15

78 5 6
                                    

Ethan's Pov

Patrzyłem jak rudowłosa odjeżdża spod domu moich rodziców. Widziałem po niej, jak z każdym moim słowem, jej niechęć do mnie wzrasta. Oznaczało to, że wszystko idzie zgodnie z planem. Chociaż określenie "plan" było zbyt mocnym słowem. Bardziej był to po prostu sposób na niedopuszczenie do tego ślubu. Jeśli zdążyłem zauważyć cokolwiek w Layli, to na pewno był to fakt, że lubi stawiać na swoim, chociaż w stresującej sytuacji łatwo jest zburzyć jej pewność siebie. W tym wypadku to drugie jest raczej bez związku, jednak pierwsze działa bardzo na korzyść całej sprawy. Im bardziej ją do siebie zniechęcę, tym większe szanse, że choćby miała stanąć na rzęsach nie zgodzi się na ten ślub.

Ja nie miałem zbyt wiele do gadania. O ile ojciec przeważnie siedział cicho, to matka trzymała mnie żelazną ręką. Zwykle nie pozawała mi na zbyt wiele, a jeśli już, to musiała mieć nad tym pełen nadzór. Za każdym razem gdy wyłamywałem się spod jej dyktatury kończyło się to bardzo nieprzyjemnie. Awantury były łagodniejszą formą rozwiązania konfliktów spowodowanych moim buntem. Pamiętam pierwszy raz, gdy wróciłem do domu pijany. Do tej pory jestem w stanie powiedzieć, w którym dokładnie miejscu miałem na policzku zadrapania po jej długich paznokciach kiedy dała mi w twarz, nazywając przy tym niewdzięcznym gówniarzem. Nie byłem wtedy nawet bardzo pijany, ani nie prowadziłem samochodu. Bez problemu kontaktowałem, po prostu trochę zaszumiało mi w głowie, a mimo to tamtego wieczoru stałem się śmieciem w jej oczach.

- Widziałam jak rozmawialiście. Wydaje mi się, czy zaczynacie się jakoś dogadywać? - spytała matka.

Zmarszczyłem brwi ze zdziwienia. Czy ona naprawdę nie zauważyła tego, jak Rosley zrobiła się blada na sam mój widok? Nie mówiąc już o jej wściekłych spojrzeniach rzucanych w moją stronę za każdym razem, gdy tylko otwierałem usta? Takie sytuacje zawsze utwierdzały mnie w przekonaniu, że matka żyje w swojej własnej bańce, w której wszystko układa się po jej myśli.

- Wydaje ci się. Co takiego jej dałaś? - zapytałem. To akurat bardzo mnie zastanawiało. Usłyszałem tylko coś o rozumieniu, ale nic poza tym, więc bardzo ciekawiła mnie zawartość koperty.

- Myślę, że nie powinno cię to interesować - wzruszyła ramionami i ciaśniej otuliła się szalem zarzuconym na ramiona. Im mniej chciała mi powiedzieć tym bardziej chciałem wiedzieć co kryje koperta.

- Myślę, że jako jedna z osób, której dotyczy ta sprawą, to jak najbardziej mam prawo wiedzieć co jeszcze robicie za naszymi plecami - burknąłęm.

Ile jeszcze jest trupów w szafie, skoro każdy szczegół ich cudownego planu jest przede mną zatajany? Gdy tylko wchodzę do pomieszczenia, w którym akurat rodzice rozmawiają na ten temat, natychmiast milkną, a gdy się o coś pytam zostaję zbyty jakimś półsłówkiem. Zgodnie z ich odpowiedziami, wszystkiego miałem się dowiedzieć "gdy przyjdzie na to pora". Ta cholerna niepewność co do gruntu, na jakim stoję, doprowadzała mnie do szewskiej pasji.

- W takim razie muszę cię poinformować, że twoje myślenie jest błędne - odparła pustym głosem i odwróciła się w celu wrócenia do środka. Weszła na werandę i gdy już trzymała dłoń na klamce dodała kilka słów. - Dziękuję za podwiezienie. Możesz już wracać do siebie.

Zagotowało się we mnie. Zbywała mnie jak jakiegoś szofera, a byłem jej synem, do kurwy. Nie mogłem znaleźć powodu, dla którego od zawsze traktowała mnie jak psa, którego trzeba wytresować.

- Prawdę mówiąc, chciałem zobaczyć się z Maddie - powiedziałem, na co kobieta od razu rzuciła mi piorunujące spojrzenie.

- Nie zrozumiałeś, co powiedziałam? Masz wracać do siebie - warknęła i zacisnęła dłonie na klamce tak mocno, że pobielały jej kostki.

Not TodayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz