Rozdział 4

1K 39 31
                                    


Ślusarz przyjechał dosłownie pół godziny po tym, jak zadzwoniłam do Rafe'a, złamałam niechcący klucz, jego część została w drzwiach, więc nie dało się ich zamknąć. Na szczęście starszy pan się tym zajął.

- Dziękuję bardzo - podeszłam do niego z portfelem, gdy powiedział, że już jest gotowe.

- O nie nie, pan Cameron wszystko opłacił - uśmiechnął się - Miłego dnia - z tymi słowami opuścił mój dom.

- Nawzajem - podeszłam bliżej drzwi, żeby zobaczyć jak mężczyzna wyjeżdża, wtedy jednak zobaczyłam biegnącego w stronę drzwi JJ'a.

- Ani mi się waż - wydarł się, gdy zaczęłam zamykać drzwi.

- Naprawdę nie chcę z tobą rozmawiać JJ, ułatwij to mi i sobie, daj spokój. Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, nie mam na to siły, ani ochoty. Więc po prostu dajmy sobie nawzajem spokój.

- Nie możesz tak robić - zatrzymał się z metr przede mną - Nie możesz za mnie wybierać, nie możesz oczekiwać, że będę szczęśliwy z kimś innym, gdy ...

- Wybrałam za siebie, nie za ciebie - przerwałam mu - Wybrałam samą siebie. Możesz przestać myśleć o tym, że mnie to zaboli, że nie wiem... będzie mi źle, czy coś. Bo nie będzie, bądź szczęśliwy, to ja też będę, tylko na tym mi od początku zależało i dobrze to wiesz, dlatego od początku chciałam odpuścić, ale mi na to nie pozwalałeś. Mielibyśmy to wszystko już dawno za sobą.

- Wiem, że cię to boli, bo mnie też to boli, więc nie pierdol, że nie będzie ci z tym źle, bo mnie chuj by strzelił, gdybyś zaczęła ...- cały czas krzyczał, jednak urwał w połowie zdania - Nawet nie chcę o tym myśleć - dodał ciszej -Odcinasz się od nas wszystkich, tylko dlatego, że wyobrażasz sobie, że ja i Kiara ...

- Przestań - podniosłam głos - Skończ z tym, bo okłamujesz w tym momencie mnie i siebie samego. Nie odcinam się dlatego, odcinam się, bo mnie zostawiliście samą, bo jakiś szemrany typ mnie porwał i żadne z was nawet o tym nie wiedziało, żadne z was nie wróciło, żeby mi pomóc. JJ kurwa jakie akcje odwalaliśmy, żeby uratować Kiarę?! Na wszystkich się darłeś, żeby tylko ją ratować, robiłeś non stop awantury! Ja wyszłam z tego cało sama, bez waszej pomocy - złość zniknęła z jego twarzy, teraz był po prostu smutny - Zawiodłam się na was, dlatego się odcinam. Nie bierz całej zasługi na siebie - po tych słowach zamknęłam drzwi i przekręciłam kluczyk.

Do godziny siedemnastej siedziałam w salonie i oglądałam bajkę, no i przy okazji wypłakałam się w koc. Wyczerpałam limit łez na najbliższy miesiąc. Ale potrzebowałam tego, to dało mi takie ... oczyszczenie, pomogło mi. Oczyściłam umysł i teraz jest lepiej, muszę po prostu ruszyć dalej. Gdybym się nie rozpłakała, to owszem, jakoś by mi przeszło, na chwilę by to zniknęło, ale tylko na chwilę. Emocje by się skumulowały i w końcu bym z nimi nie wytrzymała, nie chciałam na kogoś wybuchnąć.

Później przypomniało mi się, że Scott jednak ma przyjść po mnie o osiemnastej, więc musiałam się powoli zacząć zbierać. Właściwie to po prostu rozczesałam włosy, lekko się pomalowałam i się przebrałam. Założyłam krótkie, jeansowe spodenki i za duży czarny podkoszulek mojego taty, nie chciałam się stroić, bo to było zwykłe ognisko. Oczywiście pod to założyłam strój kąpielowy.

- Gotowa? - zapytał, gdy otworzyłam mu drzwi, od razu objął mnie ramionami - Ładnie wyglądasz.

- Dzięki dzięki - odsunęłam się od niego z szerokim uśmiechem.

- Lecimy?

Zamknęłam za nami drzwi na klucz. Całe szczęście, że to było na plaży niedaleko mnie, bo miałam ochotę porządnie się najebać. Scott mówił, że będzie tam jakiś alkohol, więc trzeba to dobrze wykorzystać.

Change / Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz