Roderick
Kolejny dzień rozpoczął się od niespodzianek.
Pierwszą z nich była ponaglająca wiadomość od matki Joela, która przecież niecierpliwiła się od mojej ostatniej wizyty. Drugą z kolei stanowiło to, że mój milczący facet bez wahania zgodził się na spotkanie z nią jeszcze tego samego dnia. Nie mogłem powiedzieć, że się nie cieszyłem, ale był mi obcy jego nowo odkryty entuzjazm. Chyba przez okoliczności szukałem już zagrożenia w każdym kącie.
Kiedy odkładałem pojemnik z mąką do małej spiżarni, odruchowo zawiesiłem wzrok na paskudnym obrazie, za którym schowałem sejf. Z westchnieniem poświęciłem mu odrobinę uwagi i pomyślałem o tym, że coraz mniej dzieliło nas od nieuchronnego finału mojej pracy. Każdego dnia przy śniadaniu mówiłem sobie w duchu, że to właśnie dziś zaciągnę tam Joela, podam mu kod, a potem wytłumaczę plan krok po kroku. Zwykle wystarczał jeden jego uśmiech lub pocałunek, żeby skutecznie odciągnąć mnie od pomysłu, który przecież mógł zepsuć mu humor.
— Och, jebać to — mruknąłem gniewnie sam do siebie.
Potem z hukiem odłożyłem nieszczęsną mąkę i zatrzasnąłem za sobą drzwi tak, jakby co najmniej miały mnie pochłonąć. To nie był właściwy moment, tak sobie powiedziałem.
Jutro już na pewno mu wszystko wytłumaczę.
On jednak pozostawał nieświadomy tej burzy, która toczyła się bez ustanku w moim wnętrzu. Siedział wyraźnie zamyślony przy naszym okrągłym stole i głaskał kota, który rozłożył mu się wygodnie na kolanach. Cóż to był za obrazek, pomyślałem mimowolnie, rozkoszując się tym, jak sielski widok miałem przed oczami. Włosy Joela były już tak długie, że ciemne kosmyki opadały mu na czoło, a zarost stopniowo przemieniał się w brodę. Na razie wyglądał po prostu, jakby celowo je tak stylizował, ale mogłem się założyć, że za tydzień lub dwa przydałaby się tam interwencja barbera.
— Denerwujesz się? — spytałem go, podchodząc bliżej.
Opadłem na krzesło tuż obok i nachyliłem się tak blisko, że mogłem bez przeszkód podziwiać ciemniejsze plamki w jego błękitnych oczach.
W odpowiedzi tylko westchnął, a potem spojrzał mi w oczy.
Sam nie wiem, co czuję.
Boże, mogłem się tylko domyślać.
— To normalne, Joel.
Nagle spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się, a odrobina napięcia zniknęła z jego ramion.
Lubię, kiedy mówisz moje imię, zamigał, po czym odrobinę spoważniał. Czy ona wie o nas?
— Tak — odparłem. — Mogłem wspomnieć coś na ten temat.
Co tu dużo mówić, coming out Joela nie był typowy, ale przynajmniej miał go za sobą, nawet jeśli odbył się za moim pośrednictwem. To jednak niczego nie ułatwiało, bo przecież zostawało tyle wątków do poruszenia i tyle pytań, na które być może nie istniała dobra odpowiedź. Najgorsze było to, że mogłem jedynie modlić się o to, by spotkanie z jego matką poszło dobrze.
Pokochaj go.
Zaakceptuj go.
Nie bój się.
Kiedy patrzyłem na niego, widziałem mężczyznę pięknego na zewnątrz i w środku, ale mogłem tylko zgadywać, czy i ona była gotowa dostrzec to samo. A mimo wielu głębokich uczuć, zdawałem sobie sprawę, że Joel roztaczał wokół siebie aurę tajemniczości. Co tu dużo mówić, wyglądał na faceta, który mógłby spuścić niezły łomot, gdyby oczywiście chciał. Trzeba było go poznać, by zrozumieć, że w głębi serca miał łagodną naturę.
CZYTASZ
Polowanie we mgle (De Luca #1)
RomansaNapięcie w Filadelfii sięga zenitu. W tej grze sił liczy się przede wszystkim brutalność... Roderick z niecierpliwością wypatruje zakończenia swojej pracy pod przykrywką. Jest zmęczony pracą dla FBI i tym, w co go zamieniła, ale sam nie potrafi zdob...