Z okazji walentynek mam dla Was bonus! Cudownej lektury i koniecznie dajcie znać, jak wrażenia!
Podoba się?
Macie już ulubionego bohatera?
Roderick
Moje mieszkanie nie było żadnym pałacem, ale przez ostatnie trzy i pół roku naprawdę poczułem się w nim jak w domu. Oczywiście ze względów strategicznych to nie była renomowana dzielnica, a wręcz przeciwnie, wybrałem okolicę, w której ludziom żyło się trudniej. Początkowo byłem tym odrobinę przerażony. Traktowałem to wszystko jak dziwaczny eksperyment społeczny, bo co innego miał myśleć taki chłopak z przedmieścia jak ja? Życie jednak było pełne niespodzianek i ani się obejrzałem, a wsiąknąłem w tę społeczności i ją pokochałem.
Miałem swój ulubiony bar z tanimi obiadami.
Miałem swój ulubiony warzywniak w okolicy, gdzie pan Tao zawsze odkładał dla mnie najlepsze owoce.
Cholera, miałem nawet swoją ulubioną starszą sąsiadkę, z którą zawsze plotkowałem o tej „dzisiejszej młodzieży", inflacji i podwyżkach czynszu od spółdzielni.
To miała być szybka misja. Kilka miesięcy, które przerodziły się w lata, a pozory w rzeczywistość i to stało się, zanim w ogóle mogłem temu jakoś zapobiec. Wynająłem od emerytki mieszkanie, które składało się z kuchni (była jednocześnie salonem i korytarzem), sypialni, małego gabinetu, łazienki i miniaturowej spiżarni. Bonusem był staromodny kuty balkonik, z którego rozpościerał się fantastyczny widok na dokładnie taki sam blok z czerwonej cegły postawiony naprzeciwko. To była prawdziwa klasyka budownictwa w swojej klasie razem ze schodami przeciwpożarowymi i oknami, które odsuwało się do góry. Oczywiście bez przerwy się zacinały, ale od czego była klimatyzacja?
Na moje szczęście, był także parking ulokowany z drugiej strony budynku, bo inaczej miałbym niezły problem z dotaszczeniem tam nieprzytomnego Vexa. Byłem naprawdę silny, a on drobniejszy niż ja, ale po dłuższym spacerze ręce mi odpadały. Wejście z nim na czwarte piętro w bloku bez windy było niesamowitym wyzwaniem.
Na całe szczęście ja nigdy nie odpuszczałem.
Kiedy w końcu położyłem go na swoim łóżku, praktycznie sapnąłem z ulgi.
Wtedy moje rozmyślania przerwało pukanie. Domyślałem się, że to zapewne Josh, do którego napisałem wcześniej wiadomość. Był lekarzem, który później zatrudnił się w FBI i cóż, działał w okolicy. Potrafił pomóc ze wszystkim bez zadawania zbędnych pytań, dlatego za każdym razem, gdy potrzebowałem medycznej asysty, dzwoniłem po niego.
Kiedy tylko otworzyłem drzwi, od razu wparował do środka i zatrzasnął je za sobą, rozglądając się uważnie.
— Nieźle mnie nastraszyłeś, Cross — stwierdził, po czym rzucił torbę na okrągły stół w mojej kuchni. — Chwila, nie wyglądasz na rannego. Po co cały ten pośpiech i tajemnice?
— Bo to nie ja potrzebuję pomocy.
Zmarszczył brwi.
— Więc kto?
Rozglądał się uważnie, aż jego oczy powędrowały do sypialni, w której nie paliło się światło. Vex leżał na środku łóżka i nie dało się go przeoczyć. Nie, gdy wydawał z siebie ciche dźwięki pełne agonii. Nie, gdy jego skóra lśniła od potu, a ubranie przesiąkało krwią sączącą się z rany, którą wciąż próbował uciskać, chociaż balansował na granicy nieprzytomności.
— Szybko, proszę — ponagliłem przyjaciela. — Ma dwie kule, kilka ran do zszycia, nie wiem co z jego nosem. Przydałaby się jakaś kroplówka i coś na ból.
![](https://img.wattpad.com/cover/337475780-288-k204812.jpg)
CZYTASZ
Polowanie we mgle (De Luca #1)
RomanceNapięcie w Filadelfii sięga zenitu. W tej grze sił liczy się przede wszystkim brutalność... Roderick z niecierpliwością wypatruje zakończenia swojej pracy pod przykrywką. Jest zmęczony pracą dla FBI i tym, w co go zamieniła, ale sam nie potrafi zdob...