Abyście się pobrali...
Te słowa zawisły w powietrzu zupełnie, jakby ktoś zapisał je na ścianach salonu. Atmosfera zgęstniała do tego stopnia, że można ją było kroić nożem. Powietrze z trudem wchodziło mi do płuc, a cisza coraz bardziej mnie przygniatała. Mimo tego nikt nawet nie próbował się odezwać. Moi rodzice i państwo Collins patrzyli wzrokiem to na mnie to na Ethana.
- Popieprzyło was!? - po raz pierwszy od samego początku odezwał się Ethan. Chłopak wstał, po czym ruszył w stronę wyjścia. Jego ojciec szybko złapał go za ramię i zatrzymał.
- Synu, poczekaj - poprosił spokojnie mężczyzna. Brunet wyglądał, jakby się w nim gotowało od tego pomysłu i można go było przyrównać do wulkanu tuż przed erupcją, a ta właśnie miała nastąpić.
- Mówimy wam to teraz, bo wiemy, że to duży szok i żebyście mieli ponad rok żeby się dobrze poznać. Wierzymy, że się dogadacie - do rozmowy włączyła się blondwłosa kobieta.
- Przez wasze kretyńskie pomysły musiałem rozstać się z Natalie! Gdyby to jeszcze było coś ważnego, ale nie, wasze prywatne sprawy mają niby przypieczętować mój los? Nigdy. A teraz idę zapalić - wyrwał się z uścisku ojca i zdecydowanym krokiem pomaszerował do drzwi w biegu zdejmując swój czarny płaszcz z wieszaka.
- Miałeś rzucić - warknęła na niego matka.
- I rzuciłem, ale przez wasze cholerne pomysły albo zapalę, albo skoczę z balkonu. Gdzie tu jest jakiś kiosk czy coś? - zapytał ubierając się.
- Za rogiem na lewo, po drugiej stronie ulicy - wydukałam automatycznie, choć czułam, jakby mój głos wcale nie należał do mnie. Miałam wrażenie, że dochodzi gdzieś z oddali.
- Dzięki - rzucił na odchodne, a zaraz potem po mieszkaniu rozszedł się trzask drzwi wejściowych. Cztery pary oczu patrzyły w kierunku korytarza wejściowego w którym zniknął brunet, a ja dalej wlepiałam wzrok w fotel, na którym siedział jeszcze dwie minuty temu.
- Layla, ty chyba nie zamierzasz wyjść w ten sam sposób co mój syn. Powiedz nam choć cokolwiek - odezwała się Liliann.
- Przepraszam bardzo, ale muszę się chyba przewietrzyć. Ale jeżeli mogę coś stwierdzić już teraz, to rzeczywiście was popieprzyło. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, a wy wybieracie mi męża? Mam dwadzieścia jeden lat i chyba sama dałabym sobie z tym radę, nie uważacie? Kiedy cofnęliśmy się do średniowiecza? - wypowiedź zaczęłam tępym głosem, który sama ledwo słyszałam, ale z każdym kolejnym słowem nabierał on mocy. Gdy skończyłam już prawie krzyczałam.
- Słownictwo, młoda damo. Kobiecie z dobrego domu nie wypada się tak wyrażać - upomniała mnie matka bruneta. Miałam już serdecznie dość tej kobiety. Nie tak wyglądam, nie tak siedzę, nie tak się wyrażam... Nawet jeżeli pokochałabym Ethana, to prędzej podcięłabym sobie żyły niż znosiła ją jako moją teściową.
- Nie obchodzi mnie to, jak powinnam się wyrażać a jak nie. Nie jest pani moją matką, żeby mnie upominać. I zanim pani coś powie, to mama wychowała mnie świetnie, a nawet najlepiej wychowanym ludziom zdarzy się użyć takich zwrotów - syknęłam wstając i ruszając w stronę wyjścia. - A teraz wychodzę. Muszę się przewietrzyć i przetrawić wasz absurdalny pomysł.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i z płaszczem w ręku ruszyłam do windy. Wybrałam na panelu przycisk parteru i odetchnęłam głośno. Zastanawiałam się czy zadzwonić do Cassie teraz, czy później, jak już określę swoje stanowisko wobec tej sytuacji. Zdecydowałam jednak, że zrobię to później, bo brunetka będzie miała pewnie mnóstwo pytań, a na większość pewnie nie będę znała odpowiedzi.

CZYTASZ
Not Today
RomanceLayla i Ethan to dwoje młodych ludzi, których rodzice postawili przed faktem dokonanym. Nie od dziś wiadomo, że ludzie sobie przeznaczeni nie spotykają się w odpowiednim miejscu, czasie ani okolicznościach. Tak jest i tym razem. Rodzą się między nim...