39. Ten jeden moment.

1.1K 35 0
                                    

Ostatni raz spojrzałam na pokój, w myślach odhaczając wyimaginowaną listę rzeczy, które powinnam ze sobą zabrać. Gdy byłam pewna, że wszystko mi się zgadza, ale poświęciłam kolejną chwile na zastanowienie się czy nie zapomniałam o czymś jeszcze, o czym wcześniej mogłam. Tutaj też mi nic nie wpadło do głowy, więc założyłam torbę podróżną na ramie i łapiąc mały plecak, zeszłam na dół, ówcześnie zamykając drzwi.

-Będę się już zbierać.

Podeszłam do koszyka z owocami i wyjęłam z niego jabłko. Nie jadłam jeszcze śniadania, a przed nami dosyć długa droga, dlatego wgryzłam się w owoc, w tym samym momencie odwracając się w stronę taty.

- Dojedziesz do nas później? - zapytałam go.

- Jutro z samego rana - odpowiedział mi, na końcu się uśmiechając.

Skinęłam głową i podeszłam do niego. Wtuliłam się w jego niebieską koszulę, wdychając zapach bezpieczeństwa. Z tym głównie kojarzył mi się Diego i jego niezastąpione kolorowe koszule. Wykreowałam go sobie na swoją bezpieczną przystań, do której zawsze mogę wrócić, gdy będę tego potrzebowała.

Oderwałam się od mężczyzny po kilku minutach.

- Tylko pamiętaj. Nie dołuj się, że nie będziesz mogła zatańczyć z przyjaciółmi, dobrze?

Potaknęłam, chociaż nie byłam do końca pewna. World X było moim marzeniem, odkąd dowiedziałam się, że takie zawody istnieją. Wiele razy wspominałam o nich Colton, a ona zawsze mi mówiła, że musimy być dobrze przygotowani, by w ogóle przejść przez eliminacje. Trzy lata nam t zajęło, a gdy w końcu dostaliśmy taką szanse, ja dostałam taką szanse, wszystko runęło.

Na samym początku był to dla mnie, jak nóż wbity prosto w serce. Nie mogłam sie z tym pogodzić. Z czasem mi przechodziło, aż całkowicie zapomniałam o studiu i o zawodach. Skupiłam się na bardziej przyziemnych rzeczach i pielęgnowaniu relacji z nowymi przyjaciółmi. Taniec przestał mieć dla mnie takie znaczenie, jakie do niedawna miał. Nie myślałam o nim dwadzieścia cztery godziny na dobę, a raczej raz na tydzień, może i to nie. Przestał mnie obchodzić.

I pewnie ta młodsza wersja mnie, która mogłaby zamieszkać w studiu i tańczyć w sali, nie jest ze mnie dumna.

Bo ją zawiodłam.

Ale nic nie mogę zrobić, że dziecinna pasja przestała mieć dla mnie znaczenie.

- Postaram się - obiecałam, chociaż w głębi duszy wiedziałam, że wcale nie będę smutna.

Już nie będę.

Pożegnałam się z tatą, później z Carson'em i wyszłam z domu, zauważając, że Austin zaparkował samochód na podjeździe, a sam opierał się o jego maskę. Podbiegłam w jego stronę i czule objęłam, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi i wdychając kolejny z moich ulubionych zapachów.

Pachniał jak szczęście.

- Dobry, Panie Torres! - pomachał mojemu ojcu. Ten tylko skinął głową i schował jedną dłoń do kieszeni spodni i upił kawę, którą trzymał w drugiej.

Wpakowałam się na przednie siedzenie, uprzednio wręczając blondynowi sportową torbę, którą wcześniej nosiłam na treningi, a teraz była zwykłą podróżnym bagażem. Chłopak włożył ją do bagażnika i sam zajął swoje miejsce za kierownicą. Pomachałam rodzinie na pożegnanie i ruszyliśmy w stronę domu Kai'a, gdzie czekał na nas razem z Roger'em i Joem.

Patrzyłam na oddalającą się sylwetkę mojego ojca, rozmyślając o wszystkim i jednocześnie niczym konkretnym. Po prostu musimy w piątkę przetrwać prawie trzy godzinną drogę do Los Angeles, to wszystko.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz