Rozdział 10

308 43 2
                                    

Coś za szybko wbiliście te 28 gwiazdek, dlatego podnoszę do 32. Miłego dnia<3

pov. Rafe

Kazała mi niczego nie ruszać, po tym, jak po raz szósty ją o coś zapytałem. Dlatego po prostu siedzieliśmy na sofie w gabinecie jej rodziców. Trzymałem ją na kolanach i co jakiś czas zerkałem jej przez ramię, co ciekawego czyta. Próbowała mi jeszcze zaproponować, żebym chociaż poszedł do salonu coś oglądnąć, ale tego nie zrobiłem.

Nigdy wcześniej nie bałem się tak, jak dzisiaj w nocy. Myślałem, że już jej nigdy nie zobaczę. Gorsze było tylko to, jak zaproponowała, a właściwie to próbowała zaproponować, żebym ... ją zostawił. Po prostu wyszedł i nie wrócił. Prędzej zostanę pieprzoną Płotką.

Stresowała się tym wszystkim, wyjechaliśmy przed czasem, żeby dotrzeć na miejsce chwilę wcześniej. Zdążyliśmy się też pokłócić o moje wieczorne spotkanie. Chciałem je odwołać, ale kazała mi na nie pójść. Okazało się, że Płotkom naprawdę udało się zgarnąć tłumy, babcia Vanessy też przyszła, to do niej podeszliśmy.

- No, w końcu pogodzeni - szybko przytuliła Vanessę, a potem mnie - Dużo ładniej wyglądacie nie kłócąc się.

- Żarliśmy się trzy minuty temu w samochodzie - Nessa się uśmiechnęła. Splotłem nasze dłonie i zacząłem się rozglądać. Jest dziadek Toppera, będą problemy.

- I kilka godzin temu też - dodałem, przenosząc na nie spojrzenie. Pani babcia mi się przyglądała - Z jej winy.

- No pewnie, zrzuć wszystko na mnie.

- Tak? - spojrzałem na nią, z lekko uniesionymi brwiami - Mam zdradzić powód naszej kłótni?

- Zaraz ... - przerwała, patrząc na coś za moimi plecami - Babciu, widzimy się po wszystkim - ruszyła w stronę Sarah, John'a B i Toppera. Ja oczywiście za nią.

- Powodzenia w walce z władzą - Ruthie uśmiechnęła się, patrząc na moją siostrę, po tym nas zauważyła i uśmiech zniknął.

- Tobie też - Vanessa się uśmiechnęła - Pozew niedługo przyjdzie, zobaczymy jak ci pójdzie - puściła do niej oczko, po czym wyminęła ją i weszła do sądu. Z uśmiechem na ustach ruszyłem za nią.

Pope i Cleo zajęli już ławkę. Przepuściliśmy John'a B i Sarah. Kie i JJ siedzieli za nami. Widziałem nieprzychylne spojrzenie Maybanka, ale to olałem. Cały czas ściskałem dłoń Vanessy i starałem się jakoś ... ją wesprzeć. Posiedzenie się zaczęło od totalnych pierdół, a Van ... zaczęło ją nosić.

- Hej, czytałaś co mogłaś - wyszeptałem, przez co odwróciła głowę w moją stronę - Dasz sobie radę, a nawet jeśli nie, to nie twoja wina, to są doświadczeni prawnicy. Starałaś się.

- I zazwyczaj to nie wystarcza - westchnęła.

- Będzie dobrze - przyłożyłem wargi do jej czoła.

- Zanim przejdziemy dalej - przenieśliśmy spojrzenie na gościa w garniturze - Przypominamy wszystkim o zachowaniu kultury i dekorum podczas obrad.

- Van - głowa Maybanka pojawiła się między nami - Bez stresu, ale ogarnęłaś coś, prawda?

- JJ, walnę cię - szepnął John B - Nie stresuj jej.

- Tworzymy jedną wyspę, zachowujmy się jak przystało. Zakłócanie porządku grozi wyrzuceniem i potencjalnym oskarżeniem. Czy to jasne? Przechodzimy do spraw radnych.

- Maybank, japa w kubeł, nie odzywasz się dzisiaj. Jasne? - spojrzała na niego, na co ten się uśmiechnął - J.

- Jak słońce.

Change / Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz