Przebudziłam się, gdy usłyszałam kroki. Nic dziwnego, spałam z nim w jednym pokoju hotelowym. Przekręciłam się na łóżku i postanowiłam to zignorować. Nagle materac tuż obok mnie się ugiął.
- Idź sobie - wymamrotałam sennym głosem.
- Och, wiewióreczko, ja się nigdzie nie wybieram, ale ty tak - zaśmiał się szyderczym głosem. Byłam zaspana i nie rozumiałam znaczenia jego słów. - Wybierasz się w zaświaty.
I wtedy poczułam coś miękkiego na mojej twarzy. Zaczęło brakować mi powietrza. Próbowałam wziąć wdech, ale nie mogłam. Mój mózg przejęła panika. Łapczywie próbowałam złapać oddech, zaczęłam rzucać nogami i odepchnąć napastnika, ale nie mogłam go trafić. Chciałam krzyczeć, żeby wezwać pomoc, ale poduszka na mojej twarzy skutecznie tłumiła każdy dźwięk. Nie wiem ile to wszystko trwało, ale zaczynało mi się powoli robić słabo. Czułam jak zaczyna brakować mi sił. Byłam już zmęczona. Czułam, jak zamykają mi się oczy i jak wypływają z nich pojedyncze łzy.
Nie mogłam skończyć w ten sposób, ale nie było już ratunku. Nie było w pobliżu nikogo kto mógłby mnie uratować. Więc czy naprawdę przyszło mi umrzeć w ten sposób? Uduszona poduszką w pokoju hotelowym? Z moich ust wydobył się szloch.
W tamtym momencie znów mogłam wziąć oddech. Odruchowo podniosłam się do siadu. Zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam głośno kaszleć. Drżącą dłoń przyłożyłam do klatki piersiowej, a drugą ocierałam spływające po twarzy łzy.
- Rosley? - poczułam jak materac obok znów się ugina. Odsunęłam się jak najbardziej w róg kanapy. - Kurwa, Rosley, spójrz na mnie - czułam jak złapał mnie za rękę, którą wycierałam łzy. Nie, nie mogłam mu na to pozwolić. Musiałam się wyrwać, bo co jeśli znów będzie chciał mi coś zrobić?
- Proszę puść, nie rób mi nic! - pisnęłam przerażona. Próbowałam wyrwać rękę, ale niestety bezskutecznie. Znów panikowałam i nie myślałam trzeźwo. Zaczęłam się szarpać, ale brunet tylko zacieśnił swój ucisk.
- Co? Rosley, co ty pieprzysz? - usłyszałam jego zdezorientowany głos. Zaczynał się denerwować, słyszałam to. Nie była to złość, ale bardziej... Strach? Przed chwilą chciał mnie zabić, a teraz się bał?
- Chcia-chciał-łeś mnie z-za...- zaczęłam nieporadnie się jąkać, próbując jednocześnie się wyrwać. Oczy dalej miałam zamknięte, bo bałam się ich otworzyć.
- Co? Ty chyba na głowę upadłaś. Otwórz oczy - rozkazał.
Przeniósł swoje ciepłe dłonie z mojego nadgarstka na twarz. Ujął moje policzki, przez co delikatnie uchyliłam powieki. Pierwszym, co zobaczyłam były czekoladowe tęczówki, w których malowały się dezorientacja i strach. Lustrowały dokładnie każdy milimetr mojej twarzy w poszukiwaniu jakiejkolwiek podpowiedzi. Rozejrzałam się dalej po oświetlanym przez księżyc pokoju. Obok kanapy leżała pozwijana biała kołdra, a na niej jedna z kilku poduszek, które zabrałam wieczorem Ethanowi z pokoju. Czułam jak mój oddech powoli się normuje, a tętno zwalnia.
- Co się stało? Co ci się śniło? - spytał ponownie. Tym razem brzmiał dużo bardziej opanowanie i z nieznanego mi powodu uspokajało mnie to.
- Śniło? - powtórzyłam zduszonym głosem. Odchrząknęłam, bo w gardle miałam strasznie sucho. Brunet zdjął dłonie z mojej twarzy i schylił się do stolika kawowego. Stała na nim karafka z wodą i dwie szklanki. Napełnił jedną z nich i mi podał.
- Tak, chyba tak. Strasznie krzyczałaś i się szamotałaś, więc przyszedłem - potwierdził kiwając przy tym głową, podczas gdy ja opróżniłam duszkiem całą szklankę na raz.
![](https://img.wattpad.com/cover/333592418-288-k345127.jpg)
CZYTASZ
Not Today
RomanceLayla i Ethan to dwoje młodych ludzi, których rodzice postawili przed faktem dokonanym. Nie od dziś wiadomo, że ludzie sobie przeznaczeni nie spotykają się w odpowiednim miejscu, czasie ani okolicznościach. Tak jest i tym razem. Rodzą się między nim...