chapter XXV

1.3K 46 44
                                    

Kolejny miesiąc później

-Mindy, nadal nie wierzę, że to zrobiłyśmy!- klasnęłam w dłonie, podziwiając śnieżno-białe wnętrze budynku, który kupiłyśmy z zamiarem przeniesienia tam naszego salonu.

-Ja też i nawet nie wiesz jaką mam ochotę to uczcić, ale za godzinę mamy spotkanie z kandydatkami. -przewróciłam oczami, przypominając sobie o rozmowach kwalifikacyjnych, które miałyśmy dzisiaj przeprowadzić. 

Niechętnie podniosłam swoje cztery litery z krzesła, na którym siedziałam i wraz z brunetką udałyśmy się do samochodu, który zaparkowałam po drugiej strony ulicy. 

-Przepraszam za syf -oznajmiłam, rzucając stertę różnych papierów na tylne siedzenia samochodu. -Ostatnio jestem tak zabiegana, że nawet nie mam czasu żeby tu posprzątać.

-Wiem, kochana. Czasami mam wrażenie, że wzięłaś za dużo na siebie- zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, co brunetka miała przez to na myśli. -Chodzi mi o to, że ostatnio dużo czasu spędzamy w pracy, a Ty po niej jeszcze jeździsz do fundacji, a przy tym starasz się być na każdym meczu, który odbywa się na parc de prince. Nie da się tak funkcjonować na dłuższą metę.

- Wiem, dlatego zatrudniamy kolejne osoby do naszego studia- oznajmiłam, uśmiechając się do brunetki, która nadal patrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem. -Wiem, że się martwisz, ale nie masz, o co. Dbam o siebie- szepnęłam, po czym zapięłam pas bezpieczeństwa i włączyłam się do ruchu.

Na miejsce docelowe dojechałyśmy po około trzydziestu minutach. Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do uroczej kawiarni "cafe de flore", zamawiając kawę i czekając na pierwszą kandydatkę.

Rozmowy zajęły nam około czterech godzin, jednak ostatecznie zdecydowałyśmy się na wybranie dwóch dziewczyn, które miały największe kompetencje z pośród całej grupy. 

W międzyczasie napisał do mnie Kylian z prośbą, czy mogłabym odebrać go z treningu, dlatego pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam w samochód udając się na stade de france.

~*~

-Dzień dobry, brzoskwinko- poczułam jak usta bruneta wpijają się w moje, co było tak dobrym uczuciem. -Tydzień bez Twojego widoku to zdecydowanie za dużo- oznajmił, odsuwając się ode mnie. 

-Dlaczego, akurat tutaj mieliście dzisiaj trening?- zapytałam, na co brunet spojrzał na mnie unosząc brew.

-Bo tutaj trenuje reprezentacja Francji? A ja w niej jestem, gdybyś zapomniała- oznajmił, śmiejąc się ze mnie, za co dostał kuksańca w bok. -Skarbie za dwadzieścia jeden dni zaczynają się mistrzostwa świata, proszę chociaż o tym pamiętaj- dodał, nie przestając się śmiać.

-Totalnie straciłam poczucie czasu- szepnęłam, uzmysławiając sobie, że szanse na to by Noah poleciał z nami do Qataru są już naprawdę minimalne.

W drodze do mieszkania bruneta, zdałam mu relację z tego, że w końcu, wraz z Mindy podpisałyśmy akt notarialny i oficjalnie zostałyśmy właścicielkami nowego budynku, w którym będzie nasz salon i że dodatkowo zatrudniłyśmy dwie nowe osoby, dzięki czemu będę miała więcej czasu dla siebie i Kyliana.

-Jestem z Ciebie cholernie dumny, Alice! -szepnął, podnosząc mnie do góry. Oplotłam swoje nogi wokół jego bioder, nie przestając patrzeć prosto w jego oczy. -Jesteś niezależna, totalnie sfokusowana na tym co robisz, ambitna, a przy tym wszystkim nadal masz siłę by wspierać mnie we wszystkim, co robię. Jestem ogromnie wdzięczny za to, że pojawiłaś się w moim życiu. -moje serce, rozpłynęło się słysząc te wszystkie słowa. 

Złączyłam nasze usta razem, rozpoczynając cudowny i namiętny pocałunek, który niestety przerwał dźwięk telefonu. -Kurwa- westchnęłam, przewracając oczami, po czym odsunęłam się od Kyliana, który wyciągnął telefon, pokazując mi kto dzwoni, a następnie odebrał połączenie i wyszedł na taras.

Die For You K.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz