-Gotowa na pierwszy dzień pracy w nowym miejscu?- zapytałam, skupiając wzrok na Mindy, która właśnie weszła do salonu. Przyglądnęłam się jej twarzy i zmarszczyłam brwi, zauważając, że jest niesamowicie blada. -Wszystko w porządku?- zapytałam.
-Tak, jest dob.. - zaczęła, po czym przyłożyła sobie dłoń do ust i pobiegła do łazienki.
Nie zastanawiając się długo, pobiegłam za nią, zastając ją klęczącą na kolanach przy ubikacji. Zgarnęłam dłońmi jej włosy i sama starałam się uporać z odruchem wymiotnym, co nie było wcale takim łatwym zadaniem.
-Cholera, musiałam się czymś zatruć. Wymiotuję już drugi dzień- spojrzałam pytającym wzrokiem na brunetkę, która kończyła płukać swoje usta.
-Jesteś pewna, że to zatrucie, a nie ciąża?- zapytałam, nie przestając przyglądać się dziewczynie.
-Tak, Alice. Jestem pewna, straszna panikara z Ciebie- dodała, po czym wyminęła mnie w drzwiach i otworzyła nasz salon, witając się z pierwszą klientką tego dnia.
Natomiast ja miałam na cały dzień zaplanowane szkolenie nowych dziewczyn, które tydzień temu zatrudniłyśmy, więc zaraz po ich przyjściu, pokazałam im nasz cały salon, po czym zabrałyśmy się do pracy.
~*~
Nim się obejrzałam, była już osiemnasta, co oznaczało koniec pracy. Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam do samochodu, który zaparkowałam po drugiej stronie ulicy. Byłam naprawdę dumna z siebie, że w końcu odważyłam się i zaczęłam jeździć regularnie samochodem. Już miałam włączać się do ruchu, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnęłam go z torebki i uśmiechnęłam się widząc na wyświetlaczu zdjęcie Kyliana.
-Zobaczymy się dzisiaj?- zapytał, nawet nie witając się ze mną.
-Jasne, że tak, ale teraz jeszcze chcę pojechać do fundacji, zobaczyć się z Noah.
-W takim razie będę u Ciebie koło dwudziestej, do później, brzoskwinko.
Droga do fundacji zajęła mi jakieś pół godziny. Zaparkowałam samochód przed wejściem do budynku i ruszyłam do środka, udając się od razu do gabinetu lekarza.
-Dobry wieczór, chciałabym dowiedzieć się jak czuje się Noah- od razu przeszłam do konkretów.
-Cóż, w ostatnim czasie zauważyliśmy znaczną poprawę u chłopca, jednak jego organizm w dalszym ciągu jest bardzo osłabiony.- oznajmił, wpatrując się we mnie ze znudzoną miną. -Wiem, o co Pani chce zapytać- wyprzedził mnie. -Na dzień dzisiejszy nadal nie ma szans na to, że Noah poleci na te mistrzostwa, jest za słaby, proszę to zrozumieć. - dodał.
-Rozumiem, dziękuję Panu bardzo. - wymusiłam uśmiech, chociaż w ogóle nie było mi do śmiechu i opuściłam gabinet udając się do pokoju chłopczyka.
Przywitałam się z nim, wręczając mu wcześniej kupione klocki lego, którymi od razu zaczął się bawić. Usiadłam na podłodze obok chłopca i wspólnie zaczęliśmy je układać.
-Nie pojadę z Wami na mistrzostwa?- zapytał, wpatrując się we mnie swoimi dużymi, brązowymi oczkami.
-To jeszcze nic pewnego, skarbie- skłamałam, wiedząc, że szanse na jego lot są praktycznie zerowe. - Jest jeszcze kilka dni do rozpoczęcia, wszystko może się wydarzyć- dodałam, przytulając do siebie chłopczyka.
~*~Trochę zasiedziałam się w fundacji i gdy wjechałam na swoje osiedle zauważyłam bruneta, który czekał już na mnie w swoim samochodzie.

CZYTASZ
Die For You K.M
FanfictionKylian jest świetnym piłkarzem, który konsekwentnie realizuje każdy swój cel. Jest również cholernie przystojny i bogaty przez, co dziewczyny rzucają mu się do stóp. Alice prowadzi dobrze prosperujący salon beauty w centrum Paryża. Jest pewną siebie...