27. Trzy dni.

1.2K 37 3
                                    

Trzy dni.

Cholernie długie trzy dni spędziłam na unikaniu Austina ze wszystkich swoich sił. Nie było to łatwe, ale jakoś mi wychodziło. Ograniczyłam się do widzenia go na niektórych lekcjach, chociaż tam również robiłam wszystko, żeby tylko nie usiąść z nim w ławce. Nie było to takie łatwe zważywszy na fakt, że na lekcje matematyki uczęszczała nas parzysta liczba osób.

Nie mogłam spojrzeć mu w oczy, po tym co między nami zaszło. Nie wierzyłam, że byłam skłonna dopuścić się takich rzeczy. Byliśmy przyjaciółmi. Przynajmniej tak mi się wydawało. A było tak dopóki nie doszło między nami do zbliżenia. Boje się co mogłabym usłyszeć, kiedy się z nim skonfrontuje. Będzie dalej chciał być moim kumplem? A może nie chce mieć ze mną nic wspólnego? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.

Weszłam do szkoły chwile przed dzwonkiem. Pognałam do sali, w której odbywała się pierwsza lekcja. Nie przyglądałam się mijanym uczniom, z opuszczoną głową przemierzałam korytarz, nie chcąc zatrzymać się ani na sekundę.

Wpadłam do prawie pełnej klasy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, poszukując wolnego miejsca. Jedno było obok Austina, któregoś wzrok czułam na sobie. Pomachał mi, wskazując na wolne krzesło, ale go zignorowałam. Podeszłam do Moose'a i Mack.

- Moose, błagam, daj mi tu usiąść.

Ułożyłam ręce, jak do modlitwy i spojrzałam na chłopaka błagalnym spojrzeniem.

Moi przyjaciele spojrzeli na siebie, a następnie Foley skinął głową. Zabrał swoje rzeczy i przeniósł się do ławki Perez'a. Kątem oka widziałam, że szeptali między sobą. Usiadłam na miejscu przyjaciela.

- Co się dzieje?

Odetchnęłam, starając się udawać.

- Nic - odpowiedziałam zdawkowo. - A co ma się dziać?

- Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Od kilku dni jesteś jakaś dziwna.

Łypnęłam na nią jednoznacznym spojrzeniem. Kochałam Mackenzie najbardziej na świecie, ale zdarzały się momenty, takie jak ten, kiedy niemiłosiernie mnie irytowała swoją ciekawością.

- Dzięki za ten komplement. Zawsze chciałam od kogoś usłyszeć coś podobnego - sarknęłam.

- Daj spokój - przewróciła na mnie oczami. - Chodzi o Austina, prawda?

Automatycznie cała się spięłam. Zawiązałam ręce na klatce piersiowej i skupiłam wzrok na białej tablicy. Moja reakcja była równoznacznym potwierdzeniem podejrzeń Walker. Nie myliła się, przecież moje zachowanie wynikało z sytuacji, która miała miejsce sprzed kilku dni.

- Pokłóciliście się?

Pokręciłam głową.

- Coś się między wami wydarzyło?

Tym razem skinęłam w potwierdzeniu, a z ust Mack uleciał niekontrolowany pisk. Szybko zakryłam jej usta dłonią i zmroziłam ją spojrzeniem.

- Możesz być cicho?

Po upewnieniu się, że będzie kontrolować swoje reakcje, odsunęłam dłoń. Znowu skupiłam się na zbyt dokładnym oglądaniu tablicy, chociaż moje uszy były skierowane w inną stronę. Starałam się wybadać  o czym rozmawia Austin z Moos'em. O tym co się wydarzyło? W może Perez'a to wcale nie obeszło i nie martwi się o to tak bardzo, jak ja?

A właściwie... dlaczego ja tak na to reaguje?

Odpowiedź jest oczywista. Dla mnie nie był to zwykły pocałunek. Dla mnie znaczyło to zdecydowanie więcej niż powinno. Przez ostatnie trzy dni za bardzo starałam się to wyprzeć z głowy. Najlepszą opcją jest nie zmienianie niczego i pozostanie w takiej relacji, jaką mamy teraz. Niestety, na obecną chwile nie marzę o niczym innym, jak porozmawiania z Austinem i zachowywanie się, jakby tamta sytuacja w ogóle się nie wydarzyła. Wiem jednak, że gdyby tylko spojrzała w tę jego idealny odcień zielonych tęczówek, wszystko by we mnie uderzyło niczym grzmot w burzę.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz