Rozdział 1

533 20 3
                                    


- Zadaję się z pieprzonymi bogolami - pokręciłam lekko głową, gdy John B z uśmiechem oznajmił mi, ile mają na koncie. Przyjechali do mnie od razu po sprawdzeniu stanu konta - To jaki teraz macie plan? - zapytałam, opadając na wolny fotel.

Są tu wszyscy. John B, Sarah, Pope, Cleo, Kiara i JJ. Nie rozmawialiśmy od czasu tamtej nocy świętojańskiej. To już ponad tydzień. Widziałam go, powiedziałam cześć, ale to by było na tyle, a teraz on siedzi u mnie w domu.

- Chwila - Pope przerwał JJ'owi i Kie, którzy już zaczęli snuć jakieś zawiłe plany - Nie stać nas na kupno domów, po podziale to będzie w ogóle nieopłacalne. Nie patrz tak na mnie, masz w tym swoją część - wskazał na mnie znacząco palcem - Odejmijmy dług JJ'a u Mike'a Barakudy.

- Niech tylko spróbuje nam to zabrać - zaczął blondyn, na co przewróciłam oczami. Będą mieli z nim zabawnie, jak dalej tak pójdzie.

- Wolę nie wkurzać dillera - wtrąciła się Sarah.

- Jeśli to podzielimy, to przepuścimy hajs - wszyscy spojrzeliśmy na JJ'a.

- Nie patrzcie tak na mnie! - uniósł ręce.

- Jeśli zachowamy jedną pulę może zainwestujmy w coś, co się zwróci.

- Czyli? - Kie rozsiadła się wygodniej na sofie. Widzę, jak co chwilę na mnie zerka, nie do końca wiem dlaczego.

- Na wyspie zbudowaliśmy coś z niczego. Możemy to mieć znowu. Tutaj. Zlicytują posiadłość JJ'a? To ją odkupimy. To kawał ziemi, dostęp do wody. Jeśli nie wracamy do szkoły, to musimy mieć gdzie pracować i mieszkać. To rozwiąże oba problemy, najpierw kupimy ziemię. A potem otworzymy sklep dla surferów.

Spojrzałam na JJ'a, on już na mnie patrzył ze zmarszczonymi brwiami. Uśmiechnęłam się lekko, co odwzajemnił, ale dalej ... dalej przyglądał mi się w ten sposób.

- Może jeszcze własną przystań.

- Przyda się - Kie szeroko się uśmiechnęła.

- Albo sklep wędkarski - zaproponował John B.

- Właśnie, a kto lepiej zna te wody? JJ będzie pływał z wędkarzami. Będziemy mieszkali w domu.

Snuli plany przez ponad godzinę, a ja się temu wszystkiemu przysłuchiwałam z zachwytem. Podobało mi się to, trochę jak stare czasy, tyle że bezpieczniejsze i mniej ... mniej w nich było mnie. Nie będę z nimi mieszkać, co w żadnym stopniu mi nie przeszkadza, kocham mój dom. Będę ich pewnie odwiedzać, jak będą potrzebowali pomocy to pomogę.

- A ty Van? Jaka będzie twoja część w tym?

- Moja część jest wasza - wzięłam łyka piwa bezalkoholowego, trzymam się postanowień.

- Nie - oznajmili jednocześnie - Musisz mieć tam coś swojego - Sarah podniosła się i wcisnęła na fotel obok mnie - Cokolwiek, będziesz musiała mieć coś swojego.

- Zaciągnę twój tyłek siłą do budowy - dodała Cleo - Nie licz na to, że ci odpuścimy.

- A jak spróbujesz coś wykombinować to cię dorwę i siłą dam ci te pieniądze, żebyś je wzięła chociaż w taki sposób.

- Sklep i to wszystko ... utrzymanie trochę kosztuje. To co jest moje zostawcie schowane na czarną godzinę i będziemy kwita - uśmiechnęłam się. Ktoś zaczął dzwonić do drzwi - Przepraszam - wstałam i ruszyłam na korytarz.

- Cześć Vanessa - Charlie uroczo się uśmiechnął - Od Camerona, twoje są mu właśnie doręczane.

- Dzięki - zaśmiałam się - Miłego dnia.

Change / Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz