Rozdział 9

981 36 49
                                    


- Zaraz cię znajdę - wysunęłam dłoń z uścisku Scott'a - Przywitam się z Pope'm i John'em B.

- Dobra, staniemy z tyłu, co nie?

- Tak tak - kiwnęłam lekko głową. Pochylił się i cmoknął mnie w usta. Będę za nim tęsknić, gdy za te kilka dni poleci z resztą na wakacje - Kogo moje oczy widzą - z szerokim uśmiechem podeszłam do chłopaków, niestety zauważyłam za nimi przytulającego się JJ i Kiare.

- Van! - wydarli się równocześnie, biegnąc w moją stronę - Udało się! - krzyknął John B zamykając mnie w uścisku.

- Wiem - zaśmiałam się, oddając uścisk, podniósł i okręcił dookoła, kątem oka zauważyłam, że zakochańce na nas patrzą - Cieszę się, że wróciliście cali - odsunęłam się od bruneta i przytuliłam czarnoskórego - Popie - zaśmiałam się, gdy mnie podniósł.

- Tęskniłem, bez ciebie takie akcje to nie to samo. Nie miałem do kogo narzekać na ich idiotyczne posunięcia - odstawił mnie na ziemię - I ogólnie - zaczał niepewnie, zerkając na John'a B.

- Jak już załatwimy wszystko z tym złotem, to dostaniesz swoją działkę - zaczął z uśmiechem brunet - Wiemy, że nie chciałaś nic, ale gdyby nie ty, to nie mielibyśmy tego co mamy.

- Ej chłopaki - zaczęłam protestować, nie chcę pieniędzy - Nie taka była umowa, mieliście się dzielić między was.

- Vanessa tyle razy się poświęcałaś, tyle rzeczy się wydarzyło. Zasługujesz na jakąś część z tego - miałam się odezwać, ale Pope mi przerwał - Nie musisz wydać tego na siebie, ogarnij coś dla Nero, dla babci, wspomóż zbiórkę charytatywną. Po prostu to przyjmij.

- Chłopaki - przytuliłam się do nich - Dzięki.

- Weź - zaczął John B.

- Przyjemność po naszej stronie - odsunęłam się i zobaczyłam JJ'a idącego w naszą stronę.

- Dobra - klasnęłam w dłonie - Idę do reszty, widzimy się jakoś później. John B jebnij jakieś ładne przemówienie - zaśmiałam się.

- Jasna sprawa, wpadnę tam wieczorem po Twinkie.

Szybko skierowałam się przed budynek, gdzie było prawie pół miasteczka, wszyscy chcieli zobaczyć wielką szóstkę, która wróciła z wyprawy. Od razu zobaczyłam Scott'a, który stał z Brandonem i Jay'em, Liv jest chora. Stojąc obok bruneta zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam schowanego Rafe'a, przyglądał się wszystkiemu z daleka, on też mnie zauważył i lekko się uśmiechnął. Nie sądziłam, że pojawi się na powitaniu Płotek.

- Oho zaczyna się - mruknął Scott, obejmując mnie ramieniem.

Shoupe zaczął mówić o tym, jak to zaginęli i jak dzielnie powrócili z wyprawy, całe miasteczko przywitało ich wielkimi brawami, co spowodowało u nich widoczny dyskomfort, wydaje mi się, że tylko Cleo miała z tego niezły ubaw. Później John B walnął przemowę, oczywiście debilną, ale przynajmniej było zabawniej.

- Nie ma jej z nami na scenie, ale nic by się nie udało bez Vanessy Morgan - wskazał na mnie, przez co szeroko się uśmiechnęłam. Oczywiście wszyscy się odwrócili i na mnie spojrzeli, po czym zaczęli klaskać i krzyczeć.

- Boże - jęknęłam chowając twarz w ramię Scotta - Ucieknijmy.

- Nie ma szans - zaśmiał się - Jesteś sławna, mam kontakt z sławną osobą.

- Jesteś głupi.

Mężczyzna, który na początku ich przedstawiał, ponownie stanął przed nimi i zaczął mówić co tam osiągnęli, opowiadał to strasznie nudno. Cały czas unikałam patrzenia na JJ'a i Kiarę, aż w pewnym momencie mój wzrok sam tam zleciał, czego bardzo pożałowałam. Trzymali się za ręce, mulatka opierała głowę o jego ramię i się uśmiechała. Niepewnie podniosłam spojrzenie na twarz blondyna, patrzył na mnie, puścił dłoń Kiary.

Change / Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz