34. Wybaczenie

132 5 3
                                    

Zack's POV

Myślałem o śmierci. O tym jak mogłaby wyglądać, jak skończyłbym życie. Życie bez niej. Bez słońca, otoczony mrokiem. Nawet nie rozważałem opcji, w której ona, jak to w tych wszystkich dennych książkach i filmach, odchodzi, a ja codziennie muszę żyć ze świadomością, że jej już nie ma. Nie wyobrażałem sobie jak miałbym normalnie funkcjonować, wiedząc, że kiedy zakradnę się oknem do pokoju dziewczyny, jej tam nie będzie, nie spotkam jej na szkolnym korytarzu, nie zaproszę na bal na ukończenie szkoły, nie przytulę, nie obudzę się przy niej, nie poczuję ciepła je skóry i nie zobaczę najpiękniejszego uśmiechu jaki widziałem.

Walczyła o życie na stole operacyjnym, a ja uświadomiłem sobie jak kruche jest życie. Zniósłbym każdą krzywdę, ale nie jej śmierć. Nie mogła mi tego zrobić.

Byłem pewien, że już wariuję, na przemian siedząc albo drążąc dziurę w podłodze, przez chodzenie od jednej do drugiej. Szpitalne ściany widziały więcej niż jakikolwiek człowiek na świecie, a jeszcze więcej wysłuchały moich modłów. Nawet kościół tyle nie słyszał. Nie zakładałem scenariusza, w którym lekarz wychodzi i przekazuję nam wiadomość o nieudanej operacji, ale tak ktoś z góry mógł pokarać mnie za wszystkie moje przewinienia.

A mogłem pozwolić, aby Brown zapaliła jointa z Jezusem, może faktycznie załatwiłby nam przody u ojca.

Uśmiechnęłam się na wspomnienie jej pijackich bredni, kiedy kłóciła się ze mną na jednej z imprez. Teraz wściekanie się i obrażanie dziewczyny na mnie było czymś czego cholernie pragnąłem.

Wszystko działo się tak szybko. Przyjechała, trzymałem ją w ramionach, rozległ się huk, który mnie ogłuszył, poczułem krew na dłoni, upadła i chociaż umierała w moich rękach to się uśmiechała. Nie chciała abym jej zapomniał, a ja nie chciałem zapominać, a móc tworzyć z nią nowe wspomnienia. Prosiła żebym się nie obwiniał, ale to z mojego powodu właśnie ją kroili.

Kurwa jak to w ogóle brzmi. Nic takiego nie powinno mieć miejsca.

Zastanawiałem się, kto wezwał policję i karetkę, która zjawiła się tuż po tym jak Kylie zamknęłam oczy. Przejęli ją ode mnie i nie pozwolili jechać z nimi, dlatego trzymałem jej dłoń póki nie zamknęły się drzwi pojazdu. Powiedziałem, że będę jechać za nimi, a ratownik uznał, że nie powinienem w takim stanie prowadzić samochodu. Miałem w to całkowicie wyjebane i w drodze błagałem Boga, aby mi jej nie zabierał.

- Musimy pana przesłuchać. - powiedział policjant, zatrzymując mnie przed wejściem do auta.

- Nie.. ona umiera, nie mogę.. - mieszałem się.

- Brał pan udział w przestępstwie, nie mogę pana puścić. - zapierał się.

Pierdolony gnój.

- Powiem wszystko co wiem, dostarczę dowody, ale musze za nimi jechać. - ogarniała mnie panika.

- Musi pan.. - zaczął.

- Błagam, nie mogę jej stracić. - mój głos drżał.

- Mark. - odezwała się druga policjantka. - Niech jedzie. - przeniosła na mnie wzrok.

Mężczyzna westchnął i milczał dłuższą chwilę, a ja byłem bliski rozpierdolenia wszystkiego wokół.

- Jedź i nie spierdol tego. - powiedział w końcu, a ja pokiwałem energicznie głową. - Jutro ci nie odpuszczę! - zawołał, ale już nie patrzyłem na niego, a ładowałem się do dodge'a.

Wyjeżdżając, zauważyłem jedynie, że aresztowali wszystkich, a brakowało im jedynie Valaca. Gość spierdolił, ale nie to było teraz moim zmartwieniem

Sunshine In My Head | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz