2. Bitwa taneczna.

1.9K 63 9
                                    

Wypadłam z samochodu taty, życząc jemu i Carson'owi miłego dnia. Ruszyłam w stronę budynku ze sporym uśmiechem na ustach. Dzisiaj znowu szłam do studia, tym razem by poćwiczyć solówkę na indywidualny konkurs. Z każdej drużyny wybierano tylko jedną osobę, która mogła wziąć w tym udział, a moja postanowiła, że będę to ja. Pamiętam, jak z dwa tygodnie temu powiedzieli mi o tym, a ze szczęścia o mało się nie popłakałam. Wiem z czym to się wiąże. Jak zwrócę uwagę organizatorów oraz łowców talentów, zyska na tym i całe studio. Nie mogę ich zawieść.

- Mitchie!

Przytuliłam się do Mackenzie, a z Moosem zbiłam szybkiego, niezobowiązującego żółwika. Zazwyczaj witamy się tylko naszym przywitaniem, który wymyślaliśmy za dzieciaka, ale jest ono tak bardzo skomplikowane, że od jakiegoś czasu przestaliśmy go wykonywać.

- Co tam, zdrajcy?

- Nadal boli cię dupa?

Nie.

- Tak.

Muszę trochę poudawać, przepraszam.

- Na szczęście idę dzisiaj do studia ćwiczyć solówkę, więc humor mi się poprawi.

Przyjaciele byli ze mnie dumni. Wiedzieli ile taka wygrana będzie znaczyła dla mnie, a ile dla studia i dla nich. Tak naprawdę byłam ich jedyną nadzieją i to wcale nie tak, że ego wybiło mi do niebotycznych rozmiarów. To dance your dream jest na skraju bankructwa i tylko ja jestem w stanie go ocalić. Może wszyscy byli tam idealni, ale tylko ja potrafiłam radzić sobie ze stresem związanym z występami przed dużą publiką.

- Jeśli chcesz jeszcze mieć ten dobry humor, to nie odwracaj się za siebie. - mruknął w pewnym momencie Foley, niczym zahipnotyzowany cały czas patrząc na coś ponad moim ramieniem.

Jak to jest zawsze, kiedy ktoś mówi ,,nie odwracaj się", ty robisz tej osobie na przekór. Więc nie posłuchałam jego cennej rady i, gdy ujrzałam Perez'a, od którego on nie mógł oderwać wzroku, przewróciłam oczami wykonując odruch wymiotny. Przyjaciele spojrzeli na mnie, jak na osobę specjalnej troski.

- Od zawsze mnie ciekawiło, dlaczego ty go tak bardzo nie lubisz. - Walker spojrzała na mnie zainteresowana.

Wzruszyłam ramionami.

- No spójrz tylko na niego - gestem dłoni wskazałam na jego osobę - Zobacz, jak się szczerzy.

Szedł z przodu, a tuż za nim podążała banda jeszcze głupszych kolegów. Witali się niemal z każdym, kto tylko stał w tej części korytarza. Dziewczynom posyłali te swoje popisowe uśmiechy, a te chichotały, jak nienormalne, gdy któryś puścił im do tego oczko.

- Właśnie o tym mówię.

- Ale oni się tylko witają! - zaoponowała Mack piskliwie - To chyba jeszcze nie zbrodnia.

- Jeżeli robią to oni, to tak, jest to zbrodnia.

Wyjęłam z plecaka butelkę wody, upiłam z niej łyka, a następnie ruszyłam w stronę klasy, gdzie miałam mieć biologię z przygłupią i przemądrzałą Alex. Jezu, tej też nie lubię.

Ogólnie to ja nie lubię prawie całej tej szkoły.

- To niesprawiedliwe.

- Co? - burknęłam, nawet nie spoglądając w bok. Wiedziałam, że Moose i Mack szli tuż za mną.

- To, że nie chcesz nam powiedzieć, dlaczego go nie lubisz - odpowiedział mi Foley. Już otwierałam usta, by coś powiedzieć, kiedy zgromił mnie wzrokiem - I nie wmawiaj nam, że to przez jego zachowanie, bo jest ono w porządku.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz