, na których lubiłem zostawiać ślady swoich rąk, perfekcyjne ciało dopasowane do moich ramion, drobne dłonie, które zatapiała w moich włosach. Jęki, wydobywające się z jej gardła, które brzmiały jak symfonia, serce, które mi oddała, a które ja doszczętnie zniszczyłem i każda jej cecha czy wada, które uwielbiałem, a to wszystko straciłem przez swoje głupie decyzje. Paraliżował mnie strach, że mogła stać się ofiarą moich wrogów, bo ją kochałem, dlatego każdemu komu ufałem, kazałem mieć ją na oku. Pewnie obawiał bym się mniej, gdyby nie wiedział, że ma zdolność do pakowania się w kłopoty.

Zdecydowanie odjebało mi przez tą dziewuchę.

Agresywnym krokiem wysiadłem z auta i udałem się do chaty jakiegoś dzieciaka, który ewidentnie miał zbyt bogatych starych i zbyt wysokie mniemanie o sobie, bo chyba myślał, że dzięki pieniądzom rodziców, narkotykom i alkoholi zdobędzie przyjaciół. A prawda była taka, że każdy z tych, którzy byli w środku tego domu byli zgnici i przeżarci fałszywością.

Wszedłem do środka, krzywiąc się na woń trawki i tłumu dzikich nastolatków. Ominąłem rzygającą do zlewu w kuchni dziewczynę i pożerającą się przy ścianie parkę.

My też tak wyglądaliśmy? 

Kurwa, nie, my nie byliśmy jak dwa glonojady, które się do siebie przyssały. Teraz byliśmy nikim, bo nas  już nie było. 

- Gdzie gospodarz? - zapytałem bez emocji jakiegoś chłopaczka, który już szykował sobie działkę. Rozszerzył oczy na mój widok.

O, więc byłem znany.

- Zapomniałeś języka w gębie? - miałem serdecznie dość dzisiejszego dnia i chciałem jak najszybciej skończyć te szopkę. Musiałem jeszcze skoczyć w dwa miejsca, dostarczyć towar, byłem obolały po treningu i na dodatek musiałem w końcu zjawić się w szkole, bo rodzice zaczęli interesować się moimi nieobecnościami i ocenami.

Sunshine In My Head | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz