Rozdział dwudziesty siódmy

830 48 9
                                    

Przypominam o ⭐

– Będzie ciekawie – szepnął mi do ucha, a ja się zaśmiałam i potwierdziłam jego słowa.

Słowa Cornela się sprawdziły.

Właśnie siedzę przy stoliku z moimi rodzicami, Roy i wspaniałym u dziwnym Bradem oraz jego rodzicami. Brad siedzi między mną, Cornelem.

– Ivy? – zapytał Brad, a ja spojrzałam na niego. – Masz chłopaka?

– Tak ma – odpowiedział Cornel i tym sposobem zwrócił uwagę wszystkich siedzących przy stole.

– Kogo?! – zapytała moja mama. Wspaniale jestem w dupie.

Oj nie Cornel, ty mnie w to wrąbałeś to teraz będziesz miał.

– Jesteśmy razem z Cornelem – odpowiedziałam uśmiechając się chytrze.

Cornel w momencie zbledł i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. Kopnął mnie w nogę, chyba chciał żebym to jakoś odwinęła, ale nie ma tak łatwo.

– O mój Boże! Rora słyszysz to? Nasze dzieci są razem! – mama zaczęła krzyczeć radośnie.

– Musimy zrobić kolację z tej okazji! – oznajmiła Aurora, która również się szeroko uśmiechała.

Przenosiłam wzrok na mojego tatę, który również był blady. Jak w domu zacznie mi prawić ojcowskie kazania to się załamie. Aktualnie to ja wrąbałam się w większe problemy.

– Porozmawiamy w domu – powiedzieli równocześnie mój tata i Patrick.

– Tak, tak – mruknęłam pod nosem, tak aby nikt nie słyszał.

Po chwili wszyscy wrócili do swoich rozmów, Brad znów się odezwał:

– Chłopak nie ściana, można przesunąć – powiedział, tak abym tylko ja to usłyszałam, ale Cornel też to usłyszał.

– Nos nie skała, można złamać – uśmiechnął się sztucznie do Brada, a ja się zaśmiałam.

– Dobra, wyluzuj to tylko żart – zaczął się bronić Brad.

– Ja nie żartowałem – oznajmił całkowicie poważnie Cornel. Brad chciał powiedzieć coś jeszcze ale nie było mu to dane.

– Cieszę się, że dzieciaki się dogadują – powiedziała Aurora.

Niech się cieszy, że nie wie o czym rozmawiamy.

– Brad, zamień się siedzeniem z Cornelem. Niech nasza parka siedzi koło siebie – powiedziała pani Alice. Czy tylko ich syn jest taki nienormalny?

– Oczywiście – odpowiedział jej Brad i niechętnie zmienił siedzenie z Cornelem.

No to pora na kolejnego idiotę.

– Za chwilę wybije mu te krzywe zęby – wycedził Cornel.

– Jeśli to zrobisz to ja wybije twoje – odparłam.

– Czemu?

– Narobisz mi wstydu na bankiecie, ja nie zamierzam odpowiadać za twoje czyny, dzieciaku – wytłumaczyłam.

– Nie pomogła byś mi? – zapytał.

– Nie – odparłam bez zastanowienia. – Jeszcze mi byś wybił zęby.

– No to fajnie.

—————

– Czy mogę prosić piękną panią do tańca? – wyrwałam się z chwilowego letargu i spojrzałam się na Brada, który wyciągnął do mnie dłoń.

Cursed WindowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz