Mimo wielu prób zmiany tematu rozmowy, Cassie w każdym z nich znalazła coś, co kojarzyło jej się z Ethanem, a to z kolei stawało się świetnym zapalnikiem do zadawania następnych pytań. Znacznie bardziej wolałabym słuchać, czy Podczas trzydniowego pobytu u rodziny nie spotkała jakiegoś przystojniaka z sąsiedztwa. To zdecydowanie bardziej by mnie satysfakcjonowało niż miganie się od kolejnych od kolejnych prób wyciągnięcia ze mnie czegokolwiek. Jakimś cudem żadne z zadanych pytań nie dotyczyło nawet w najmniejszym stopniu atmosfery, jedzenia czy nawet pieprzonych prezentów. W wypytywała mnie o wszystko, nie robiąc przy tym najmniejszej przerwy. Nawet gdy sprzedawczyni kasowała zakupy zawzięcie próbowała wyciągnąć informacje na temat
- Cass, możemy po prostu zejść z tego tematu? - jęknęłam. W końcu pękłam od ilości stawianych pytań, na które nie znałam odpowiedzi lub w większości po prostu nie chciałam ich udzielać.
- Pytam, bo próbuję go rozszyfrować. Najpierw wytyka ci rzeczy, o których nie ma pojęcia, potem wstawia się za nami do mojego byłego, następnie wrzuca cię do basenu, a kilka tygodni później jego dupkowatość eskaluje do rozmiarów Rosji. Jedyną rzeczą która nie trzyma się kupy to brak czegoś miłego między basenem a świętami - zauważyła. Mogłam niemal usłyszeć przestawiające się w jej głowie zębatki. Wyglądała zupełnie jakby miała zaraz zza ściany wyprowadzić tablicę korkową, rozpisać na niej wszystkie informacje i łączyć je czerwoną włóczką.
- A co ci to da? - starałam się spojrzeć na to wszystko jak najbardziej racjonalnie.
- Do kurwy nędzy, Layla! - krzyknęła i z głośnym dźwiękiem postawiła na blacie słoik nutelli, który chyba tylko cudem nie rozbił się na małe kawałki. - Możesz mi wyjaśnić dlaczego traktujesz ten temat jak Voldemorta? O czym takim nie wiem, że zachowujesz się jakby on nie istniał, albo był największym kryminalistą jaki chodził kiedykolwiek po ziemi.
Widziałam, że jest wściekła. Nie mogłam jej też jednak zarzucić, że nie miała w pewien sposób racji. Uciekanie od problemu nigdy nie było rzeczywistą ucieczką sprawiającą, że problem znika, tylko wmówieniem sobie, że jeśli będzie ignorować kłopot, to w końcu będzie po wszystkim. I sama uważałam dokładnie tak jak Cassie. Jednak tym razem chciałam po prostu kupić bilet na losowy kierunek na świecie i zaszyć się tak, aby nikt mnie nie znalazł. Nawet mogę hodować alpaki gdzieś w peruwiańskich Andach, ale nie chciałam być tak blisko moich problemów. Najchętniej bym wyjechała.
Z Chicago.
Z chtabstwa.
Z całego Illinois.
Ze Stanów.
Z kontynentu.
A nawet z całej tej pieprzonej planety.
Niestety, życie to jedna wielka góra nieszczęść i problemów. Mój problem mieszkał na północnych krańcach miasta i teraz pewnie rozkoszował się swoim wczorajszym występem. Zwykle nie życzyłam nikomu źle, ale chciałam, żeby ktoś był w stanie przerazić go do tego samego stopnia co on mnie. Gdyby ktoś teraz zapytał się mnie o definicję słowa "demon" bez najmniejszego zawahania pokazałabym zdjęcie Ethana.
Gdy tylko nachodziły mnie wspomnienia wczorajszego wieczoru miałam ochotę się schować pod najgrubszym kocem. Zupełnie tak jak wtedy, gdy jako mała dziewczynka bałam się czegoś. Wtedy jednak przychodził tata, przytulał mnie i wyjaśniał, że nie ma się czego bać. Na samą tą myśl w mojej głowie zakiełkowało wspomnienie sprzed kilkunastu lat.
- Tato! - pisnęłam wbiegając do kuchni. Miałam nadzieję, że ojciec uratuje mnie przed tym strasznym potworem, który jakimś cudem wtargnął do naszego domu.
![](https://img.wattpad.com/cover/333592418-288-k345127.jpg)
CZYTASZ
Not Today
RomanceLayla i Ethan to dwoje młodych ludzi, których rodzice postawili przed faktem dokonanym. Nie od dziś wiadomo, że ludzie sobie przeznaczeni nie spotykają się w odpowiednim miejscu, czasie ani okolicznościach. Tak jest i tym razem. Rodzą się między nim...