chapter XXIV

1.4K 49 46
                                    

Obudziliśmy się przez telefon Kyliana, który nieustannie wydzwaniał. Brunet niechętnie podniósł się z łóżka odbierając połączenie po czym wyszedł z sypialni, cały czas z kimś rozmawiając. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc chwilę jeszcze poleżałam w łóżku, przeglądając instagrama, jednak nie chciałam marnować chociaż tej połowy dnia, która mi została. Rozejrzałam się po pokoju szukając czegoś, co mogłabym na siebie włożyć i jedyne, co zauważyłam to koszula Kyliana. Nie myśląc dłużej, założyłam ją na siebie i wyszłam z pokoju, udając się po schodach na dół.

-Wiesz może, gdzie są moje majt...- nie dokończyłam, zastając w salonie Kyliana, który właśnie rozmawiał ze swoimi rodzicami. Ich wzrok od razu skierował się na moją osobę, a ja w tym momencie dziękowałam Bogu, za to że ta koszula chociaż trochę zasłania mój tyłek. 

-Widzę Alice, że masz deficyt w ubraniach, skoro ciągle chodzisz w ciuchach mojego syna- przegryzłam policzek, czując się niesamowicie zażenowana tą sytuacją i naprawdę w tym momencie chciałam zapaść się pod ziemię.

-Um, lepiej pójdę się przebrać- oznajmiłam, po czym ruszyłam szybkim krokiem na górę, słysząc w oddali głos Wilfrieda, który karcił żonę za jej zachowanie względem mnie.

Nie chciałam podsłuchiwać ich prywatnych rozmów, dlatego zaraz po wejściu do garderoby zatrzasnęłam drzwi i zaczęłam szukać swoich ubrań, które kiedyś specjalnie tutaj zostawiłam. W dna szuflady wykopałam jakieś jeansowe spodenki, jednak za nic w świecie nie mogłam znaleźć swojej koszulki, dlatego postanowiłam wziąć pierwszą lepszą z kolekcji Kyliana. Szybko pozbyłam się koszuli, którą miałam na sobie, po czym spojrzałam w lustro, zauważając kilka drobnych siniaków na swoich udach oraz kilka malinek między innymi na piersiach i szyi. 

-Tu się ukryłaś!- podskoczyłam, słysząc głos bruneta. -Spokojnie, to tylko ja- szepnął, przytulając się do moich pleców. 

-Patrząc na wyczucie czasu, równie dobrze mogła być to Twoja matka- oznajmiłam, próbując oderwać się od chłopaka, który skutecznie mi to uniemożliwiał. -Ona naprawdę mnie nie lubi- szepnęłam, wbijając wzrok w podłogę.

-Wiem, że potrafi być naprawdę bezpośrednia, ale proszę Cię daj jej szansę- zaczął ją tłumaczyć, co tylko podniosło mi ciśnienie.

-Oh, proszę Cię! Nie myl chamstwa z bezpośredniością, Kylian- warknęłam, stanowczo odpychając bruneta od siebie. -Ogarniasz, że wczoraj, gdy byliśmy na gali zapytała mnie czy byłam u ginekologa i czy na pewno nie jestem w ciąży?- oznajmiłam, na co brunet spojrzał na mnie z zszokowaną miną. - Naprawdę staram się to tolerować, bo Cię kocham, ale mam też wystarczająco dużo szacunku do samej siebie żeby nie dać sobą pomiatać- skwitowałam, po czym ubrałam się i opuściłam garderobę, zostawiając tam bruneta.

Udałam się do kuchni, rozglądając się czy aby na pewno nie ma już rodziców Kyliana. Na szczęście mieszkanie było już puste, więc podeszłam do mebli kuchennych, na których stał ekspres i zrobiłam sobie kawę. W międzyczasie pozbierałam resztki ubrań, które leżały przy wyspie kuchennej, a następnie przetarłam blat, przypominając sobie rzeczy, które działy się na nim w nocy. 

-Przepraszam, Alice- spojrzałam na bruneta, który stał oparty o ścianę i patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. -Naprawdę nie sądziłem, że moja matka może być zdolna do takich rzeczy. Obiecuję, że z nią porozmawiam - westchnęłam głośno słysząc słowa chłopaka, po czym przytuliłam się do niego, nie chcąc się kłócić.

-Naprawdę nie chcę żeby ktoś myślał, że chcę Cię wykorzystać lub złapać na dziecko- szepnęłam, lekko odsuwając się od bruneta. -Nie jestem taką osobą, poza tym póki, co nie chcę mieć dzieci- dodałam.

Die For You K.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz