chapter XXIII

1.5K 52 60
                                    

W rozdziale niektóre sytuacje są zmienione na potrzeby opowiadania.

Rozdział 18+

Miesiąc później

Kylian pov

-Stary, jesteś spięty jak cholera- spojrzałem na Achrafa, który przyglądał mi się z zaciekawieniem. - Wyluzuj, jestem pewien, że to Ty dostaniesz tą złotą piłkę.- dodał, poklepując mnie po ramieniu.

-Wątpię by się to udało, ale nie pogardziłbym kolejnym trofeum. -przyznałem, po czym wspólnie weszliśmy na boisko rozpoczynając trening.

Widziałem, że atmosfera na treningu była mega gorąca i nikt z nas tak naprawdę nie potrafił się skupić na grze, bo ciągle typowaliśmy tegorocznych laureatów, którzy już dzisiaj zdobędą prestiżową nagrodę ballon d'or i nieskromnie mówiąc, liczyłem, że to ja będę już dzisiaj dumnym posiadaczem tej statuetki.

-Mbappe, przestań bujać w obłokach i zacznij coś robić. Trzy letnie dziecko by Cię pokonało- spojrzałem na trenera, który wymachiwał rękoma wyraźnie poirytowany naszą skutecznością w dzisiejszym treningu, a raczej jej brakiem. Wzruszyłem ramionami i nie chcąc go dłużej denerwować, skupiłem się na grze, od razu strzelając gola.

Zaraz po skończeniu treningu udałem się do fundacji, która pomagała chorym dzieciom oraz tym, które wychowywały się w domu dziecka. Wpadałem tam, co jakiś czas, by rozegrać z nimi jakiś mecz lub zwyczajnie porozmawiać. Oczywiście oprócz tego, co miesiąc przelewałem odpowiednią ilość pieniędzy by ośrodek mógł się utrzymać. W tym wszystkim również pomagała mi Alice, która spędzała z tymi dziećmi każdą wolną chwilę.

-Skarbie, musimy już iść- szepnąłem jej na ucho, w momencie w którym skończyła czytać jakąś nieznaną mi bajkę. Spojrzała na mnie, po czym przytuliła małego chłopca, który powoli zasypiał.

-Lekarze nie dają mu zbyt dużych szans- oznajmiła, gdy tylko opuściliśmy budynek. Widziałem, że po jej policzkach spływają łzy i nawet nie próbowałem ich ścierać. Po prostu przytuliłem blondynkę z całej siły.

-Noah, to silny chłopak, wierzę, że sobie poradzi- szepnąłem, próbując brzmieć jak najbardziej przekonująco. -To nasz mały wojownik- dodałem po czym szybkim ruchem dłoni starłem kilka łez, które zaczęły niekontrolowanie spływać po moich policzkach.

~*~

Alice pov

Całą drogę do mieszkania spędziliśmy w ciszy, ale ta cisza była przyjemna dla naszej dwójki. Potrzebowaliśmy jej by uporządkować swoje myśli, szczególnie po tym wszystkim, co widzieliśmy w fundacji. Każda wizyta w tym miejscu, sprawiała, że cofałam się w czasie, a wszystkie wspomnienia z dzieciństwa stawały mi przed oczami. Było to dla mnie cholernie trudne, jednak robiłam to wszystko, bo pamiętam dokładnie, że gdy byłam na miejscu tych dzieci to sama marzyłam by ktoś poczytał mi bajkę na dobranoc, by ktoś poświęcił mi chociaż trochę uwagi i żebym chociaż przez chwilę mogła poczuć się dla kogoś ważna.

-Myślę, że powinnaś na jakiś czas zrezygnować z chodzenia tam- oznajmił brunet. -Widzę, że za bardzo bierzesz to wszystko do siebie, Alice i zaczyna Cię to przerastać.

-Staram się tylko by te dzieci czuły się kochane i chciane, a wiesz dlaczego?- zapytałam, piorunując bruneta wzrokiem. - Bo wiem doskonale jak to jest być niechcianą i niekochaną!- krzyknęłam, na co brunet podszedł do mnie przytulając mnie z całej siły.

Die For You K.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz