6

100 5 1
                                    

Liczyłam na pokojowy rozwój sytuacji, ale los postanowił sobie ze mnie zakpić. Marcus wstał, odwrócił się w stronę stojącego za nim Ethana i kipiąc pewnością siebie zmierzył bruneta wzrokiem.

Moje serce coraz bardziej przyspieszało swój rytm, gdy patrzyłam jak Collins lustruje blondyna. Spojrzenie miał tak lodowate, że gdyby mógł w niego strzelić za pomocą samego wzroku, to Marcus stałby poprzebijany na wylot przez lodowe szpice. Nie musiał patrzeć na mnie, żebym czuła jak robi mi się zimno.

- Słuchaj, obrońco niewiast, nie znasz sytuacji, to się nie wpieprzaj. Chuja wiesz, a się odzywasz - odpyskował blondyn.

Zrobiłam wielkie z przerażenia oczy. Wiedziałam co się za chwilę stanie i już zaczynałam powoli panikować. Między mężczyznami panowała cisza i rosnące napięcie, które sprawiało, że czułam się jakby ktoś mnie wcisnął w o wiele za mały gorset. Próbowałam się jakoś uspokoić, więc zaczęłam spokojnie oddychać.

Wdech.

Miałam dość tego dnia. Ba, miałam dość całego tygodnia. Przez dwadzieścia jeden lat nie spotkałam pieprzonego Ethana Collinsa, choć miałam ku temu mnóstwo okazji. Teraz kilka godzin bez niego stanowiło dla mnie wytchnienie. Był jak zły cień, który psuł każdy dobry moment, a te złe czynił jeszcze gorszymi.

Wydech.

- To ty mnie posłuchaj - głos bruneta był tak zimny i ostry, że bolały mnie od niego uszy. - Dały ci jasno do zrozumienia, że nie chcą mieć z tobą nic do czynienia, więc wypad stąd. Nic więc mnie nie obchodzi, poza tym, że je nachodzisz. Dziś już po raz drugi.

Wdech.

- Tak? A co mi zrobisz jeśli nie pójdę? - spytał Marcus. Jeżeli myślał, że kilka centymetrów przewagi wzrostowej coś mu dadzą, to bardzo się mylił. Na jego twarzy dalej gościł pewny siebie uśmiech, a ręce miał założone na klatce piersiowej.

Wydech.

- Mam wystarczająco dużo forsy, żeby ot tak kupić tę knajpkę, a wtedy powieszę zdjęcie twojej mordy zaraz pod zakazem wstępu. Jeśli będę chciał się zabawić nieco bardziej, to daj mi tydzień, a wylecisz z uniwerka na zbity pysk i w całych Stanach nie znajdziesz porządnej roboty - zagroził, patrząc blondynowi prosto w oczy i nawet nie mrugając. Nie mogłam uwierzyć, że Marcus zachowuje spokój. Ja od słów Collinsa cała się trzęsłam, bo dobrze wiedziałam, że nie przesadzał opisując swoje możliwości.

Wdech.

- Stary, skończ mi tu bajdurzyć, bo do niczego to nie prowadzi. Jeżeli masz tą kasę, a zakładam, że nie masz, to udowodnij. Bo gadać każdy umie - pyskował były chłopak mojej przyjaciółki.

Wydech.

- Nie muszę ci nic udowadniać, tak jak wy, biedaki, żeby zyskać szacunek. I lepiej dla twojego dobra, żebyś się mnie posłuchał. Masz na to całą minutę - brunet mówił tak, jakby ćwiczył ten tekst od rana. W jego głosie nie było żadnych emocji, podobnie jak w oczach, których spojrzenie było zimne i płytkie. Nie dało się nic z nich wyczytać, stanowiły barierę jego duszy, podczas gdy u innych były jej zwierciadłem.

Wdech.

- Nie zamierzam się stąd ruszyć - skwitował Marcus i odwrócił się, aby ponownie usiąść na krześle. Cassie chciała się wtrącić, ale dyskretnie pokiwałam głową, chcąc przekazać, że nie ma to najmniejszego sensu.

Wydech.

Wciągnęłam z sykiem powietrze , gdy Ethan złapał chłopaka za ramię i podniósł do góry. Blond

Not TodayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz