Budzik zadzwonił o dziewiątej, a czułam się jakby to był środek nocy, ale po kilku minutach walki sama ze sobą wstałam i udałam się do kuchni w celu zrobienia jakiegoś śniadania.
-Co by tu zjeść?- zapytałam sama siebie przeglądając zawartość lodówki. W końcu postawiłam na tosty z avocado i jajkiem. Po jedzeniu zabrałam się za ogarnięcie mieszkania, bo to mój sobotni rytuał. Następnie zajęłam się pracą papierkową związaną z salonem i nagrałam kilka stories na instagram o promocjach, które przygotowałyśmy dla naszych klientek w przyszłym tygodniu.
-W co tak w ogóle mam się ubrać?- zapytałam przyjaciółki stojąc przed olbrzymią szafą, w której większość rzeczy się nie mieściła, a pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu miałam trzy pary spodni, kilka koszulek i bluz i nikt nawet nie pytał czy mi to wystarczy. Ogólnie życie w bidulu dało mi nieźle w kość, ale zawsze lepsze to niż dworzec.
-Spokojnie kupiłam nam koszulki psg. Masz 10* Mbappe- oznajmiła i słyszałam w jej głosie pewnego rodzaju ekstytację
-A co to jest to Mbappe? i poza tym wiem, że trochę przytyłam, ale nadal noszę 8*- krzyknęłam do telefonu oburzona
-Boże, Alice czy Ty się wychowałaś pod kamieniem? Czy faktycznie ten stereotyp o blondynkach jest prawdziwy? Mbappe to nazwisko zawodnika, a 10 to numer z którym gra- walnęłam się z otwartej dłoni w czoło i wraz z przyjaciółką wybuchnęłyśmy śmiechem. -Będziemy z Ethanem u Ciebie za jakieś trzydzieści minut, buźka- rozłączyłam się rzucając telefon na łóżko po czym zabrałam się za szukanie idealnych spodni. Z racji tego, że było lato mój wybór padł na zwykłe spodenki levis 501 do tego na nogi biało-niebieskie nike dunk i słynna koszulka PSG od Mindy.
-Boże ile tu narodu- oznajmiłam lustrując ludzi czekających na wejście do odpowiednich sektorów. Z racji tego, że mieliśmy wykupione bilety na strefę VIP nie musieliśmy czekać tak długo w kolejce i mogłam spokojnie pospacerować sobie po popcorn i colę. Nie spieszyłam się za bardzo, bo chciałam, żeby Ethan spędził chociaż chwilę sam na sam z Mindy. Akurat gdy wchodziłam w swój rząd krzesełek piłkarze obydwu drużyn wychodzili na murawę. Mniej więcej kojarzyłam zawodników z Polski, dlatego swój wzrok skupiłam na zawodnikach z Paris Saint- Germain, a szczególnie na ciemnoskórym chłopaku, który z uśmiechem na ustach machał do widowni. Już miałam siadać na swoim miejscu gdy jakiś bachor 'niechcący' zaczął wymachiwać rękoma przez co cała cola, którą miałam w papierowym kubku wylądowała na mojej koszulce. Poziom mojej złości osiągnął maksymalny wymiar, bo kurde nie oszukujmy się kto chciałby spędzić kolejne dziewiędziesiąt minut w przemoczonej koszulce.
-Wychodzę!-krzyknęłam, obserwując jak niektórzy śmieją się z całej tej sytuacji, jednak po namowach Ethana i błagalnej minie Mindy stwierdziłam, że zostanę do końca, a w czasie przerwy spróbuję wysuszyć koszulkę w toalecie.
Początek meczu zapowiadał się naprawdę interesująco. Nawet dla kogoś takiego jak ja kto się totalnie na tym sporcie nie zna. Cały czas przy piłce byli Francuzi, ale Polacy również nie poddawali się bez walki.-Ej, to nawet ciekawe- powiedziałam nie odrywając wzroku od piłkarzy biegających po murawie.
-hmm, masz na myśli piłkę nożną czy piłkarzy?- szturchnęłam Mindy w bok za to pytanie i ze śmiechem wróciłam do oglądania, a nie powiem widok miałam wyborny, bo przed nami były tylko osoby z obsługi i kamery.
Mecz dobiegł końca z wynikiem 4-1 dla PSG. Z opowieści innych uczestników było to do przewidzenia jednak mi i tak było przykro, bo sercem byłam za Polską.
-Chodź, będą rozdawać autografy- poczułam mocne szarpnięcie i po chwili stałam przyciśnięta do barierek modląc się o oddech i by to wszystko się już skończyło. Mam wrażenie, że ludzie oddali by życie za jedno zdjęcie z jakimś nadętym piłkarzykiem.
-Hej, trzymaj!- poczułam jak ktoś wpycha mi do dłoni jakiś materiał, podniosłam wzrok i dostrzegłam ten sam uśmiech który widziałam wchodząc na widownie. I te oczy, piękne,brązowe,duże oczy, które centralnie patrzyły w moje. Haloo! Ziemia!
-A po co mi to?- zapytałam wskazując na koszulkę, którą wepchnął mi piłkarz.
-Twoja jest cała mokra od coli, którą wylałaś- zaśmiał się nie przestając podpisywać autografów innym ludziom.
-Nie żeby coś, ale na koszulce wolę zapach mojej coli niż Twojego potu- odpowiedziałam, ale nie byłam pewna czy chłopak usłyszał, ponieważ ktoś po niego przyszedł i chłopak od razu udał się w innym kierunku. Po tym jak tłum trochę się przerzedził ruszyłam w stronę parkingu na którym był zaparkowany samochód Ethana.
-Czy Ty naprawdę dostałaś koszulkę od samego pieprzonego Boga Kyliana? - spojrzałam na Ethana, który wpatrywał się w kawałek materiału, który nadal trzymałam w ręku.
-Yy, nie wiem - oznajmilam, wzruszajac ramionami. -wepchnął mi ją mówiąc, coś że to w ramach rekompensaty za moją zniszczoną koszulkę. Z resztą nieważne jak chcesz to jest twoja - rzuciłam t-shirtem w chłopaka i wsiadłam na tylne siedzenie. -To co do domu?- zapytałam, ale po minach tej dwójki widziałam, że w planach mają zupełnie coś innego.
-W domu to będziesz siedziała jak będziesz stara, a teraz szybka zmiana stroju i idziemy na zajebistą imprezę!
___________
Hejka, już jest drugi rozdział. Jeszcze mało w nim Kyliana, ale w następnych rozdziałach będzie go więcej, duuużo więcej, słowo! ❤️ Jeżeli Wam się podobało to zostawcie coś po sobie. Aa I zapraszam na mojego tiktoka: @wattpadowahistoria tam dodaje zapowiedzi kolejnych rozdziałów 😇🥰
![](https://img.wattpad.com/cover/330977408-288-k53510.jpg)
CZYTASZ
Die For You K.M
FanfictionKylian jest świetnym piłkarzem, który konsekwentnie realizuje każdy swój cel. Jest również cholernie przystojny i bogaty przez, co dziewczyny rzucają mu się do stóp. Alice prowadzi dobrze prosperujący salon beauty w centrum Paryża. Jest pewną siebie...