chapter XIII

1.6K 45 27
                                    

"Jest dla mnie kimś wyjątkowym" - odtwarzałam to nagranie chyba z milion razy i za każdym z tych razy miałam ogromy uśmiech na swojej twarzy. Byłam zdziwiona, że Kylian w ogóle udzielił takiego wywiadu, ponieważ zazwyczaj nie rozmawiał o swoim życiu prywatnym, jednak podświadomie czułam, że mógł to zrobić by udowodnić mi że z Marie naprawdę nic go nie łączy. Oczywiście od razu po tym jak wyszłam z wanny zadzwoniłam do Mindy, która już zdążyła zaplanować Kylianowi i mi wspólne życie z dwójką dzieci. Ta dziewczyna jest nienormalna...

-Mins, nie napalaj się tak. To że tak powiedział nic szczególnego nie znaczy- oznajmiłam, gasząc entuzjazm brunetki.

-Boże, Alice czy Ty możesz zrozumieć, że naprawdę zasługujesz na miłość i że ten chłopak naprawdę coś do Ciebie czuje? I tak wiem, że zaraz powiesz, że staję po jego stronie, ale kurde widziałam jak dzisiaj na meczu szukał Cię wzrokiem i do tego ten wywiad... Musisz mu wybaczyć.

-Przepraszam Cię Mins, ale już jest mega późno, pogadamy jutro-oznajmiłam po czym odłożyłam telefon na stolik nocny. Wiedziałam, że brunetka będzie zła za to jak ją potraktowałam, ale naprawdę nie chciałam już wałkować tematu Kyliana w dodatku było już grubo po północy, dlatego chciałam pójść spać.

Zasnęłam bardzo szybko jednak coś przerwało mój piękny sen, a tym "czymś" okazał się dzwonek do drzwi. Poderwałam się na równe nogi i wyciągnęłam z pod łóżka pistolet, który trzymałam na tak zwaną czarną godzinę po czym najciszej jak się tylko dało podeszłam do drzwi wejściowych. Spojrzałam przez judasza i odetchnęłam z ulgą zauważając Kyliana, który opierał się o drzwi. 

Co Ty tu robisz? Jest środek nocy!- warknęłam otwierając drzwi do siebie przez, co brunet runął na mnie z całą siłą. - Piłeś- oznajmiłam próbując go od siebie odciągnąć.

-Tylko troszeczkę, ale nie gniewaj się na mnie brzoskwinko- przewróciłam oczami słysząc bełkot bruneta po czym pomogłam mu dojść do salonu. -Nie było Cię na meczu- dodał robiąc smutną minę. -Ale nie masz czego żałować, graliśmy do dupy- wzruszył ramionami po czym rozsiadł się wygodnie na sofie.

-Oglądałam mecz w domu i faktycznie nie było za dobrze, ale na szczęście Neymar Was uratował- oznajmiłam po czym podałam chłopakowi szklankę wody.

-O tak, wspaniały Neymar, król strzelców, bla,bla,bla... Zróbmy mu ołtarzyk i adorujmy go za jego poświęcenie dla drużyny- zmarszczyłam brwi słysząc prześmiewczy ton Kyliana jednak wiedziałam, że dzisiaj już nie ma sensu wypytywać go o szczegóły.

-Kylian, posłuchaj mnie- potrząsnęłam ramieniem bruneta przez, co skierował swój wzrok na mnie. -Zaczekaj tu! Ja szybko pójdę się przebrać i odwiozę Cię do domu, okej?- zapytałam na co brunet pokręcił przecząco głową. -Kyky, proszę Cię chcę iść spać, rano wstaję do pracy- oznajmiłam błagalnym tonem.

-No to chodźmy spać- zmarszczyłam brwi obserwując jak brunet podnosi się z sofy i nim się zorientowałam byłam już u niego na rękach. Krzyczałam, żeby mnie puścił, bo do cholery jasnej sam ledwo stał na nogach jednak ostatecznie jakimś cudem udało mu się donieść mnie do łóżka. -Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem Cię dzisiaj zobaczyć, przytulić się do Ciebie- szepnął, przyciągając mnie do siebie mocno. W pewnym momencie dłoń bruneta zaczęła niebezpiecznie krążyć po moim ciele, co chwilę zahaczając o moje piersi i wiedziałam, że jak teraz tego nie przerwę to może się to skończyć różnie.

-Cóż, marzenie spełnione, więc możemy iść spać.- oznajmiłam stanowczym tonem przez, co brunet głośno westchnął. - Przypominam, że wstajemy za jakieś cztery godziny- dodałam dzięki czemu brunet się poddał, więc mogłam spokojnie zasnąć.

Die For You K.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz