Kochani,
dziś rozdział jest krótszy niż zwykle. Kolejny fragment wyszedł ekstremalnie długi, dlatego rozbiłam je w ten sposób. Udanej lektury, a w kolejnym będzie przełom, na który tak bardzo czekacie!
Roderick
Nagłe stuknięcie wybudziło mnie dość gwałtownie ze snu.
Rozchyliłem powieki z trudem, a gdy chciałem unieść się na rękach, wkrótce znów runąłem twarzą w poduszkę. Spałem przytulony do pościeli, więc moje kończyny mrowiły mnie z taką mocą, jakby za chwilę miały odpaść. Dopiero po paru minutach doszedłem do siebie na tyle, by rozejrzeć się po ciemnym wnętrzu sypialni, ale nie odnalazłem tam niczego, co mogło wydać ten nieprzyjemny dźwięk.
Świeczka już dawno zgasła, a odrobina wosku wyciekła poza powierzchnię okrągłego świecznika, tworząc tłustą plamę na wiekowej szafce nocnej. W ciemności wypatrzyłem kota, który siedział wyprostowany obok łóżka i patrzył w stronę ciemnej kuchni.
— Miau.
Zerknąłem na zwierzaka z westchnieniem.
— Też to słyszałeś? — spytałem, jakby co najmniej miał mi na to odpowiedzieć.
Przez chwilę było kompletnie cicho.
Jak na ironię, gdy tylko znowu opadłem prosto na rozkosznie miękką poduszkę, coś w kuchni zabrzmiało tak, jakby ktoś wpadł na krzesło. Miałem ochotę wydać z siebie wściekły dźwięk, ale w ostatniej chwili ugryzłem się w usta. Był środek nocy.
Wykorzystałem całe swoje anielskie pokłady cierpliwości i zostałem w bezruchu, aż w końcu w drzwiach nie stanął Joel. Gdy tylko przeniosłem na niego wzrok, dotarło do mnie, skąd te łupnięcia.
— Proszę, proszę — wymamrotałem tonem o wiele kwaśniejszym, niż początkowo zamierzałem. — Wrócił Joel marnotrawny.
Oczywiście nie odpowiedział, ale przecież na to nie liczyłem.
Stał w drzwiach i trzymał się futryn, lecz nawet to nie ukrywało jego pijackiego stanu. Chwiał się na boki, a uśmiech, który rozciągał jego pełne usta miał w sobie jakąś manierę, której nie widywałem u niego na trzeźwo. Przydługie włosy opadały mu nisko na oczy, których kolor w tym oświetleniu był kompletnie nierozpoznawalny.
Chciałem pozostać chłodny i obojętny, ale gdy zobaczyłem, że założył moją kurtkę, od razu odrobinę zmiękłem. Nie mogłem denerwować się za to, że pewnie żaden z nas nie mógł dać drugiemu tego, czego ten naprawdę potrzebował.
Wrócił do domu na noc.
To liczyło się najbardziej.
— Dobranoc.
Nie byłem pewien, co innego mogłem mu powiedzieć.
Przyszedł po co, czy może chciał mi coś powiedzieć?
Bardzo czujnie szukałem na jego twarzy jakiejś wskazówki, lecz bezskutecznie. Dopiero po paru minutach uśmiechnął się bardzo, bardzo szeroko i niezgrabnie zrzucił kurtkę na podłogę. Potem zabrał się za spodnie, ale zanim z nich wyszedł, o mało nie wywrócił krzesła obok malutkiego biurka, przy którym przeważnie pracowałem. Na koniec opadł na czworaka i grzebał w kieszeniach, aż w końcu nie wyjął z nich malutkich karteczek.
Przez dobrą minutę próbował podnieść się na równe nogi, aż w końcu mu się to nie udało.
Wtedy zrzucił z siebie też koszulkę, moją, jak mi się zdawało, a potem rzucił się na łóżko tuż obok mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/337475780-288-k204812.jpg)
CZYTASZ
Polowanie we mgle (De Luca #1)
RomanceNapięcie w Filadelfii sięga zenitu. W tej grze sił liczy się przede wszystkim brutalność... Roderick z niecierpliwością wypatruje zakończenia swojej pracy pod przykrywką. Jest zmęczony pracą dla FBI i tym, w co go zamieniła, ale sam nie potrafi zdob...