6. Cholerny Austin Perez.

1.6K 51 5
                                    

Autentycznie muszę popracować nad swoją asertywnością. Od zawsze ona była na niskim poziomie, ale teraz, upadła jeszcze niżej.

Tuż po powrocie z treningu Carson'a zamknęłam się w pokoju. Nie wyszłam z niego ani na obiad, ani na kolację. Nie chodziło już nawet o bunt, ale raczej o przestrzeń. Czułam, że potrzebuję chwili spokoju. Na zmianę leżałam to na łóżku, to na podłodze lub na fotelu, który znajdował się w rogu pomieszczenia.

Nie myślałam o niczym konkretnym, raczej o mniejszych rzeczach, jak na przykład liścik pozostawiony, przez Austina. Patrząc przez pryzmat ostatnich wydarzeń w ogóle nie powinnam brać innej odpowiedzi pod uwagę, jak odpowiedź NIE. Wypadało zostać w domu i nie wychylać się, a raczej robić wszystko co w mojej mocy, by udobruchać tatę. A zamiast tego, jedyne co robię to zastanawiam się, czy pójść.

Nie będę ukrywać faktu, że spodobało mi się. Atmosfera, która tam panowała, ta swoboda, którą poruszali się inni i w ogóle sam fakt, że była to bitwa taneczna, to było coś wspaniałego. Oglądając wiele filmów, w których pojawiał się taki wątek powtarzałam sobie, że kiedyś wezmę w czymś takim udział. Było to moje małe marzenie.

Dlatego teraz chcę, aby w końcu się spełniło.

Dobrze wiedziałam, o której godzinie mój tata kładzie się spać. Równo o dwudziestej pierwszej idzie do pokoju Austina, by zobaczyć czy leży on już w łóżku. Zazwyczaj gania go jeszcze do mycia zębów, co trochę mu zajmuje, i dopiero piętnaście minut później można usłyszeć trzask zamykanych drzwi. Wtedy siedzi u siebie, czyta książkę, a światło gasi o dwudziestej pierwszej trzydzieści. Oczywistym jest to, że nikt normalny nie zasypia od tak, ale mój tato bierze tabletki nasenne, dlatego wiem, że w ciągu najbliższych dziesięć minut zapadnie w twardy sen.

Z nieukrywaną ekscytacją oczekiwałam, aż zegar pokażę upragnioną dla mnie godzinę. W zupełnej ciszy siedziałam na łóżku nadsłuchując skrzypnięcia schodów. Nie trwało to długo, dosłownie kilka minut później usłyszałam pierwsze rozmowy oraz krzyki brata. Wszystko szło tak, jak powinno.

Kolejny trzask drzwiami, który wyczekiwałam najbardziej. Już wstałam, by podejść do szafy i wyjąc z niej bluzę, kiedy usłyszałam pukanie. Najpierw podskoczyłam zaskoczona, później z paniką w oczach spojrzałam na brązową płytę, a w kolejnej chwili rzuciłam się na łóżko. Tata zajrzał do środka w momencie, gdy już leżałam.

- Nie jesteś głodna? - zapytał, nie ukrywając troski w głosie - Nie jadłaś nic od śniadania.

- Jadłam - wypaliłam niemal od razu. - Kiedy Carson miał trening kupiłam sobie hot doga.

- Oh, w porządku. Śpij dobrze.

Posłałam tacie szeroki uśmiech, zanim całkowicie zniknął za drzwiami. Odetchnęłam dopiero wtedy, gdy miałam pewność, że Diego jest we własnym pokoju. Z powrotem podeszłam do szafy i wzięłam z niej szarą bluzę. Nałożyłam na ramiona, a następnie ruszyłam w stronę okna. Jako jedyna miałam pokój wychodzący na ulicę, co dawało mi dodatkową pewność, że nikt mnie nie zobaczy.

Jak najciszej się dało otworzyłam je, by następnie przełożyć nogę przez parapet. Złapałam się za gałąź, po której powoli zaczęłam schodzić. Puls mi odrobine przyspieszył, kiedy zaczepiłam się nogą i prawie bym upadła. Na szczęście w ostatnim momencie się złapałam. Zwinnie zeskoczyłam na trawnik i czym prędzej pognałam w stronę portu.

Co chwila odwracałam się za siebie, bojąc się, że ktoś za mną idzie, albo, co gorsza, tata mnie nakrył na wymykaniu się. Westport jest spokojnym miasteczkiem, każdy mieszkaniec się zna, a coś takiego jak przestępstwa nie istnieją. No chyba, że mowa o nastolatkach, którzy trafiają na komisariat przez zakłócanie spokoju, wtedy jesteśmy zbrodniarzami.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz