Prolog

354 47 4
                                    

Kylie

Kiedy w moim życiu byłam pewna, że będę jedną z tych, która zmieni świat. Od dziecka miałam taki zadziorny charakter, co nie raz ratowało mi dupę, a jeszcze częściej wpędzało w kłopoty. Jako mała dziewczynka byłam byłam córeczką tatusia. Nie pamiętam dokładnie, bo nie stało się z dnia na dzień, ale w którymś momencie po prostu czar prysł. Nie wiem czy to dlatego, że dorosłam i zaczęłam dostrzegać jego wady i stawiać mu się kiedy chciał kolejny raz zostawić na mojej skórze siniaka czy może wtedy kiedy urodziła się moja młodsza siostra.

Problemem było to, że im starsza się robiłam tym więcej demonów rodziło się w mojej głowie, a to zaczynało mnie przerastać. Roztaczały one wokół siebie mrok, z którym z czasem zaczęłam się zaprzyjaźniać. Byłam żywiołem, którego bałam się ją sama, bo kiedy już był, miał taką siłę, że niszczył wszystko wokół. Nie umiałam go kontrolować, nawet nie chcialam, jedyne czego pragnęłam to bycie wolną.

Uparcie szukałam swojego światełka w tunelu. Mogłam sobie szukać, ale patrzyłam w zła stronę i nie widziałam skarbu który mam pod nosem.

W naszym domu zawsze było głośno, być może za sprawą dziecka, a być może przez moich rodziców, kłócących się tak poważnie, że nie raz już jako parolatka siedziałam na schodach i słuchałam czy nie muszę interweniować. Ojciec sędzia, matka prawnik, chociaż zbyt przestraszona by obronić samą siebie, tak jak broni klientów na rozprawie. Kochałam ich kiedyś najmocniejsza na świecie, teraz ich nienawidzę. Są ze sobą nie dla siebie, bo ich miłość dawno wygasła, a dla ludzi, bo w tej rodzinie opinia publiczna i dobre zdanie są ważniejsze od relacji rodzinnych. Wiem, że jestem problemem, bo wiele razy mi to powtarzali. Dążyłam do perfekcji, aby choć trochę ich zadowolić, a szczególnie ojca, bo szukałam w nim tego ideału jakim był dla kilkuletniej dziewczynki.

Mimo to uśmiechałam się często i szeroko, żeby zakryć cały ból tak jak bluzki z długim rękawem i nogawki spodni zakrywają fioletowa skórę.

Dusiłam się przy nich, ale lubiłam ból, bo on sprawiał, że czułam życie. Chociaż czuć go nie powinnam, bo nie żałowałam samej siebie, więc inni też by mnie nie żałowali. Byłam złym człowiekiem, wiedziałam to i zasługiwałam też na ostatni krąg piekła. Może gdybym nie była egoistką, nie cierpiałoby przeze mnie tyle osób. Ale byłam, bo to mój sposób na ochronę.

Może gdzieś na świecie czekało na mnie szczęście. Może to szczęście miało ciemne oczy i prawie dwa metry. Może kiedyś to szczęście miało zabrać ode mnie całe zło. Może miałam jeszcze zaznać szczęścia. Ale może. I tylko może.

Miałam grube mure, a on zachowywał się jakby miał klucze do furtek w każdym z nich. Chciał mnie ratować, chociaż nie byłam nic warta. Na niego też nie zasługiwałam, bo on był zbyt dobry, żebym go krzywdziła. Nie widziałam go, chociaż sam zapalał latarkę szukając mnie w moim prywatnym mroku. Ja byłam głucha i ślepa na jego wołania. Wolałam pakować się w kłopoty, żeby ratować innych przed sobą samą.

Bo taka byłam. I chuj.

Sunshine In My Head | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz