Albert: Widziałeś moje wpracowanie?
Jack: Tak, naprawdę wykonałeś dobrą robotę!
Albert: Dziękuje, tato.
Albert: Czemu wszyscy się na mnie gapicie?
William: Właśnie nazwałeś Jacka tatą.
Albert: Nie, nie nazwałem. Powiedziałem "dziękuje, Jack".
Jack: To mnie nie uraża jeśli widzisz mnie jako osobę odgrywającą ojcowską rolę w twoim życiu.
Albert: Nie widzę cię jako ojcowską rolę. Jeśli jesteś dla mnie jakąś rolą to to... Wkurzającą. Rolą do wkurzania mnie.
Louis: Hej, okazuj swojemu tacie trochę respektu!
Albert: Nie nazwałem go tatą!
Moran: Hej, zostawcie Alberta w spokoju. Moje dziewczyny też czasem nazywają mnie tatą.
Albert: Co- HALO, ludzie, naskoczcie na niego, to on ma problemy, nie ja!
William: O tym wiemy od dawna, ale to stare wieści.
Louis: To po prostu urocze, że Jack jest dla ciebie jak ojciec.
Albert: Nie nazwałem go ojcem, uwierzcie!
Jack: Spokojnie, zostawcie go. Ja ci wierzę...
Albert: Dzięk-
Jack: ...synu.
***
Headcanon: jak bardzo Albert nie chce tego przyznać, to traktował Jacka jak ojca. Dodaje to według mnie więcej charakteru obu tym postaciom. Jack początkowo aspirował do bycia father figure również dla Williama i Louisa, ale oni nigdy nie znali tego, jak to jest mieć rodziców, nie czuli potrzeby relacji rodzinnej poza braterską, z sobą i Albertem. A Albert... Miał ojca. Dysfunkcyjnego, okropnego ojca, który z ojcostwem nie miał za wiele wspólnego. Dlatego zawsze pragnął prawdziwej relacji z rodzicem. I Jack to Albertowi zapewnił, nie był tylko losowym kamerdynerem który nauczył go zabijać, a osobą starającą się być modelem rodzicielskim.
Za to kto inny nigdy się nie poddał z próbą bycia father figure Williama: Moran, jego najwierniejszy żołnierz. "I wanted to be William only hero" he really said, ten gość dosłownie ma swój dad arc. Nie trzeba mówić, że to obróciło się przeciwko niemu, bo w oczach Williama stał się kimś, kto wypełni każdy jego rozkaz, kto zginie dla niego. Bardziej pionkiem w grze niż osobom.
Ale mam ochotę napisać one-shota o młodości Louisa, Williama i Alberta pod okiem Jacka i Morana. I FRED. Nie zapominać o Fredzie, underrated boy.