5

124 6 9
                                    

Zderzenie z twardą powierzchnią czyjegoś torsu było nieprzyjemne i bolesne. Szybko postanowiłam przeprosić osobę, na którą wpadłam.

Odsunęłam się krok do tyłu i zaczęłam lustrować chłopaka. Najpierw spostrzegłam czarną jeansową kurtkę z futerkowym kołnierzem. Pod nią była czarna bluza z kapturem. Mój wzrok wędrował coraz wyżej i w końcu napotkał ostro zarysowaną szczękę pokrytą kilkudniowym zarostem. Wyżej był prosty nos oraz czekoladowe oczy.

Kurwa.

- Ethan - szepnęłam bezgłośnie. Gdy zrozumiałam że wcale mi się nie wydaje, kto kto przede mną stoi, serce na chwilę mi stanęło.

- Proszę proszę, Ania Shirley we własnej osobie - prychnął z pogardą. Nie chciałam dać po sobie poznać zaskoczenia więc szybko się wyprostowałam i hardo spojrzałam w oczy chłopaka. Nawet na swoich siedmiocentymetrowych obcasach byłam sporo niższa. Dwadzieścia centymetrów to jednak była wystarczająca różnica abym musiała zadrzeć głowę.

- Co tu robisz, Collins? Rodzice cię wysłali? Jak tak, to gdzie biała flaga? - spytałam głosem, który aż ociekał jadem.

- Czyli przestajemy bawić się w ksywki? Szkoda, musiałem trochę pomyśleć, zanim przypomniałem sobie rudą bohaterkę. Ale dobrze, Rosley - burknął z wyższością. Nachylił się w moją stronę, a gdy odchyliłam się do tyłu w jego oczach błysnęło samozadowolenie, a na usta wpłynął cyniczny uśmiech.

- Co tu robisz? - powtórzyłam z niego mniejszym zacięciem.

- Nie martw się, przyjechałem do kuzynki, a nie do ciebie. Nawet sądziłem, że nie będzie cię tu dziś, ale taka widać cecha kujonów. Nie opuszczą więcej niż potrzeba - wytknął mi.

- Jakim cudem dziewczyna z tak bogatej rodziny nie mieszka gdzieś w apartamencie ze złotymi klamkami...? - spytałam wrednie. Coraz bardziej powracała moja pewność siebie.

- Nie interesuj się za bardzo, Rosley - próbował zatrzymać moją ciekawość. Poprawił kurtkę i włożył ręce do jej kieszeni.

- To może przestań robić za słup, na który wpadają niewinne studentki - próbowałam mu dopiec. Niestety brunet na wszystko miał wymówkę, a jeśli nie, to zadawał taki cios, że przeciwnikowi ciężko było odeprzeć atak.

- Niewinne? - zaśmiał się pusto. Czułam, że ten martwy dźwięk będzie mi dzwonił u uszach jeszcze długo. Chwilę potem spoważniał, a jego spojrzenie zmrażało krew w moich żyłach.- Przez twoje istnienie posypało się całe moje życie.

- Jasne, zwal wszystko na mnie. W końcu to był mój pomysł. Tylko twoje życie wywróciło się do góry nogami - wybuchnęłam. Z każdym kolejnym spotkaniem z nim moja ręka coraz bardziej chciała spotkać się z jego twarzą.

- Ty jakoś nie straciłaś najważniejszej osoby w swoim życiu. Wiedziałabyś jak to boli, gdybyś choć raz musiała pożegnać kogoś kogo kochasz - rzekł oschle, po czym zadarł głowę i odszedł nie zaszczycając wzrokiem nawet idącej korytarzem profesorki.

Cameron.

Obróciłam głowę w bok i spojrzałam na Cassie. Dziewczyna stała metr ode mnie i przyglądała się raz mi, a raz oddalającemu się brunetowi, wędrując wzrokiem między nami. Miała wytrzeszczone oczy i szeroko otwarte usta.

- Layla... Co to było? - spytała brunetka dalej będąc w szoku. Nie ruszyła się nawet o milimetr.

- Ethan Collins znany też jako pieprzony dupek we własnej osobie - westchnęłam, próbując powstrzymać rodzący się w sercu ból na samo wspomnienie brata.

Not TodayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz