4. Udawanie.

1.7K 57 9
                                    

Tylko raz w życiu miałam sytuacje, kiedy  poczułam, że czas się dla mnie zatrzymał. Było to wtedy, gdy siedmioletnia wersja mnie stała w szpitalnej sali i żegnała się z umierającą mamą. Świat dla mnie przestał istnieć, a grunt, po którym stąpałam, zaczął się rozpadać. Łzy ciekły mi po policzkach, białej koszulce w różowe groszki, którą wtedy miałam na sobie, a następnie spadały na tego samego koloru posadzkę. Nie krzyczałam, nie zanosiłam się silnymi salwami płaczu, po prostu dałam upust emocją i pozwoliłam łzom na wypłynięcie.

Chciałam pokazać się z tej silnej strony. Tak, zwykła siedmiolatka, która patrzyła na pogrążoną we śnie mamę, chciała grać silną. Cóż, nie jestem do końca pewna, jak to zrobiłam, ale mi się udało. Przetrwałam wszystkie pytania z zakresu, jak się czuje, a kończąc na wywodach mówiących o tym, że może mi być przykro. Bo w końcu tracę kogoś bliskiego.

Już w tamtym momencie wiedziałam, że moje życie się zmieni. No bo, jakby halo, dwudziestokilkuletni ojciec z córką i noworodkiem to nieistniejące równanie. Mój mózg szybko przyswoił pewne informacje. Mówiono mi, że mam być smutna, więc byłam. Chciano, bym wyszła z domu, to to robiłam. Pytano co u mnie, a ja im odpowiadałam tym, co chcieli usłyszeć - jest mi przykro, bardzo bym chciała przytulić mamusię.

Idealnie ukrywałam swoje prawdziwe emocje.

Przed innymi, wliczając w to moich bliskich oraz Moose'a i Mack, mogłam nie uronić ani jednej łzy, ale gdy przychodziła noc, a ja zamykałam się w czterech ścianach własnego pokoju wszystko się zmieniało. Siadałam na łóżku, tępo wpatrywałam się w granatowe niebo i płakałam, oczywiście po cichu, by nie obudzić Carson'a i taty. Później kładłam się spać, a rano wstawałam starając się przetrwać.

Z dnia na dzień było mi lepiej. Foley i Walker codziennie wyciągali mnie do studia i tam tańczyliśmy, zapominając o przykrych wydarzeniach. Wtedy nie liczyło się nic innego, oprócz muzyki i nas wygłupiających się do rytmu melodii. Zatraciłam się w tańcu, robiłam to tak długo, że ostatecznie przestałam w nocy opłakiwać stratę rodzicielki, a skupiłam się na tym co działo się obecnie.

Zapomniałam, jakie to jest uczucie stracić coś tak dla ciebie ważnego.

Ale teraz sobie przypomniałam.

W momencie, gdy tato oświadczył mi, że nie wezmę udziału w zawodach, poczułam to samo, co młodsza wersja mnie trzymająca zimną dłoń swojej matki. Świat kolejny raz stanął w miejscu.

Nie mogłam na niego patrzeć. Zdawał sobie sprawę, jakie to dla mnie ważne, a mimo wszystko nie poczuł żadnych barier w odbieraniu mi czegoś, co dzieliłam z mamą. Na tamtą chwile czułam do niego nieopisany wstręt. Nie wierzyłam, że był zdolny do posunięcia się tak daleko. Wybiegłam z auta, od razu pędząc do mojego pokoju. Zamknęłam się w nim, a nawet wyjęłam awaryjną paczkę papierosów, z której korzystam tylko w wyjątkowych sytuacjach.

A czułam, że to jest wręcz ekstremalna.

Nie spałam całą noc, co skutkowała poszarzałą cerą oraz sińcami pod oczami. Każdą niedoskonałość starałam się ukryć pod makijażem, ale poszło mi to dosyć średnio. Wyszłam w domu dosyć wcześnie. Nie miałam ochoty na konfrontacje z tatą, dlatego postanowiłam ją ominąć. Wiedziałam, o której wstawał, znałam jego rutynę niemal na pamięć. Minuta po minucie, godzina po godzinie. Trzymał się jej odkąd sięgam pamięcią i jeszcze nigdy nie wyszedł poza schemat jej funkcjonowania. Tym razem też tego nie zrobił.

Uznałam, że spacer dobrze mi zrobi, co było moim kolejnym błędem. Ledwo co doszłam do szkoły, a czułam, że zaraz zemdleje. Było mi niedobrze, a brak snu dawał mi się we znaki. Czułam, że powieki same mi ciąża i wręcz błagają o chwilę wytchnienia, którą im dałam na zajęciach z literatury. Siedziałam w ostatniej ławce, a lekcje prowadziła wyjątkowo starsza kobieta, która ledwo co widziała. Nie chodziła po klasie, a ja dobrze się schowałam.

To dance your dream [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz