ALICE POV
Tydzień bez Kyliana minął mi naprawdę bardzo szybko. Razem z Mindy praktycznie nie wychodziłyśmy ze studia, bo po wspólnych wakacjach byłyśmy dosłownie zawalone pracą. Dodatkowo przez to, że ludzie zaczęli mnie rozpoznawać to do naszego studia urywały się telefony, przez co najbliższy wolny termin na jakikolwiek zabieg miałyśmy na marzec następnego roku.
-Widzę, że nie masz humoru- stwierdziła Mindy, zajmując miejsce naprzeciwko mnie w naszej ulubionej restauracji. -Coś nie tak z Kylianem?- zapytała, skupiając swój wzrok na mnie.
-Trochę się posprzeczaliśmy- oznajmiałam, przeglądając kartę dań, ostatecznie decydując się na lasagne. - Ogarniasz, że mieliśmy zajebisty seks telefon, byłam bliska orgazmu, a gość nagle zaczął gadać o swojej matce?- zapytałam, na co oczy Mindy rozszerzyły się nieproporcjonalnie. -Jeszcze jakby tego było mało, zaprosiła nas na niedzielny obiad- dodałam, upijając łyk wina.
-O Boże, Alice! Naprawdę pokłóciłaś się z nim tylko przez to, że nie miałaś orgazmu?- zapytała ze śmiechem, na co przewróciłam oczami. -W takim razie ja powinnam być obrażona na Ethana cały czas.- dodała, dolewając sobie wina.
-Nie o to nam poszło- przyznałam. -Prawda jest taka, że Kylian był wkurzony, że przez ten cały tydzień rozmawialiśmy ze sobą tylko dwa razy, bo ja non stop pracowałam.- westchnęłam, wgapiając się w ludzi przechadzających się ulicami Paryża. -Dodatkowo przeraża mnie myśl, że pojutrze poznam jego rodzinę, wiesz tą idealną rodzinę, o której on non stop opowiada.- dodałam, kończąc swój posiłek.
~*~
W sobotę obudziłam się dopiero po jedenastej. Od razu zerknęłam na telefon, na którym oprócz miliona powiadomień była też wiadomość od Kyliana, który napisał mi tylko, że życzy mi miłego dnia. W odpowiedzi wysłałam mu uśmiechniętą buźkę, po czym udałam się do kuchni by zrobić sobie jakieś śniadanie. Standardowo postawiłam na tosty z avokado i jajkiem, które po prostu uwielbiam, a następnie zabrałam się za sprzątanie mieszkania. Czułam ogromne wyrzuty sumienia przez to że zaniedbałam bruneta, dlatego postanowiłam się zrewanżować.
Dzięki żonie Achraf'a dowiedziałam się, że mniej więcej o szesnastej cała drużyna PSG będzie na lotnisku i postanowiłam się tam udać. Na zewnątrz było jakieś trzydzieści stopni, więc ubrałam się w krótką, białą sukienkę z motywem kwiatów, a na stopy założyłam sandałki na słupku. Włosy rozpuściłam, lekko je falując, a makijaż ograniczyłam do nałożenia wodoodpornego tuszu do rzęs. Zgarnęłam z komody kluczyki od mojego dawno nie używanego fiata 500 i ruszyłam windą na parking.
-Dasz sobie radę, Alice- pocieszałam sama siebie, włączając się do ruchu. Przyznam szczerze, że jazda po ulicach Paryża to dla mnie inny wymiar i zdecydowanie wolę przemieszczać się uberami lub metrem, jednak w tej sytuacji naprawdę nie miałam innego wyjścia.
Jakimś cudem udało mi się dotrzeć na miejsce docelowe po około czterdziestu minutach. Weszłam na lotnisko zastając tam tłumy ludzi, którzy zapewne czekali na zrobienie sobie zdjęcia z chłopakami z drużyny paris saint germain. Podeszłam bliżej zauważając, że cała grupa zbliża się do środka budynku, przez co wszyscy fani rzucili się na barierki przy okazji taranując siebie nawzajem. Odsunęłam się na bok cierpliwie czekając na Kyliana.
-Mogę poprosić o autograf?- zapytałam słodkim głosem. -Najlepiej tutaj, proszę Pana.- oznajmiłam, wskazując dłonią na swoje piersi, przez, co brunet się roześmiał.
-Co tu robisz, wariatko?- poczułam jak dłonie bruneta unoszą mnie do góry, więc oplotłam swoje nogi wokół jego talii, całując chłopaka na powitanie.

CZYTASZ
Die For You K.M
FanficKylian jest świetnym piłkarzem, który konsekwentnie realizuje każdy swój cel. Jest również cholernie przystojny i bogaty przez, co dziewczyny rzucają mu się do stóp. Alice prowadzi dobrze prosperujący salon beauty w centrum Paryża. Jest pewną siebie...