Top 10 moich ulubionych postaci z Moriarty'ego:
10. Billy The Kid/Henry Antrim - superowo, z grubej rury, czyli zaczynamy od typiarza, którego chyba znają naprawdę nieliczni. Nie ma w anime, w mandze pojawia się dość późno, ale już zdążył skraść moje... No właśnie nie serce. Bardziej umysł, który nie może powstrzymać myśli, że coś z tym człowiekiem jest nie tak, że on zrobi coś czego się nie spodziewamy. Ma BARDZO smutną historie, dużo niewyjaśnionej traumy i potencjału jak stąd do tam gdzie rośnie pieprz. Jest dla mnie jak William dla Sherlocka, największą zagadką.
9. Sherlock Holmes - jako postać jest napisany pięknie, fenomenalnie. Jego rozwój, który możemy oglądać na łamach serii jest cudowny, naturalny. Relacja Sherlock-William to jeden z najbardziej dopracowanych elementów serii. Jest postacią zabawną gdy jest taka potrzeba, a śmiertelnie poważną, gdy potrzeba jest inna. Mimo wszystko jest u mnie na miejscu dziewiątym, bardzo wysokim, ale no właśnie, mogłoby się wydawać że będzie bliżej top 5... Jednak za trudno mi wybaczyć jego seksizm i chamskie zachowania wobec innych ludzi.
8. Moneypenny - królowa. Absolutna królowa. Na początku, przed timeskipem po prostu ją uwielbiałem, w tym jaka jest porządna, ogarnięta, a jednocześnie badass i ogromnie odważna na misjach. Ale po timeskipie? POKOCHAŁEM JĄ. To jak bardzo cieszyła się ważniejszą rolą na misjach jest takie kochane, a jak pobiła tamtą ludzką kanalie? GRATULUJE ZACHOWANIA ZIMNEJ KRWI. No i jest mega dobrą przyjaciółką dla Bonda i Morana, jest cudowna.
7. Fred Porlock - pamiętacie mój rozdział o tym, że kocham Freda Porlocka??? Jeśli tak, to wiecie czemu go kocham. Quiet kid, który jest absolutnym słodziakiem (pewnie ma backstory 2137 razy mocniejsze niż cokolwiek co istnieje).
6. William Moriarty - szczyt pisania dobrego głównego bohatera. Jeden z najlepszych main character w historii anime. Jest skomplikowaną osobą, skomplikowanym złoczyńcą, którego zamiary są zrozumiałe, lecz czyny złe. Zrobił wiele złego, ale w jego drodze do szukania swojej pokuty... Jestem w stanie mu wybaczyć. Motyw jego zaburzeń psychicznych został pokazany z szacunkiem, kto przeżywał podobne rzeczy jest w stanie się z tym utożsamić, a wyjście z sytuacji w której mimo wszystko wybiera on życie jest nadzieją dla każdego człowieka.
5. John Watson - złoty człowiek, ostoja normalności wśród tego pokręconego świata. Podoba mi się, że Yuumori Watson rzeczywiście coś robi, a nie jak w wielu interpretacjach tej historii, gdzie jest tylko od mówienia czegoś, co Sherlock już wie. Podoba mi się jego wyraźnie zarysowany charakter moralny, jego relacja z Mary jest taka słodka, a jego przyjaźń z Sherlockiem to jedna z moich ulubionych dynamik na świecie. Jeśli świat się będzie walił, wiem że Watson będzie tym, który totalnie nie będzie miał pojęcia co robi, ale będzie starał się ze wszystkich sił.
4. Zach Patterson - typ jest dokładnie taki jak ja. Pewnie ma jakiś dwunastu fanów i ja jestem tym jednym z nich, ale gdyby miał tysiąc fanów to też byłbym jednym z nich. Będąc szczerym, gdyby Patterson miał tylko jednego fana, to ja nim będę. Jeśli będzie miał zero fanów, to znaczy że umarłem. Znajduje w nim coś kojącego, coś uderzającego "literally me". Chyba to, że jest takim cichym sigmą, szpiegiem dla Williama, cudownym przyjacielem dla Bonda, jedyną moją nadzieją na to, że dowiem co się dzieje u Lestrade'a po timeskipie i interesuje mnie jego dynamika z resztą postaci. Halo, jak on poznał Williama (pewnie nie ma to żadnego znaczenia)(muszę wiedzieć, bo inaczej wybuchnę).
3. Louis Moriarty - mój ulubiony z braci Moriarty. Podoba mi się jego wyraźnie zarysowany charakter, to jak bardzo od początku czuje się gorszy od Williama i jego droga, rozwój by stać się samodzielną osobą, dumną z bycia Louisem, a nie dumną z bycia bratem Alberta i Williama. Moment w którym zaczyna odsłaniać swoją bliznę, zaczynając się akceptować? Kocham. Bardzo podoba mi się także jego wątek z Sherlockiem, który zaczyna się od nieskrywanej niechęci, a kończy na tym, że Louis akceptuje jak wyjątkową osobą jest detektyw dla jego brata i jest w stanie być mu za to wdzięcznym - nawet jeśli osobiście go nie lubi. Plus jest milion pięćset z sto dziewięćset lepszym liderem dla drużyny, niż William i Albert kiedykolwiek mogliby śnić by być.
2. Panna Hudson - jeśli świat mnie nie będzie chciał, wiem że Hudson będzie mnie chciała. Ona jest taka kochana, nawet jak na pierwszy rzut oka wydaje się surowa dla Sherlocka i Watsona, to życzy im najlepiej na świecie. Musi być twarda, ale mimo tego dawno nie widziałem tak słodkiej postaci. Absolutnie wymiata, lubię patrzeć jak czasem opierdala Sherlocka za to co złego zrobił. Dobrze napisana postać kobieca w yuumori, które raczej z tego niestety nie słynie :(( KOCHAM JĄ
Honorowe wyróżnienie: Charles Dickens - NIE JESTEM W STANIE UJĄĆ W LUDZKICH SŁOWACH JAK BARDZO KOCHAM TEGO GOŁĘBIA. JA WIEM, JA WSZYSTKO ROZUMIEM, ROZUMIEM ŻE WSZYSCY MYŚLĄ ŻE TO ŻART ALE TO NIE JEST, DAMN, ON JEST PO PROSTU TAKI UROCZY. DAŁBYM GO NA PIERWSZE MIEJSCE ALE NIE CZUŁBYM SIĘ Z TYM FAIR WOBEC POSTACI CO TAM BĘDZIE. SPÓJRZCIE NA CHARLESA, NIE ZROBIŁ WAM NIC ZŁEGO, PRZYNOSIŁ ALBERTOWI NADZIEJE DO ŻYCIA (a to cholernie ważne, bo uważam Alberta za przepięknie napisaną postać, chociaż jako osoby... Boje się go), NIE PRZEPADAŁ ZA MYCROFTEM (Mycky, lubię cię, ale zasługujesz na jakiś slender czasem), I PO PROSTU MA TAKI ŚMIESZNY GOŁĘBI PYSZCZEK, JEST CUDOWNY. Chciałbym takiego gołębia w prawdziwym życiu.
1. James Bond - chyba każdy się tego spodziewał. Czy muszę mówić dużo? Komfortowa postać. Totalnie do niego simpuje. Jest dla mnie idealny i najlepiej napisany z całej tej zgrai cudownie napisanych postaci. Ma w cholerę traumy, o której wszyscy wydają się zapominać i stworzył na naprawę świata zupełnie inny sposób niż poznajemy od początku historii, przekuwając własne złe doświadczenia w coś pozytywnego. Podoba mi się to, że gdy drużyna Moriarty'ego przez większość historii wydawała się walczyć ze złymi, to Bond wyciągał rękę do tych ludzi, którzy nie mieli szans. Lepszy sposób na naprawę społeczeństwa, będąc szczerym. Pokochałem jego charakter: kreatywność, inteligencję, niezależność, ale zarazem dużą samoświadomość, to że lubi siebie takim jakim jest, ale nie przypisuje sobie wszystkich zasług. Cholernie ujmuje mnie to jakim on jest dżentelmenem, ta jego urocza delikatność, gdy wie że spieprzył to przeprasza, a to jak obronił tamtą kobietę przed napastliwym mężczyzną? To nie powinno być nic nadzwyczajnego, ale bądźmy szczerzy, rzadko kiedy w swojej ludzkiej naturze chcemy się komuś narazić. Bond taki nie jest, nie pozwoli na łamanie jego kompasu moralnego i praw ludzi. Jeśli chodzi o prawa człowieka... Jego postać tak pięknie krzyczy o prawa ludzi transpłciowych. I kocham to, co on reprezentuje. Bycie trans to nie jest jego cecha charakteru, ale nie jest jednak to tez przemilczane gdy transpłciowość ma jakiś wpływ na jego życie, w momencie gdy ma. Gdy Moran zaprzecza jego tożsamości, ma prawo się wkurzyć i pokazać kim jest. To nie jest pozwalanie sobie na za dużo, lecz walka o podstawowe prawa ludzi. I chociaż Bond używa zaimków he/they (ja używam tylko he, gdy o nim mówię, ponieważ tak jest łatwiej w języku polskim, ale dla tych którzy nie wiedzieli, James to kanonicznie mężczyzna używający zaimków he/they!) to nie jest to tez tak na siłę, netflixowsko wepchnięte, po prostu tak jest, jest to jakiś sposób w jaki się do niego zwracają i w jaki on o sobie się zwraca, a nie krzyczane na każdej stronie jako jego jedyna charakterystyka. Tak właśnie pisze się dobre queer postacie. Tak się właśnie pisze dobre postacie. JAK JA GO KOCHAM, JAKI ON MA SWAG (a poza tym jest tak cholernie uroczy i przystojny i gorący na raz lmao).
Yo, podzielcie się swoimi ulubieńcami albo chociaż razem ze mną pochwalajcie naszego pana i zbawcę Bonda, hurra! 🙏