Rozdział 2

1.1K 40 28
                                    


WAŻNE!!!

Na wstępie pragnę napisać coś, co chyba powinnam napisać w pierwszym rozdziale patrząc na fale oburzenia. Będziecie się dużo wkurzać czytając tą część, zapowiadam wam to, będzie was wkurzać Van i taki jest plan. Relacje i sytuacje przedstawione w książce nie są zdrowe ( nie wszystkie oczywiście ). I pragnę was uspokoić, nie planuję wprowadzać aż tak wielkich zmian, jak myślicie. Miłego czytania!<3

pov.Vanessa

- Scott pamiętaj! Nie wstydź się prosić o pomoc - z szerokim uśmiechem na ustach podpłynęłam do bruneta, który właśnie wdrapywał się na deskę. Nawet z mokrymi włosami, przylepiającymi się mu do czoła, wyglądał cholernie dobrze.

Ześlizgnął się z deski, gdy przyszła spora fala. Wyglądało to dość zabawnie, a jeszcze zabawniejsze było to jak próbował się wdrapać na deskę udając, że cały ten proces był zamierzony, jednak jakoś mu to nie wychodziło. Niesamowicie dobrze się bawiłam oglądając go wkurzonego.

- Bardzo śmieszne - westchnął, gdy udało mu się usadowić na desce - To był wypadek przy pracy - przeczesał dłonią mokre włosy.

- Jasne - zaśmiałam się - Co robisz? - zapytałam się, gdy stanął na desce.

- Wstawaj, zobaczymy kto dłużej się utrzyma.

Fale były coraz mniejsze, dlatego bez problemu obydwoje utrzymywaliśmy się prosto, chciałam wygrać, więc lekko go popchnęłam, przez co ten wpadł do wody. Moja chwila chwały nie trwała jednak długo, bo Scott złapał moją kostkę i wciągnął mnie, przez co wylądowałam obok niego.

- Oszustwo - rzuciłam, wynurzając się na powierzchnię, szybko przetarłam wierzchem dłoni oczy, żeby nie dostała się do nich sól.

- Naprawdę? - zapytał głupio się uśmiechając - Wepchnięcie mnie do wody nim nie było?

- Nie - szeroko się uśmiechając, lekko pokiwałam głowa - Scott - zaczęłam ostrzegawczo, gdy mnie ochlapał - Hayes.

- Morgan - zadziornie się uśmiechnął.

W ten sposób zaczęła się nasz wojna na chlapanie, on wygrał, bo miał więcej siły. gdyby nie to, na sto procent bym go pokonała. W pewnym momencie mnie złapał i rzucił przed siebie, co zakończyło wojnę, bo zaczęłam się niepohamowanie śmiać. Patrząc na mnie też zaczął się śmiać i tak jakiś czas staliśmy śmiejąc się jak dwójka debili. Po tym jeszcze chwilę pływaliśmy, aż zrobiłam się głodna. Hayes chyba też, bo zaproponował, żebyśmy skoczyli coś zjeść.

- Vanessa - usłyszałam za sobą, gdy szliśmy w stronę knajpy. Deski zostawiliśmy na dachu mojego samochodu, który dalej stał na parkingu przy plaży - Van - odwróciłam się i zobaczyłam Sarah biegnącą w moją stronę - Boże jak dobrze - zamknęła mnie w uścisku - Nie mieliśmy pewności, czy udało ci się wrócić, szukaliśmy cię, ale ...

- Udało mi się - odsunęłam się od niej. Zostawili mnie tam, ona też.

- Nie chciałam cię tam zostawić, ale oni ...

- Ale to zrobiłaś - odsunęłam się od niej o krok, cały czas czułam na sobie spojrzenie bruneta - Zostałam tam sama, Singh mnie złapał i cudem udało mi się uciec, samej, zrobiłam to bez waszej pomocy, ale hej dzięki że się martwiliście - sztucznie się uśmiechnęłam - Teraz też dam sobie radę sama - najbardziej boli, gdy zawodzisz się na kimś, na kim myślałeś, że nigdy się nie zawiedziesz, chujowe uczucie.

- Ale ...

- Nie chcę teraz o tym gadać, powiedz JJ'owi, że ma przestać przychodzić pod mój dom - po tych słowach ponownie ruszyłam w stronę knajpy, Scott szybko do mnie dobiegł.

Change / Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz