18

65 3 0
                                    

Ethan's POV

- O co znów chodzi? - spytałem zblazowanym tonem, gdy wszedłem do pokoju z siostrą na rękach, która nie chciała mnie opuścić nawet na krok, odkąd kilka minut temu przekroczyłem próg rodzinnego domu.

- Dobrze, że jesteś. Mamy do ciebie dwie sprawy - zaczęła matka. W dłoni miała filiżankę z kawą. Czarną, bez cukru, jak zawsze. Nie wiem jak mogła pić to obrzydlistwo. Jej ulubionym programem na ekspresie było espresso. Wciskała ten przycisk dopóki czarnym płynem nie zapełnił się duży kubek. Nie wiem jakim cudem nie miała jeszcze problemów z sercem.

- Do rzeczy, jestem umówiony - mruknąłem stawiając Maddie na podłodze. Przeczesałem dłonią włosy, przez co lekko się zmierzwiły i usiadłem na kanapie. Blondwłosa kobieta odstawiła kawę na stolik między nami, a do mojego nosa od razu dotarł zapach mocnej kawy.

Od razu zachciało mi się wymiotować. Było to spowodowane kacem, ale też tym, że gardziłem kawą. Piłem ją jedynie w kryzysowych sytuacjach. Wtedy była dla mnie niczym napój bogów, ale na codzień nie umiałbym jej pić. Oczywiście to nie tak, że nie lubiłem kawiarni, bo często tam bywałem, żeby popracować, ale tam oprócz kawy był jeszcze zapach wielu pysznych ciast i innych rzeczy. Sama kawa, zwłaszcza tak mocna, nie przyciągała mnie ani odrobinę, więc maksymalnie wcisnąłem się w oparcie.

- Będziemy budować nowy hotel, rozwijamy działalność do Europy. Będzie ich tak kilka, na początek trzy, ale ty i dwie inne osoby zajmiecie się akurat tym w Paryżu. Ewentualnie zajmiesz się najlepszymi apartamentami w Madrycie i Wenecji - to było oczywiste dlaczego akurat mi przypadł ten wątpliwy zaszczyt projektowania pierwszego hotelu na Starym Kontynencie. W mój projekt mogła bez problemu zaingerować. W końcu byłem tylko jej synem, a nie profesjonalnym architektem, któremu zapłaciłaby krocie. Ja też w sumie miałem z tego biznesu niemałe pieniądze, ale tylko dlatego że miałem te swoje kilka procent udziałów.

- A druga sprawa? - zadałem kolejne pytanie. Nie owijałem w bawełnę. Chciałem po prostu stąd jak najbardziej wyjść.

- Lecimy do Los Angeles. Robimy tam imprezę sylwestrową, więc chciałam cię tylko poinformować, że pojutrze mamy lot - nawet na mnie nie spojrzała. Grzebała tylko w tablecie, zapewne dopinając wszystkich możliwych zdalnie spraw związanych z nadchodzącą imprezą.

- Jeśli to tyle, to ja już będę się zbierał - uprzedziłem ją, ale nawet nie zareagowała. Widziała mnie tylko wtedy gdy byłem potrzebny, lub kiedy coś odjebałem. Nigdy nic poza tym.

- Jus jedzies? - spojrzałem w dół i moje oczy od razu spotkały się z czekoladowymi tęczówkami mojej siostry.

- Muszę, bąbelku, umówiłem się z przyjacielem - poczochrałem ją po blond włosach.

- Z Tonym? - spytała, a w jej oczach zamigotała ciekawość.

- Tak, dokładnie - odparłem zakładając kurtkę. Było dziś naprawdę zimno, a mimo to miałem na sobie tylko bluzę, pod którą założyłem koszulkę i do tego jeansową kurtkę. Może nie było w tym zestawie najcieplej, ale mi to wystarczało. Poza tym, zawsze istniała opcja założenia odzieży termicznej.

- A kiedy znów przyjedzies? Bo chciałabym nauczyć się jeździć na łyzwach - posłała mi chyba najsłodsze spojrzenie na jakie było ją stać.

Od kiedy tylko koleżanka w przedszkolu powiedziała, że była na lodowisku, Madison uparła się, że też chce spróbować, ale niestety nikt nie miał na to czasu. Rodzice byli ciągle w pracy, a Marie zajmowała się domem. Nawet wczoraj zabrała mamie telefon i zadzwoniła zapytać się, czy ja bym z nią nie poszedł. Obiecałem jej, że niedługo pójdziemy, ale, cholera, najpierw sam będę się musiał nauczyć jeździć. I choć mówiła o tym jeszcze przed świętami, to nie mogłem znaleźć nawet chwili na taki mały wypad, żeby choć trochę to opanować. Zwykle, kiedy kończyłem już swoje zajęcia, było zbyt późno, a wszystkie lodowiska były zamknięte lub wpadałem w dołek i byłem zbyt nachlany, żeby utrzymać równowagę na nogach, nie mówiąc już o łyżwach.

Not TodayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz