Przypominam o gwiazdce!
Wstałam niewyspana, co jak na ostatnie dni było dość normalne. Wykonałam wszystkie poranne czynności po czym zeszłam do kuchni, gdzie była już moja mama, ale Lucas już nie.
- Gdzie ten idiota? - pytam mamę, a ona marszczy brwi.
- Jaki idiota? - spojrzała się na mnie podejrzanie.
- Miałam na myśli mojego wspaniałego, cudownego, pomocnego i kochanego brata - uśmiechnęłam się sztucznie, ale mama zgromiła mnie wzrokiem.
- Ivy, tak się nie mówi to twój brat, ale muszę przyznać, że czasami zachowuje się jak idiota - przerwała na chwilę, a ja się zaśmiałam. - Z resztą twój ojciec też. Ale teraz tak na serio, wrócił wczoraj w nocy z jakiejś imprezy. Nie wiem czemu mężczyźni w tej rodzinie nie mają żadnego wyczucia do alkoholu, chleją bez umiaru. Ma takiego kaca, że nie mógł z łóżka wstać, a teraz znów śpi.
- Wygrana po meczu musi być nagrodzona imprezą - zaśmiałam się. - Cieszę się, że nie poszłam.
- Jaki mecz? - zapytała mnie mama.
- No wczoraj był mecz koszykówki - odpowiedziałam i spojrzałam się na nią dziwnie, trochę głupie pytanie zadała.
- Matko jedyna do czego to doszło, mój własny syn się mnie wstydzi - mama nagle zrobiła się wielce zrozpaczona. Naprawdę ten pajac nic jej nie powiedział o meczu? - Powiedział mi, że mają trening, a potem imprezę. Ivy, to żałosne zachowanie. Musisz mi obiecać, że będziesz mi mówić o swoich meczach z siatkówki.
- Obiecuję mamo, ale weź już tego grzyba nie przeżywaj. Poza tym było mało rodziców. Od Cornela i Brandona też nikt nie przyszedł - chciałam ją jakoś udobruchać, ale nie wiem czy dam radę.
- No chociaż tyle. Na stole są naleśniki jedz i zmykaj na autobus bo nie będę marnować na was paliwa. Szanujmy się, są rzeczy ważne i ważniejsze - zaśmiała się z własnego żartu po czym zaczęła smażyć kolejne naleśniki.
Moja mama to naprawdę specyficzny człowiek, ale właśnie dzięki temu mam z nią bardzo dobry kontakt. Tak samo jest z tatą, nie wyobrażam sobie życia bez nich.
Zjadłam naleśniki przygotowane przez moją mamę i zaczęłam zbierać się do wyjścia z domu.
- Idę już! - krzyknęłam, będąc już jedną nogą na dworze.
- Pa, pa! - odkrzyknęła mi mama.
Szłam sobie spokojnym krokiem na przystanek. Kiedy już doszłam autobus podjechał. Idealnie.
Droga do szkoły nie była jakaś długa, więc po około dziesięciu minutach byłam już w tym budynku znęcania się nad nastolatkami.
Od razu po wejściu na korytarz zobaczyłam Rose, która wygląda jak siedem nieszczęść. Obok niej stał Brandon, który wyglądał podobnie. Podeszłam do nich i od razu się uśmiechnęłam.
– Wyglądacie jakby przejechał was pociąg i tir jednocześnie – zaśmiałam się, a Rose tylko zmierzyła mnie wzrokiem, który może zabijać.
– Mam dość imprez na ten rok. To za dużo, tam była prawie cała szkoła – ledwo wydusiła z siebie Rose.
– Współczuję osobie, która musiała poniżej sprzątać – na samo wyobrażenie sobie jakie tam mogły być śmieci i inne robi mi się niedobrze.
– To wszystko się działo w domu Masona, więc on sobie sprzątał – pierwszy raz odezwał się Brandon.
– Po prostu do picia alkoholu trzeba mieć rozum, którego wam ewidentnie brak. Nie powinno się chlać bez umiaru – powiedziałam, a Rose jedynie przewróciła oczami.
CZYTASZ
Cursed Window
Novela JuvenilRodzina pełna sekretów, spotyka rodzinę również pełną sekretów. To nie może się dobrze skończyć. Tajemnicze listy, wydarzenia z Australii. Na dodatek dwójka pogubionych nastolatków łączy siły. 8.08.2022 - 3.12.2023 JLQalive 2022