AUSTIN
Wszedłem do hotelowego pokoju i rzuciłem się na łóżko, będąc totalnie zmęczonym dzisiejszym dniem. Było grubo po dwudziestej, a Joe zapewnił nam cały dzień atrakcji. Przeszliśmy się po Malibu, zwiedziliśmy najsłynniejsze miejsca w całym LA oraz poszliśmy do jednej z restauracji na późny obiad. Wszystko wykończyło mnie na tyle, że jedyne na co mam teraz ochotę to zaśnięcie i nie wstanie z łóżka przez najbliższe trzy dni.
W pewnym momencie podczas naszej ,,wycieczki" Mitchie oznajmiła, że źle się czuje i wróciła do pokoju. Chciałem iść z nią - nie ze względu na to, że strasznie się nudziłem, a dlatego bo się o nią martwiłem. Zapewniła mnie, że nic jej nie jest i potrzebuje tylko chwili dla siebie. Uszanowałem jej wybór.
Teraz jednak zastanawiam się, gdzie ona mogła być. Martwiłem się. Wydawała się jakoś dziwnie przybita. A przede wszystkim była małomówna, co już było dla mnie znakiem ostrzegawczym, że coś było nie tak. Nie chciałem wywoływać na niej żadnej presji, wole poczekać aż sama do mnie przyjdzie i nabierze ochoty na rozmowę.
Nadal badamy grunt, jaki powoli razem tworzymy. Znamy się trochę, dużo o sobie wiemy, ale istnieją inne aspekty, o których nie mamy pojęcia. Staramy się dogadać, tworzyć wspólną relacje. A ja naprawdę próbuje się aż tak bardzo nie martwić, ale nie moja wina, że tak długo na nią czekałem i poznałem ją pod niemal każdym względem, by teraz czekać na nie wiadomo co.
Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni i wysłałem Mitch krótkiego sms'a:
Do Mitchie: Gdzie jesteś?
To było zwykłe pytanie. Jestem pewien, że dużo par pisze do siebie w podobny sposób. Jestem ciekawy, trochę zaniepokojony, ale o tej drugiej rzeczy wcale nie musi wiedzieć.
Czekałem minutę, dwie, pięć i dziesięć, a odpowiedź zwrotna wcale nie nadeszła. Zacisnąłem dłoń w pięść i w geście frustracji walnąłem nią o materac, głośno przy tym krzycząc. Niedługo później wybiegłem z pokoju, gdzie w salonie siedział Kai.
- Co tak wrzeszczysz, babo? - zadrwił ze mnie.
Posłałem mu tak złowrogie, że jestem pewien, iż mogłem nic zabić, gdybym miał taką moc. Winter od razu zauważył moją reakcje i automatycznie spoważniał.
Znam się z nim od dzieciństwa, dużo o sobie wiemy, a jeszcze więcej razem przeszliśmy. Nie wyobrażam sobie życia bez niego, chociaż w większości przypadków mega mnie wkurza i niejednokrotnie odczuwałem potrzebę uderzenia go. Mimo tych kilku mankamentów bardzo cenie sobie naszą przyjaźń i nie zamieniłbym jej na nic innego. Jest mi bliższy niż Carlos. Kai jest moim bratem.
- Gdzie jest Mitch? - powtórzył po mnie, gwałtownie wstając.
Potrząsnąłem głową.
- Nie wiem. Miała być w pokoju, a jej nie ma.
Brunet wyjął telefon. Od razu zrozumiałem co chciał zrobić, dlatego wyrwałem mu urządzenie z rąk, nie pozwalając, by zadzwonił do Mackenzie. Dziewczyna by nas zabiła, gdyby dowiedziała się, że puściliśmy samą jej najlepszą przyjaciółkę i teraz pewnie chodzi zagubiona po obcym mieście.
- Zwariowałeś?! - wrzasnęłam - Chcesz mieć przewalone?
Wiedział co miałem na myśli, ponieważ z otwartej dłoni uderzył się w czoło, tym samym pokazując mi, że sam stwierdza, iż to co chciał zrobić było głupie. Westchnąłem głośno i zacząłem chodzić po całym pomieszczeniu.
CZYTASZ
To dance your dream [ZAKOŃCZONE]
Fiksi RemajaMitchie Torres od zawsze kochała taniec ponad wszystko. Razem z dwójką swoich najlepszych przyjaciół, Moosem i Mackenzie uczęszcza do studia ,,to dance your dream", w którym przygotowują się do ważnych zawodów. Wszystko układa się tak jak powinno, d...