Rozdział 4

357 32 1
                                    


W nocy wybiło 20 gwiazdek, więc wrzucam z rana. Miłego dnia!<3

pov.Rafe

Nie mogłem zasnąć pokłócony z nią. Próbowałem odkąd mnie odwiozła i nic, dlatego wsiadłem do samochodu i pojechałem prosto pod jej dom. Zaparkowałem w garażu, obok Jeepa Van, dała mi kluczyk żebym tam parkował, bo strasznie tu pylą drzewa i potem samochody są żółte. Wyjąłem kluczyk spod doniczki i wszedłem do środka. Dochodzi dopiero dwudziesta druga, a u niej już jest wszystko pogaszone. Odkąd nie korzysta z używek, jak jest zła, smutna, czy zirytowana, to śpi. I wychodzi na to, że to dzisiaj robiła.

- Hm? - mruknęła cicho, gdy wszedłem do sypialni - Spieprzaj Cameron, nie mam siły na kłótnie - odwróciła się plecami do mnie i wtuliła w poduszkę.

- Nie mogłem zasnąć.

- Idź weź udział w kolejnych idiotycznych wyścigach, może one pomogą ci zasnąć.

- Przepraszam - nic nie odpowiedziała. Westchnąłem i ruszyłem w stronę łóżka. Szybko przełożyłem koszulkę przez głowę i zostając w samych dresach wpakowałem się pod kołdrę. Nie mam pojęcia skąd wzięli takie ogromne łóżko, ale na tym można by było zamieszkać - Nie powinienem był tego robić, chciałem wygrać, ale ... ale nie takim kosztem, żebyś się teraz do mnie nie odzywała.

- Mam to gdzieś Rafe, chcę po prostu spać.

- Daj mi to tylko wytłumaczyć i dam ci spać - poprosiłem. Przez chwilę myślałem, że mnie oleje, aż w końcu odwróciła się twarzą do mnie - Dziękuję. Chciałem to wygrać, chciałem żebyś była ze mnie dumna. Nie sądziłem, że przeskoczy ten pieprzony dopływ, musiałem go nadgonić Van, ja ... kurwa śmiałaś się z mojej męskiej dumy, ale coś w tym jest. Gdyby nie fakt, że skupiam się na tym, że ty jesteś na mnie wkurwiona, to sam bym się na siebie wkurwiał o to, że przegrałem.

- Prawie wdałeś się w bójkę z John'em B.

- Zabili mojego ojca.

- Nie Rafe, nie wiem co ci powiedziała Sarah, ale twój tata - zacięła się - Twój tata poświęcił się, żeby ich uratować i wiem, że mimo wszystko będziesz obwiniał o to ich, ale weź pod uwagę to, że żadne z nich go z tego urwiska nie zepchnęło. Rozumiem, że ich nienawidzisz, ja nienawidziłam twojego ojca - cały się spiąłem. Zabił jej rodziców, a ja teraz jej narzekam na ... - A mimo wszystko zawiozłam go na lotnisko, nie zwyzywałam go, a teraz siedzę i cię wspieram jak tego potrzebujesz po jego śmierci.

- Wiem.

- Jestem wkurwiona i będę wkurwiona jeszcze jakiś czas, bo nienawidzę się martwić. Nie wiem po co to wszystko zrobiłeś, czy tylko dla wygranej, czy ...

- Byłem ciekawy, kogo wybierzesz.

- Co? - podniosła się do siadu - Nie mogłeś mnie zapytać? Nie mogliśmy o tym porozmawiać jak ludzie? Musiałeś się rozpieprzyć na motorze, żeby się tego dowiedzieć?

- Chciałem mieć pewność - schowała twarz w dłoniach i głośno westchnęła - Pojechałaś do nich po tym, jak mnie odwiozłaś?

- Pytasz poważnie?

- Tak.

- Nie Rafe, nie pojechałam tam. Wróciłam do domu i poszłam spać - ułożyła się tak jak wcześniej - Dokładnie to zrobię też teraz.

- Naprawdę przepraszam Vanessa.

- Wiem.

Chciałem powiedzieć coś jeszcze, sam nie wiem co, ale chciałem coś powiedzieć. I już się powoli za to zbierałem, gdy ktoś zaczął wydzwaniać do drzwi.

Change / Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz