Rozdział 5

108 28 0
                                    


Zaskakująco szybko to poszło, wybiło 20, więc wrzucam. Proponuję tą samą zasadę, 20 gwiazdek i wrzucam, albo lecimy z tematem we wtorek. Miłego wieczoru!

Mówi się, że głupi ma szczęście. Szczęście płotek polega na tym, że znają JJ'a, który jest skończonym idiotą. Wydał pieniądze, były problemy, a tu nagle piszą o nich w wiadomościach i urządzają im jakieś przyjęcie, czy coś. Przyszli do mnie od razu po całej tej ceremonii.

- Wes Genrett - zaczął John B - Podszedł do nas z prośbą. Chłop pokazał nam dziennik kapitana Czarnobrodego. Chce, żebyśmy coś dla niego znaleźli.

- Potrzebujemy twojej pomocy Val - Sarah objęła mnie ramieniem - Kolejna przygoda. Jutro mamy tam popłynąć.

- Wiecie, jakie mam do tego podejście - westchnęłam.

- Potrzebujemy cię - odezwał się Pope.

- Pomogę wam, ale stąd. Co będzie trzeba, to będę robić, tutaj. A jutro zajmę się sklepem, żebyście nie musieli niepotrzebnie zamykać. Zostawcie mi tylko klucze i wszystko ogarnę.

- Nie chcesz z nami popłynąć na wyspy kozie? No weź, to będzie przygoda - Cleo zaczepnie trąciła mnie w ramię.

- Nie, że nie chcę, ja - zacięłam się. Boję się, ostatnio jak gdzieś pojechałam to ledwo wróciłam do domu - Ja ...

- Rozumiemy - wtrącił się JB - Spokojnie - uśmiechnął się lekko - Proszę, to kluczyki, są opisane - podał mi cały zestaw - Może bezpieczniej dla ciebie. Podobno jego córka utonęła wraz ze swoim dzieckiem.

- I podobno była opętana - dodała Kie - W co my się pchamy?

- To stek bzdur - westchnął Pope.

- Dlaczego to znowu robimy? - zaczęła Cleo - Potrzeba nam forsy - odparli jednocześnie.

Do wieczora omawialiśmy całą tą sytuację. To jak wpychanie kija w mrowisko po raz kolejny. Nie znamy tego człowieka, ciężko stwierdzić, czy jest prawdomówny, czy rzeczywiście zapłaci za pomoc, tylko jeszcze nie wiemy pomoc w czym. To dość niebezpieczne i nie wiem, czy to dobry pomysł, ale potrzebują forsy, a ja pomogę im ją zdobyć tak, jak będę umiała.

- Kilka zasad - zaczęłam, gdy wyszli przed dom - Nie dajcie dojść do słowa JJ'owi.

- O dzięki Vanessa, widać jak bardzo mnie kochasz.

- To nie przez ciebie musimy załatwiać pieniądze? - spojrzałam na niego z lekko zmarszczonymi brwiami. Od razu zamknął buzię - Tak myślałam. Nie działacie pochopnie, jak coś wam będzie śmierdziało to spierdalacie, a jakby nie daj boże coś się działo, to do mnie dzwonicie.

- Przypłyniesz po nas wpław? Nie masz łódki.

- Ja nie, ale mogę ją pożyczyć. Po prostu dzwońcie w razie potrzeby i uważajcie na siebie. Otworzę jutro o dziewiątej.

- Zakleję mu buzię - John B objął mnie ramieniem - Żeby nie wpakował nas w kolejne kłopoty.

- Wasza dwójka, na was zawsze mogę liczyć - obydwoje się uśmiechnęliśmy. Pierwszy ruszył w stronę bramy, za nim poszła cała reszta, została tylko Kiara.

- Co tam?

- Nie wiem jak do niego dotrzeć. Dopiero jak ty wydarłaś się na niego w nocy, to przyznał, że zjebał. Ja też na niego krzyczałam, ja też mówiłam, że jest idiotą i że nie myślał stawiając wszystko na siebie. A mimo to posłuchał ciebie.

- Byliśmy blisko Kiara. Od samego początku. On potrzebuje czasu i potrzebuje, żeby do niego dotarło, że nie jestem już jedną z opcji. Naprawdę nie chcę z nim być, z mojej strony masz drogę wolną, tylko ... Tylko żeby stworzyć sobie swoją drogę do niego musisz przesunąć pełno gałęzi, pociąć pień i przpłynąć morze, wtedy do niego dotrzesz.

Change / Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz