Rozdział dwudziesty ósmy

911 38 16
                                    

Ivy, poniedziałek

W poniedziałkowy poranek obudziłam się z naprawdę dobrym humorem. Nawet fakt, że będę musiała iść do szkoły nie przeszkadzał mi, a raczej zachęcał bo będę mogła spotkać się z Brandonem i Rose.

Od rana wszystko mi sprzyjało. Nie miałam żadnego pryszcza na twarzy, makijaż wyszedł mi idealnie, włosy były perfekcyjnie proste, a mój dzisiejszy ubiór bardzo mi się podobał.

Nic nie mogło zakłócić tego pięknego dnia.

Mama zawiozła mnie i Luke'a do szkoły bo o dziwo nie była rano w pracy. Wysiadłam z auta uprzednio żegnając się z mamą. Na wejściu czekał już Brandon z Rose, a z nimi jakiś chłopak.

– No witam, wyglądasz wyśmienicie. Czyżby bal z Cornelem się udał? – Rose obdarzyła mnie uśmiechem. – Tak w ogóle to jest Cole, poznałam go na kółku teatralnym.

Chłopak podał mi rękę, którą uścisnęłam. Wydawał się w porządku. Jednak jest dość niski, ma blond włosy i dużo piegów ma twarzy do tego niebieskie oczy. Nie licząc wzrostu, jego wyraz twarzy i ogólnie wygląd jest naprawdę interesujący.

Po chwili dołączył do nas Cornel wraz z moim bratem, Cornel nie był w takim wyśmienitym humorze jak ja, a Luke jak to Luke on po prostu był.

– Jak wam minął bal? – zapytał Brandon.

– Było super, jakiś przychlast nie chciał się ode mnie odwalić i jeszcze chciał mnie zgwałcić – zaśmiałam się.

– Luke cię uratował? – zaśmiała się Rose. Choćbym miała skoczyć z mostu moi brat w życiu by mnie nie uratował.

– Śmieszna jesteś, Cornel mi pomógł i przy okazji poskładał gościa. Najlepsze było to, że po tym wydarzeniu cała ich rodzinka zniknęła – zaczęłam opowiadać, przywoływałam jeszcze jakieś momenty z balu, aż mnie olśniło. – I mam chłopaka.

– Kogo?! – krzyknęła Rose, chyba byłą ją słychać całą szkołę.

– Mnie – odparł Cornel. – Ale to nie pra–

– Ivy i Cornel są parą! – ten krzyk chyba usłyszało całe Nashville.

– Udawaną – syknęłam i zakryłam dziewczynie buzię swoją ręka. – Właśnie cała szkoła usłyszała, że ja i Cornel jesteśmy parą.

Wszystkie spojrzenia skupiły się na nas, dosłownie nawet pani od matematyki.

– Oj, przepraszam – Rose już nie była taka szczęśliwa, właśnie nas wkopała na oczach całej szkoły.

– Myślałem, że będę musiał udawać tylko przy rodzicach, a nie przy całej szkole – jęknął Cornel.

– Nie tylko ty – zwróciłam uwagę.

– To twoja wina – odpowiedział mi chamsko.

– Moja? To ty powiedziałeś wszystkim, że mam chłopaka. Dobrze wiesz, że mama nie dałaby mi żyć jakbym nie powiedziała kto to – odparłam równie chamsko.

– Dobrze gołąbeczki uspokójcie się – Brandon zabrał głos. – Będziecie musieli udawać to to zrobicie, dacie radę. Przykro nam Cole, że musisz tego słuchać.

– Właściwie to całkiem śmieszne – odpowiedział, kolego nie wyśmiewaj mnie na samym początku naszej znajomości.

– Jesteś straszna – powiedział Cornel.

– To Rose wydarła się na całą szkołę nie ja – bronię się.

– Luke ciesz się, że nie było cię na bankiecie – zagaił Cornel. – Musiałbyś ratować dupę swojej siostrzyczce.

Cursed WindowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz